Drukuj

1 /1996

CZĘŚĆ I

Historia chrześcijaństwa w nierozerwalny sposób związana jest z dziejami Imperium Rzymskiego. Samo imperium nie istnieje od dawna, niemniej jednak jego dziedzictwo żyje do dzisiaj w całym chrześcijaństwie. Chrześcijaństwo rozwijało się początkowo przede wszystkim na terenach cesarstwa, co w naturalny sposób doprowadziło do wytworzenia się dwóch podstawowych odłamów Kościoła – wschodniego i zachodniego. Wiązało się to z dwoma typami kultury, a także mentalności -nurtem greckim i nurtem łacińskim. Poza tym w cesarstwie istniały także peryferyjne centra kulturowe i narodowe: syryjskie, koptyjskie, etiopskie, ormiańskie i gruzińskie. Niektóre z nich w pewnych okresach odgrywały nawet przewodnią rolę w całym chrześcijaństwie. W procesie rozwoju historycznego wytwarzały się jednak swoiste układy, całkowicie zamknięte i nie podlegające obcym wpływom. Dotyczy to zwłaszcza sytuacji chrześcijaństwa w V wieku, kiedy właśnie w imię haseł narodowych, a po części narodowowyzwoleńczych od jedności kościelnej odeszły Kościoły orientalne, tworząc zamknięte narodowe wspólnoty na Bliskim Wschodzie. Od Soboru Chalcedońskiego (451 r.) chrześcijaństwo ma wyraźnie podwójne oblicze: greckie i łacińskie. Procesowi podziału, zwłaszcza w dziedzinie liturgii, sprzyjało powstanie na Wschodzie nowej stolicy -Konstantynopola, który stał się zarazem centrum kultury greckiej. Pozornie Kościół był jeden, ale de facto już wtedy jedność uświadamiano sobie jedynie w chwilach zagrożenia doktrynalnego, na soborach powszechnych. Ostatni taki sobór, a zarazem ostatnia manifestacja jedności Wschodu i Zachodu, miał miejsce w 787 r. w Nicei. Należy więc odpowiedzieć na pytanie, cóż takiego działo się w tym okresie, że Kościoły stopniowo oddalały się od siebie.

Sądzę, iż najistotniejszym problemem były kwestie eklezjologiczne, czyli wiążące się z doktryną i praktyką życia Kościoła. Na Zachodzie tylko jedna stolica biskupia mogła powoływać się na swoje apostolskie pochodzenie, na Wschodzie natomiast takich stolic były dziesiątki. Jeżeli biskup Antiochii powoływał się na świętego Piotra, to biskupi Koryntu, Tessaloniki, Efezu i innych miast wiązali swoje dziedzictwo z osobą apostoła Pawła, a biskup Jerozolimy – z samym Jezusem Chrystusem i z apostołem Jakubem. Kościół pierwszego tysiąclecia funkcjonował wyłącznie w postaci Kościołów lokalnych. Synody samodzielnie wybierały nowych biskupów i patriarchów, ustalały granice diecezji i prowincji kościelnych. Z czasem wytworzyła się struktura mająca formę pentarchii, tzn. pięciu głównych stolic biskupich, które na soborach uszeregowane zostały w określonym porządku: Rzym, Konstantynopol, Aleksandria, Antiochia i Jerozolima. Ustalając tę kolejność podkreślano, że Rzym i Konstantynopol są stolicami cesarstwa.

Równocześnie jednak rozwijał się inny proces, znacznie bardziej niebezpieczny – proces wzajemnego wyobcowania i oddalania się obu wielkich tradycji chrześcijaństwa. Dotyczyło to nie tylko kultury i mentalności wiernych, ale także teologii. Najbardziej jaskrawym przykładem tego wyobcowania jest kwestia sporu o Filiogue1. Teologia zachodnia wprowadzając ten dodatek do Symbolu wiary (skierowany przeciw arianom) nie liczyła się ze zdaniem wschodniej części Kościoła (Sobór Konstantynopolitański zabronił cokolwiek zmieniać w Symbolu wiary lub do niego dodawać) i nie miała już wtedy żywego kontaktu z jej teologią. Subtelności teologiczne związane z relacjami o charakterze wewnątrztrynitarnym (Duch Święty, „który od Ojca pochodzi”, Jn 15:26) z działaniem ad extra („z mego weźmie i wam objawi”, Jn 16:14) i z synostwem Syna Bożego („Ja i Ojciec jedno jesteśmy”, Jn 10:30), niezwykle drogie myśli wschodniej, nie były brane pod uwagę przez teologów zachodnich. Jeżeli zaś dodamy do tego np. złupienie przez krzyżowców Konstantynopola, wtedy łatwiej zrozumiemy, gdzie należy szukać przyczyn wyjątkowej rezerwy Wschodu wobec tzw. „łacinników”.

