Drukuj

2 / 1996

Myślę, że miał rację francuski myśliciel St. Beuve, który napisał: „W życiu człowieka istnieją trzy etapy: narodziny, życie i śmierć. Nie odczuwa on swych narodzin, cierpi, kiedy umiera, a zapomina żyć”.

Otóż to - zapominamy lub może nie umiemy żyć. Nie posiadamy tej umiejętności, ażeby żyć pełnią i korzystać z każdej danej nam chwili. Żyjemy wychyleni w przyszłość. Już jako małe dzieci pragniemy jak najprędzej dorosnąć. Chcemy być jak rodzice lub chociaż jak starsze rodzeństwo, chodzić późno spać i robić różne rzeczy, a często słyszymy odpowiedź: „Dobrze, ale jak będziesz większy (starszy)”. Czeka się - może niecierpliwie, a może z lekkim niepokojem - na pójście do szkoły, na wyjazd z rodzicami, potem już w szkole czekamy na dzwonek, na niedzielę, kiedy można dłużej pospać.

Zapatrzeni w przyszłość, bardzo mało korzystamy z chwili obecnej. Profesor Władysław Tatarkiewicz w książce „O szczęściu” podaje szereg przykładów ludzi szczęśliwych, tj. takich, którzy za szczęśliwych się uważają. Ludzie wspominają najczęściej okresy urlopów, wycieczek i innych dobrze zapamiętanych doznań. Ja sama przeżyłam krótką chwilę bardzo intensywnego szczęścia w czasie wakacji na wsi, kiedy szłam drogą wśród zbóż w południowy, skwarny czas. Wtedy naprawdę odczułam pełnię życia. I tę radość staram się ciągle na nowo przywoływać, choć jest to trudne.

Całe nasze życie składa się z chwil, starajmy się więc ich nie marnować. Trzeba sobie wciąż przypominać, że każda sekunda, minuta czy godzina jest nam darowana. I że nie da się ich cofnąć ani odmienić.

Możemy pofolgować wyobraźni i snuć plany na przyszłość, ale nie zapominajmy o teraźniejszości. Dobrze byłoby zapytać siebie zaraz po przebudzeniu: „Co dziś i tylko dziś mam do zrobienia? Czego oczekuje ode mnie Bóg?” Takie czasowe zawężenie i skupienie uwagi uchroni nas być może od niepokoju, który gnębi człowieka w dzisiejszych czasach...

Alina Werner