Drukuj

3 / 1996

TYDZIEŃ MODLITW O JEDNOŚĆ CHRZEŚCIJAN 1996

RAZEM CZY OSOBNO?

Oto stoję u drzwi i kołaczę,
jeśli ktoś usłyszy mój głos
i otworzy drzwi, wstąpię do niego
i będę z nim wieczerzał, a on ze mną.

                 Obj. 3:20

Oto przejmujący obraz: Zbawiciel stoi cierpliwie u drzwi i wytrwale stuka. A przecież mógłby bez trudu przez nie przejść, jak po zmartwychwstaniu przeszedł przez drzwi izby, w której zamknęli się Jego uczniowie. Ale On czeka pod drzwiami, kołacze i woła: „jeśli ktoś usłyszy mój głos...”Z obrazu tego bije niezwykła pokora i delikatność – Jezus nie narzuca się nikomu i nie wpycha do środka na siłę, a jednak bardzo chce wejść, być przyjęty i ugoszczony. Co zwycięży: nadzieja czy smutek?

Dobrze znamy ten urywek z Księgi Objawienia, chętnie i często cytowany przez wszystkich kaznodziejów i ewangelistów. W tym roku słowa: „Oto stoję u drzwi i kołaczę...” były hasłem i podstawą liturgii ekumenicznych nabożeństwa Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan. Hasła przyświecające Tygodniom z poprzednich lat były zawsze starannie wybierane, tegoroczne jednak okazało się strzałem w samo serce. Uświadamiało bowiem chrześcijanom wszystkich wyznań, że do naszych serc chce wejść ten sam Bóg i Pan, a jeśli Go otwartym sercem przyjmiemy -to nie tylko On będzie wieczerzał z nami, lecz i my dostąpimy łaski wieczerzania z Nim.

Tu anegdota (choć temat poważny), opowiedziana podczas centralnego nabożeństwa w kościele baptystów przez ks. prezb. Konstantego Wiazowskiego i skorygowana przez właściwego jej bohatera, ks. bp. Bronisława Dembowskiego:

Kiedy w czasie pobytu w Ameryce przed laty ks. Dembowski – już ksiądz a jeszcze nie biskup – był w podróży trwającej wiele godzin, siedząca obok niego w autobusie Murzynka zapytała go nagle: „Czy już przyjąłeś Jezusa Chrystusa jako swego Zbawiciela?” Ksiądz Dembowski wskazując na swoją koloratkę odpowiedział: „Widzisz przecież, że jestem katolickim księdzem”. „Nic nie szkodzi (never mind) – ona na to – ale czy przyjąłeś do swego serca Jezusa Zbawiciela?” „Znam uczynki twoje, żeś ani zimny, ani gorący”

Zimny, podzielony Kościół Powszechny, wrogość, niezrozumienie, separowanie się Kościołów – to już dzisiaj na szczęście niemal tylko przeszłość. Wolę Bożą, „aby wszyscy byli jedno”, realizowali zdeklarowani ekumeniści na długo przed Soborem Watykańskim II, który przyniósł zmianę myślenia także w Kościele skupiającym największą liczbę wyznawców. Po okresie ożywionych kontaktów, przede wszystkim wspólnych modlitw, ale również na płaszczyźnie teologicznej, w ostatnich latach entuzjazm ekumeniczny jakby trochę przygasł, co skłoniło ks. bp. Zdzisława Trandę do publicznego zadania pytania: „Ekumenizm – postęp czy regres?” (zob. „Jednota” 1/96).