Wschód i Zachód to nie tylko dwie różne eklezjologie. Są to przede wszystkim dwie różne wizje chrześcijaństwa, obie jednak bazują na Biblii. Słowo Boże, będące objawieniem dla człowieka, realizuje się w ludzkiej społeczności. To człowiek odczytuje Słowo Boga a chrześcijaństwo wschodnie kładzie nacisk na wspólnotowy charakter jego odczytania. Dlatego też jedynie taka forma poznania Słowa Bożego, podczas soboru, ma walor wyjawienia prawdy. Człowiek jako jednostka poznaje Biblię w kontekście odczytania jej przez wspólnotę, również nauka Kościoła może zostać wyjawiona jedynie w sposób wspólnotowy („przebywali razem i wszystko mieli wspólne”, Dz. 2:44), gdyż Chrystus powiedział Kościołowi, że tam, gdzie dwaj lub trzej są zgromadzeni w Jego imieniu, tam i On jest obecny (Mat. 18:20). Koncepcja ta rzutuje na stosunek prawosławia do dogmatu z 1870 roku2. Trzeba sobie uświadomić, że wszystkie dogmaty kościelne pierwszego tysiąclecia dotyczą kwestii ściśle teologicznych – Trójcy Świętej i osoby Jezusa Chrystusa (także dogmaty maryjne są umiejscowione w kontekście chrystologicznym) – a nie życia Kościoła i nauki o nim. Nauka o Kościele ma charakter okazjonalny i dotyczy takich spraw jak zależność hierarchiczna, porządek stolic biskupich i zawarta jest wyłącznie w kanonach kościelnych, czyli w prawie kościelnym, a nie w teologii. Dogmat bowiem wyraża zawsze prawdę niezmienną i wieczną, Kościół natomiast przeminie tak samo, jak i ten świat.

Przede wszystkim jednak prawosławie jest naznaczone niezwykle silnym akcentem paschalnym. Zmartwychwstanie Chrystusa stanowi wydarzenie wytyczające drogę Kościołowi i budzące optymizm, bo oznacza przezwyciężenie ciemności ludzkiego losu. Dzieje człowieka naznaczone są grzechem, czyli przestępstwem, poczynając od upadku aniołów. Odpowiedzią Boga na grzech jest bezgraniczne miłosierdzie i bezgraniczna miłość. Miłość, jak mówią Ojcowie, popycha Syna Bożego do tego, aby zstąpił z nieba i odkupił ludzkie winy, co dokonuje się przez cierpienie. Na cierpienie świata Bóg odpowiada cierpieniem swego Syna. Prawosławie głęboko wierzy w przemienienie świata, w możliwość Jego przemienienia. Nie oznacza to jednak, że ludzka natura sama z siebie ulegnie przemianie i że człowiek jest w stanie stworzyć idealne systemy rządów, ekonomii i sprawiedliwości. W tym względzie prawosławie jest głęboko pesymistyczne. Jeden z największych myślicieli XX wieku, o. Paweł Fłorenski, wyraził pogląd, że co prawda intencje i zamiary ludzkie mogą być bardzo pozytywne, ale procesy społeczne przebiegają według nieznanych jeszcze praw dynamiki życia społecznego, dając efekty całkowicie odmienne od oczekiwanych. Dlatego też wszelkie „idealne systemy” mogą przynosić jedynie krótkotrwały efekt, a w ostateczności prowadzą do całkowitej klęski. Jedyną radością człowieka -naznaczonego grzechem i cierpieniem – może być tylko Zmartwychwstanie.

