Drukuj

5 / 1996

LUDZIE BIBLII

SUKCES PRAWDZIWEGO SŁUGI

„Pan był z Józefem, tak że wiodło mu się dobrze i przebywał w domu pana swego, Egipcjanina” (I Mojż. 39:2).

Sukces potocznie kojarzy się ludziom wpływowym człowiekiem interesu, osobą pnącą się sprawnie po szczeblach kariery lub rodziną posiadającą ogromny majątek. Z kolei o sukcesie pastora, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, świadczy olbrzymi zbór, umiejętność apelowania do ludzkiej ofiarności albo przyciągania ludzi na nabożeństwa i kościelne imprezy. Tego rodzaju widowiskowe osiągnięcia znajdują często uznanie w ludzkich oczach oraz wzbudzają zawiść.

Józef, ukochany syn Izaaka i Racheli, od początku faworyzowany przez ojca (co nie mogło nie się odbić na jego więzi z braćmi tym bardziej, że skromnością i roztropnością w kontaktach z nimi raczej nie grzeszył) miał wszelkie zadatki na człowieka sukcesu. Ale w pojęciu sukcesu w rozumieniu potocznym nie ma miejsca na niewolę ani więzienie. Niewolnik, któremu dobrze się powodzi – w takim sformułowaniu doszukiwalibyśmy się wewnętrznej sprzeczności.

Józefowi wiodło się jednak dobrze. Ponieważ był Bożym sługą. Wszystko, co robił, robił tak, żeby Bóg był z niego zadowolony. I w każdej sytuacji zachowywał się jak godny zaufania sługa. Potyfar, któremu służył, widział, że Józef jest wierny i spolegliwy w drobiazgach, uczynił go więc zarządcą swego majątku (I Mojż. 39:4). Również w więzieniu, do którego został wtrącony, jego prawość i wierność została dostrzeżona i doceniona – Józefa obarczono większą odpowiedzialnością, czyniąc zeń nadzorcę wszystkich więźniów (w. 21-23).

Na każdym kroku Józef postępował jak wierny sługa i dzięki takiej postawie miał upodobanie w oczach Boga i cieszył się ludzką przychylnością. Zwieńczeniem jego kariery stało się stanowisko premiera i wicekróla Egiptu w jednej osobie, czyli doradcy i zastępcy faraona.

Jezus opowiedział pewnego razu przypowieść o panu, który rozdał swoim sługą pewną sumę talentów. Dwóch z nich powiększyło wartość owego kapitału, a pan wyraził się o nich z wielkim uznaniem: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Nad tym, co małe, byłeś wierny, wiele ci powierzę; wejdź do radości pana swego” (Mat. 25:21).

Jedną z najtrudniejszych do przyswojenia sobie prawd była dla uczniów Jezusa koncepcja uczniostwa. Uczył ich, że ich sukces różni się znacznie od sukcesu w świeckim rozumieniu. Powiedział bowiem kiedy indziej: „ktokolwiek by chciał być między wami wielki, niech będzie sługą waszym. I ktokolwiek by chciał być między wami pierwszy, niech będzie sługą wszystkich. Albowiem Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i oddać swe życie na okup za wielu” (Mk 10:43-45).

Ta zasada nie jest wcale łatwa do przyjęcia, bo aby stać się prawdziwymi uczniami, musimy przyjąć sposób myślenia Chrystusa, który „wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi [...], uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci” (Flp 2:7.8).

PAN BYŁ Z JÓZEFEM

„Pan jego widział, iż Bóg jest z nim i sprawia, iż we wszystkim, co czyni, ma powodzenie” (I Mojż. 39:3).

W biblijnym zapisie o życiu Józefa niby refren powraca sformułowanie „Pan był z nim”. Stwierdzenie to pada w odniesieniu do losu Józefa w domu Potyfara i w więzieniu. Zauważali to ludzie z jego otoczenia, gdziekolwiek się znalazł.

Ale, co charakterystyczne, dzieje się tak dopiero w Egipcie. Nigdzie wcześniej nie znajdujemy wzmianki, że Jakub lub pozostali bracia Józefa zauważali szczególną obecność Boga w życiu Józefa. Niewierzący widzieli ją znacznie wyraźniej niż członkowie jego własnej rodziny.

Po czym owi niewierzący mogli poznać, że Pan był z Józefem? Co o tym świadczyło? Czy w Egipcie, gdzie czczono tyle rozmaitych bóstw, ktoś mógł się zorientować, że tym Bogiem był Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba?

Józef otwarcie mówił o Bożej opatrzności w swoim życiu. Było tak np., gdy stanął przed obliczem faraona, którego niepokoiły niezrozumiałe sny (zob. I Mojż. 41:16). Wyznał wówczas, że swoje nadzwyczajne zdolności, o karierze nie mówiąc, zawdzięcza właśnie Bogu. Nie były to tylko słowa, Józef poświadczał ich prawdziwość całym swym życiem.

Czy dostrzegamy Bożą obecność i Jego działanie w codziennym życiu naszych bliskich? Czy też jesteśmy zaślepieni jak bracia Józefa? A czy umiemy dostrzec również oddziaływanie Jego łaski, Jego prowadzenie w Bożej rodzinie, w Jego Kościele? Dostrzeżenie jej przyniesie nam wszystkim wzajemną miłość i pojednanie, które dostrzegą także ludzie z zewnątrz... i poczują, że jak wielką ma ono siłę przyciągania.