Niewątpliwie to zobojętnienie czy chłód, jaki w ostrych słowach potępia Jezus, były w jakimś stopniu wynikiem zaniepokojenia i nieumiejętności znalezienia się przez Kościoły w sytuacji gwałtownych przemian politycznych, gospodarczych i społecznych, jakie zaszły w naszej części świata w ostatnich pięciu latach. Ale, dzięki Bogu, i ten czas próby wydaje się już być poza nami. Tegoroczny Tydzień Modlitw (w każdym razie jego warszawska odsłona) pokazał, że na nowo otwieramy przed sobą serca i kościoły. Najwyrazistszym tego przykładem było centralne nabożeństwo w kaplicy baptystów, którzy przez kilka lat nie uczestniczyli w ogóle w tych ekumenicznych spotkaniach. 'Tęskniliśmy za tym, by być razem jak dawniej” – powiedział ks. bp Bronisław Dembowski w swoim powitaniu. 'Tęskniliśmy i pragnęliśmy powrotu do dawnych bliskich związków” – mówił w kazaniu ks. bp Z. Tranda. „My także tęskniliśmy za tym” – przyznał prezbiter honorowy Kościoła Chrześcijan Baptystów, ks. Konstanty Wiazowski. Ks. bp Dembowski przypomniał nieżyjących już ekumenistów-baptystów: ks. Aleksandra Kircuna, ks. Michała Stankiewicza, ks. Andrzeja Piaseckiego i prezb. nacz. Krzysztofa Bednarczyka. Oraz poruszający wypadek śmierci ks. Kircuna na pl. Zamkowym, kiedy właśnie szedł na ekumeniczne nabożeństwo „do św. Marcina”.

Wielokrotnie w kazaniach i przemówieniach na nabożeństwach i podczas agap wspominano tych, którzy póki życia, poty gorliwie nieśli swą miłość braciom innych konfesji: ks. Zygmunta Michelisa, ks. Jana Niewieczerzała, ks. Jana Waltera oraz tych, którzy z racji wieku lub stanu zdrowia w tym roku nie mogli być obecni, ale przesłali pozdrowienia i swoją modlitwą towarzyszyli nabożeństwom: s. Joannę Lossow, ks. Władysława Paschalisa, ks. prof. Alfonsa Skowronka, ks. prof. Witolda Benedyktynowicza, ks. Bogdana Trandę. Rozpoczęte przed laty dzieło niestrudzenie kontynuują weterani ekumenizmu: ks. bp Bronisław Dembowski (który nie szczędząc sił i czasu dojeżdżał na warszawskie nabożeństwa z Włocławka), ks. prof. Michał Czajkowski (wraz z grupą studentów i studentek z ATK), ks. Roman Indrzejczyk (z zasłużonej dla ekumenii i dialogu chrześcijańsko-żydowskiego żoliborskiej parafii Dzieciątka Jezus), ks. bp Zdzisław Tranda, ks. infułat Anatol Szydłowski i ks. Mikołaj Lenczewski (prawosławni), ks. bp prof. Wiktor Wysoczański, rektor ChAT, ks. rektor Adam Kleszczyński (metodysta), ks. Stanisław Kaczorek (mariawita).

Zwierzchnicy Kościołów lub osoby wysoko w kościelnej hierarchii postawione starały się znaleźć czas, by osobiście uczestniczyć w modlitewnych spotkaniach, a było widać, że czynią to z przyjemnością (na specjalne podkreślenie zasługuje aktywna obecność będącego już na emeryturze ks. bp. Władysława Miziołka).

Szczególnie mogło też cieszyć, że w nabożeństwach Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan licznie brała udział młodzież: siostry (nawet postulantki) zakonne, klerycy i studenci, oraz że wyrosło pokolenie młodych księży-ekumenistów, jak ks. Adam Pilch (jeden z trzech kapelanów ewangelickich w Wojsku Polskim) i ks. Grzegorz Giemza z parafii Św. Trójcy -luteranie, ks. Ireneusz Bankiewicz – mariawita, czy ks. Andrzej Galka – sukcesor ekumenicznej tradycji kościoła św. Marcina. W myśl wezwania Pana Jezusa oni są „gorący”.