Przemienić zaś może człowieka jedynie piękno. Lapidarna opinia Fiodora Dostojewskiego, że piękno zbawi świat, jest wyjawieniem najgłębszej intuicji prawosławia. Piękno to jeden z przymiotów Boga, powinno ono zachwycić człowieka i przemienić go. Dlatego też prawosławie przywiązuje tak wielką rolę do liturgii, do jej piękna, wręcz wspaniałości. Liturgia jest nie tylko sposobem oddawania czci Bogu -każdy dogmat Kościoła musi znaleźć w niej swój wyraz. Określone utwory liturgiczne, o niezwykłym pięknie, mówią o dogmatach – o Bogu w Trójcy Jedynym, o wcieleniu Chrystusa, o Bogurodzicy, o kulcie ikony. Są one zbudowane w określony sposób: zaczynają się od wezwania skierowanego do osoby będącej przedmiotem definicji dogmatycznej (z tego też powodu niektóre dogmaty rzymskokatolickie w ogóle nie mogą być przedmiotem interpretacji liturgicznej). Liturgia jest całościową wizją przedstawiającą dzieje zbawienia i punkt docelowy tych dziejów. Centralnym punktem liturgii jest więc Zmartwychwstanie Chrystusa.

Chociaż można zauważyć, że pogląd prawosławia na temat kondycji ludzkiej jest dość pesymistyczny, to jednak pesymizm ten zostaje przezwyciężony poprzez wizję przemienienia, bo przemienienie człowieka jest aktem Bożego miłosierdzia. Ponieważ Chrystus powiedział: „królestwo moje nie jest z tego świata” (Jn 18:36), oczekujemy z napięciem tej chwili, gdy powstaną „nowe niebo i nowa ziemia” (Obj. 21:1). Owo napięcie eschatologiczne jest stałą cechą teologii i refleksji filozoficznej związanej z prawosławiem. Szczególnie zaś daje się je zauważyć w postawie mnichów. To oni właśnie odcisnęli niezatarte piętno nie tylko na liturgii i sztuce ikony, lecz także na całym życiu Kościoła. Swoisty maksymalizm monastyczny staje się też udziałem wiernych, gdyż jedyny model życia, jaki zna prawosławie, to model monastyczny.

Z kolei uwrażliwienie na rolę Ducha Świętego w Kościele zaowocowało wyniesieniem kultury i sztuki na wysokie miejsce w życiu społecznym – jako domeny Ducha Świętego. Jego Osoba znajduje się w centrum wszystkich sakramentalnych aktów Kościoła. Modlitewne przyzywanie Ducha Świętego, zwane epiklezą, występuje nie tylko w liturgii Eucharystii, lecz także we wszystkich sakramentach i poświęceniach.

* * *

Losy prawosławia były bardzo tragiczne. Złożyła się na nie wielowiekowa niewola turecka na Bałkanach, fałszywa opieka państwa w Rosji, w końcu siedemdziesiąt lat radzieckiego terroru, z którego rozmiarów i skutków często nie zdajemy sobie sprawy. Po upadku Bizancjum myśl prawosławna rozwijała się więc jakby skokowo, wykorzystując sprzyjające okoliczności. Tak było w Rosji na przełomie XIX i XX wieku, a następnie wśród wielonarodowościowej emigracji na Zachodzie. Te krótkie okresy względnego spokoju zawsze owocowały niebywałym rozkwitem myśli, sztuki, teologii i filozofii. Erupcja refleksji religijnej bywała tak wielka, że po eksplozji na przełomie XIX i XX wieku myśl rosyjska do dzisiaj nie została w pełni przyswojona. Podobnie działo się w wypadku św. Grzegorza Palamasa i św. Symeona Nowego Teologa, którzy wyprzedzili swoje czasy; recepcja ich myśli nastąpiła dopiero po kilku wiekach. Analogicznego zjawiska wybuchu myśli religijnej można oczekiwać we współczesnej Rosji. Wiąże się to z faktem, że prawosławie stawia przed człowiekiem problemy niesłychane: jeżeli uczestniczy się w liturgii głoszącej niezgłębione prawdy Boga i zmuszającej do refleksji nad nimi, w tym także nad losami człowieka i świata, to wtedy w nieunikniony sposób człowiek zaczyna sam stawiać problemy i poszukiwać ich rozwiązania. Filozoficzno-teologiczne podejście cechuje nie tylko mnichów i teologów, ale także pisarzy -czego najwspanialszym przykładem jest Fiodor Dostojewski – i malarzy ikon.