WE WSZYSTKIM DOSTRZEGAŁ BOŻĄ DŁOŃ

„Bóg posłał mnie przed wami, aby zapewnić wam przetrwanie na ziemi i aby wielu zostało zachowanych przy życiu. Tak więc nie wyście mnie tu posłali, ale Bóg, który mnie ustanowił opiekunem faraona i panem jego domu, i władcą całej ziemi egipskiej” (I Mojż. 45:7-8).

Bracia wyrządzili Józefowi wielką krzywdę. Sprzedali go w niewolę. Wspólnie oszukali ojca, który uwierzył, że Józefa napadł i rozszarpał dziki zwierz. Nie mogli jednak zapomnieć o swoim okrutnym żarcie. Dręczyły ich wyrzuty sumienia. Nawet po pojednaniu się rodziny obawiali się, że po śmierci Jakuba Józef wykorzysta swoją władzę, by zemścić się za doznane przed laty poniżenie i krzywdę (zob. I Mojż. 50:15).

Józef zdołał jednak dostrzec w tych wszystkich, niewątpliwie bolesnych, wydarzeniach Bożą rękę. Ta perspektywa sprawiła, że mógł spojrzeć wstecz na swe życie bez goryczy. Mógł wybaczyć braciom, bo miał pewność, że Bóg obrócił zło na korzyść jego rodziny, zapewniając jej ocalenie. Po śmierci Jakuba Józef powiedział o tym braciom podejrzewającym go o chęć zemsty: „Wy wprawdzie knuliście zło przeciwko mnie, ale Bóg obrócił to w dobro” (w. 19). Pragnął ich uspokoić i pocieszyć.

W Księdze Dziejów Apostolskich apostoł Paweł kilkakrotnie oznajmiał, że upodobało się Bogu przeprowadzić swoją wolę względem ludzkości za pośrednictwem zła, jakie popełnili religijni przywódcy Jerozolimy. Tę samą myśl wyraził pisząc do zboru w Rzymie: „Wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi, którzy według postanowienia Jego są powołani” (Rzym. 8:28). Ci, którzy poznają głęboko ukrytą w tej prawdzie tajemnicę, doświadczają głębokiego poczucia bezpieczeństwa i ufności. Pan wie, co czyni. Nic, żadne zło, nie zdoła zniweczyć Jego planów.

OBDARZONY PRZEZ BOGA

„Józef odpowiedział faraonowi: Nie w mojej to mocy, lecz Bóg udzieli faraonowi pomyślnej odpowiedzi. [...] Rzekł tedy faraon do dworzan swoich: Czy moglibyśmy znaleźć innego męża, który miałby ducha Bożego tak jak ten?” (I Mojż. 41:16.38).

Po oskarżeniu go o uwodzenie żony Potyfara Józef spędził w więzieniu dobrych parę lat. Jedyne godne uwagi – z punktu widzenia natchnionego autora (autorów) biblijnej historii – wydarzenie, jakie miało miejsce podczas tego okresu, wiązało się z przepowiedzeniem losu dwóch wysokich rangą sług faraona. Józef oświadczył zasmuconym i zaniepokojonym niezrozumiałymi widzeniami Egipcjanom: „Czy nie do Boga należy wykład [snów]? Opowiedzcie mi je!” (I Mojż. 40:8). Przyznał tym samym, że swoje zdolności zawdzięcza Bogu, że to On zsyła mu objawienie sensu przekazu ukrytego w symbolicznych obrazach.

Józef nie zamknął się w sobie, nie kontemplował swego „pecha”, nie zobojętniał na cudze cierpienia. Niósł Bożą światłość nawet tam, gdzie – jak mogłoby się wydawać – utknął beznadziejnie, gorzej niż w owej studni, do której wrzucili go niegdyś bracia. Pan zaś wynagrodził jego bogobojność i współczucie.

WZORZEC POJEDNANIA

Historia Józefa kojarzy się najczęściej z tajemniczym, a niebywale konsekwentnym działaniem Bożej opatrzności, Bożej łaski w życiu człowieka wierzącego, który słucha Boga i jest Mu posłuszny. Ale znajdujemy w niej też przejmujący przykład pojednania. Józef, starotestamentowy archetyp Jezusa, nie tylko zbawia swój lud i cały ówczesny świat od śmierci (głodowej). Wielkodusznie udzielił przebaczenia za najcięższy grzech – za spisek, jak na jego życie uknuli jego najbliżsi, ludzie tej samej krwi. Miłość, akceptacja i przebaczenie, jakie Józef okazuje swym braciom, są czymś, co przekracza ich rozumienie i w co uwierzyć nie mogą. Ta wielkoduszność jest owocem łaski Bożej, która działała w życiu tego człowieka i przemieniła go wewnętrznie. Bóg przez całe życie Józefa w egipskiej szkole pokory wykuwał na jego obliczu rysy na swój obraz i podobieństwo. Dlatego – zamiast stać się tyranem i despotą z racji olbrzymiej władzy i wpływów, jakimi dysponował – stał się archetypem Zbawiciela, który swą wszechwybaczającą miłością ocalił świat od zginienia.

Opracowano na podstawie „Decision” 7-8/87