Ale najgorętszym momentem w wydarzeniach Tygodnia było kazanie wygłoszone w metody stycznej kaplicy pw. Dobrego Pasterza przez ks. dr. Jerzego Banaka, wiceprezesa Towarzystwa Biblijnego. My, nierzymskokatolicy, usłyszeliśmy tam niezwykłe słowa. W Kościele rzymskokatolickim obecny rok 1996 obchodzony jest jako Rok Pokuty, a ks. Banak zwrócił uwagę na bardzo ważną rzecz – potrzebę oczyszczenia. Oczyszczenia Kościoła i pamięci historycznej. Ożywieni szczerą wolą pojednania wyznawcy różnych Kościołów powinni prosić się wzajemnie o przebaczenie wszelkich popełnionych w przeszłości win i grzechów, z których szczególnie obciążający jest grzech rozłamu. „Musimy dokonać rachunku sumienia. Przepraszam za grzech krzywdy, który was, bracia, spotkał ze strony Kościoła rzymskokatolickiego, i wyrazem skruchę za wszystko, co wciągu dziejów było świadomie wyrządzoną krzywdą Kościołom Reformacji”. Ten grzech swego Kościoła ks. Banak przyjął za własny i nawiązując do liturgicznego czytania: „Nie składajcie już ofiary daremnej. Oczyśćcie się, usuńcie wasze złe uczynki sprzed moich oczu i przestańcie źle czynić! Uczcie się dobrze czynić” (Iz. 1:13-17), powiedział: „Niech pokuta, o której mówi Izajasz, da nam siłę do miłości, która wszystko wytrzyma i wszystko przebaczy, siłę zbliżającą nas do jedności. Dziękujemy Bogu, że nas oświecił i obdarzył łaską, dzięki której znaleźliśmy drogę życia i idziemy nią ochotnie”.

Tę wypowiedź ks. bp Jan Szarek, prezes Polskiej Rady Ekumenicznej, określił jako „historyczną” i przyrównał do sformułowania ze słynnego listu polskich biskupów do biskupów niemieckich – „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Wyznanie zapisane w tamtym liście jest trwałym świadectwem chrześcijańskiej postawy. Ks. Banak zapisał swoje słowa w sercach słuchaczy, a ja je zaświadczam tym sprawozdaniem.

I będę z nim wieczerzał a on ze mną”

Wieczerza Pańska. Eucharystia. Komunia święta. Sakrament. I te proste słowa: „Wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał”. Otwieramy serca, a Jezus przychodzi do nas, do każdego wierzącego, do każdego chrześcijanina. A jednak mimo że On chce, żebyśmy z Nim wieczerzali, to nawet modląc się wspólnie w różnych kościołach nie możemy wspólnie do Stołu Pańskiego przystępować – czy to nie najjaskrawszy znak podziału? Sytuacja jest paradoksalna: gdy czujemy się tak bardzo blisko siebie, w tej najważniejszej chwili jesteśmy osobno, oddzieleni, podzieleni na lepszych i gorszych, godniejszych i mniej godnych...

W tym roku po raz pierwszy chyba nie-naturalność ta dała się odczuć tak dotkliwie, że aż trzech kaznodziejów czuło potrzebę wypowiedzenia się na ten temat z ambony – a mówili to nie we własnych, ale w goszczących ich kościołach.

Superintendent naczelny Kościoła Ewangelicko-Metodystycznego, ks. Edward Puślecki, powiedział wręcz, że „te nabożeństwa są bolesne”. Wieczerza w życiu codziennym to nie tylko posiłek po dniu ciężkiej pracy, to okazja do zgromadzenia się rodziny przy stole, do spokojnej rozmowy, wymiany wrażeń i doświadczeń, świadectwo prawdziwej więzi. I to w ekumenii też jest potrzebne. Ale Wieczerza to także sakrament. „Jeśli usłyszymy Jego głos”, wtedy zbliżamy się do Jego Stołu Łaski. Jak wiele jeszcze trzeba, by móc wspólnie uklęknąć przed Stołem Jezusa? Metodyści zapraszają do Stołu Pańskiego w swoim Kościele każdego, kto pragnie i łaknie. Bo to nie ich stół, ale właśnie Stół Pański. Sakrament ten jest dla wszystkich tak samo, jak i Krzyż jest dla wszystkich i powinien łączyć wszystkich chrześcijan. Uczta została przygotowana i dla dobrych, i dla złych, jak czytamy w przypowieści o uczcie weselnej (Mat. 22). Zbawienie przez Krzyż, Ciało i Krew na odpuszczenie grzechów. W sakramencie Laski Bóg daje siebie każdemu, kto otworzył przed Nim swe serce. Te teksty biblijne pełne są optymizmu, bo zawierają Prawdę, „Oby ruch ekumeniczny – zakończył kazanie ks. Puślecki – potrafił na nowo wlać entuzjazm w społeczności chrześcijańskie, by przyjęły Jezusa Chrystusa i Jego Wieczerzę”.