„Cud ikony” jest wynikiem zderzenia teologii z określoną formą sztuki. Ikona prawosławna ma za zadanie ukazać to, co jest „całkowicie inne”. Dąży do tego, by pokazać świat przemieniony, świat, który nie jest nasz, ale powinien stać się nasz. Ikona jest dla Kościoła prawosławnego tym samym, czym Słowo, stanowi objawienie Boga, kontynuację teologii, a raczej inną teologię – teologię barw i kształtów. Autentyczna ikona i autentyczna architektura cerkiewna (niestety, w Polsce bardzo mało spotykamy takich przykładów) jest wizją świata przemienionego, która oddziałując w różnorodny sposób, także na ludzką podświadomość, kształtuje człowieka „na swój obraz”. Oznacza to kształtowanie go na „obraz Boga”, gdyż człowiek jest obrazem i podobieństwem samego Boga.

Z tego też powodu nauka o człowieku zajmuje bardzo ważne miejsce w myśli teologicznej i filozoficznej prawosławia. Maksymalizm prawosławny domaga się od chrześcijanina wszechstronnego rozwoju, czego wspaniałe przykłady dali Ojcowie Kościoła i święci. W XX wieku taki przykład wszechstronnego rozwoju intelektualnego i duchowego znajdujemy w osobie o. Pawła Fłorenskiego3, zwanego rosyjskim Leonardem da Vinci. Ostatecznie bowiem chodzi o to, by ukazać człowieka w jego pięknie dziecka Bożego i właśnie święci wytyczają tę drogę. Kanonizacja jest manifestacją faktu, że dany człowiek osiągnął wysoki poziom podobieństwa do Boga i był wierny swemu powołaniu.

W XIX wieku naukę o człowieku i jego celu życiowym w niezwykły sposób wyraził św. Serafin z Sarowa, wielki nie tylko swoją świętością i cudami, ale także swoją nauką. Prawdziwy cel życia chrześcijan-według św. Serafina-polega na zdobywaniu Ducha Świętego, a modlitwa, czuwanie, post, miłosierdzie i inne uczynki spełniane ze względu na Chrystusa są jedynie środkami do tego celu zmierzającymi. Chodzi przecież o to, aby człowiek nieustannie znajdował się w mocy Ducha Świętego. Na dowód, że jest to możliwe w pełni, św. Serafin przedstawił swoje przemienienie, przypominające przemienienie Chrystusa, co świadek opisał w następujący sposób:

Proszę sobie wyobrazić jakby pośrodku słońca twarz człowieka rozmawiającego z wami w błyszczącej jasności południowych promieni słonecznych. Widać ruchy jego ust, zmieniający się wyraz oczu, słychać głos, wyraźnie odczuwa się, że ktoś trzyma was rękoma za ramiona, ale nie tylko tych rąk nie widzicie, nie widzicie też samych siebie ani jego figury, tylko oślepiającą światłość, rozciągającą się daleko, na kilka sążni dookoła, oświetlającą swym jasnym blaskiem śnieg pokrywający polanę.

To przemienienie jest dla nas znakiem, że pomimo wszystkich okropności świata możemy jednak mieć nadzieję.

Ks. dr Henryk Paprocki
[Wykładowca Prawosławnego Seminarium Duchownego i PWST w Warszawie]

 

1 spór o Filioque – Kościół wschodni nie zgodził się ze sformułowaniem Credo, że Duch Święty pochodzi nie tylko od Ojca, ale i od Syna (tac. Filioque, zob. Jn 15:26)

2 chodzi o dogmat o nieomylności papieża w sprawach wiary i moralności

3 został rozstrzelany w 1937 r. na Sołówkach