„Ewangelia i Eucharystia to dwa filary, na których ojcowie nasi oparli Kościół -mówił z kolei ks. bp Tadeusz Majewski (polskokat.) w homilii wygłoszonej w kościele mariawickim. – Sakrament ołtarza jest i pozostanie żywym sercem Kościoła; w Komunii św. łączymy się z żywym Jezusem. To jest właśnie tajemnica wiary. Módlmy się, by wszyscy, którzy w to wierzą, mogli przystąpić do tej uczty Baranka. Komunia św. utwierdza nas wszystkich, że jesteśmy z Chrystusem na drodze do zbawienia. Wypełnijmy wspólnie posłannictwo Pana przez częste przyjmowanie Sakramentu, otwierajmy szeroko nasze serca przed Najdostojniejszym Gościem i Panem. Niech Bóg Wszechmogący sprawi, że wspólna Komunia będzie wkładem chrześcijaństwa w trzecie tysiąclecie”.

„My, chrześcijanie, zbyt słabo wsłuchujemy się w głos Boga, abyśmy byli jedno – stwierdził z kolei ks. Lech Tranda podczas Nieszporów o Jedność w kościele św. Marcina – choć przypominamy te słowa w Tygodniu Modlitw wielokrotnie. Nie chodzi przecież o byle jaką jedność, ale o jedność w Chrystusie. Nie chodzi o deklaracje słowne – Bóg żąda od nas czynu. »Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie« (Mat. 11:28). To ukojenie znajduje się w Panu, w przyjmowaniu Komunii, Wieczerzy Pańskiej, a rozdzielenie i oddzielenie przy Stole Pańskim przynosi ludziom krzywdę. Podstawowym więc zadaniem dla ruchu ekumenicznego nie są spory dogmatyczne czy ustalenia teologiczne, ale wspólnota Stołu. »Wiele może usilna modlitwa sprawiedliwego«, więc wspólne modlitwy wyznawców różnych Kościołów są początkiem jedności. Uwiarygodnić chrześcijan w oczach świata może w pełni przede wszystkim wspólne uczestnictwo w Wieczerzy Pańskiej. Wsłuchujmy się w głos Boga, powtarzając za Samuelem: »Mów [Panie], bo sługa Twój słucha«„ – wezwał słuchaczy ks. Lech Tranda.

W kościołach ewangelickich ekumeniczne nabożeństwa były nabożeństwami Słowa, w kościołach rzymskokatolickich i starokatolickich (mariawickim i polsko-katolickim) oraz prawosławnym – nabożeństwami komunijnymi. Mimo braku interkomunii widziałam, jak jeden ze studentów ATK przystępował do Stołu Pańskiego i u mariawitów, i u polskokatolików. Pamiętam też, jak przed paru laty w kościele ewangelicko-reformowanym uczestniczył w Wieczerzy Pańskiej ksiądz rzymskokatolicki. Oni wiedzą, że tylko ten w oczach Jezusa „sąd sobie szykuje”, kto „niegodnie je i pije”, ale kto z czystym sercem chce wieczerzać z Panem, ten jest przez Niego przyjęty – bez względu na to, co ci, „którzy lubią pierwsze miejsca na ucztach” i są małoduszni, uznają za właściwe.

Krystyna Lindenberg

SPROSTOWANIE

W artykule Jarosława Kubackiego pt. Człowiek ukryty („Jednota” 2/96) znalazł się błąd wynikający z wypadnięcia przeczenia. Zdanie na s. 10 (kolumna środkowa, 4-5 linijka pod zdjęciem) powinno brzmieć: „»ekscentryk« to ktoś, czyje centrum nie spoczywa w nim samym”. Przepraszamy.

Redakcja