Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

12 / 1995

LUDZIE BIBLII

Drugi dzień Świąt Narodzenia Pańskiego poświęcony jest w tradycji kościelnej św. Szczepanowi – tym samym radosne wydarzenie narodzin Zbawiciela spięte zostało klamrą z męczeństwem Jego sługi. Kim był Szczepan i co jeszcze łączyło go z Jezusem?

CZŁOWIEK PEŁEN ŁASKI I MOCY

„Szczepan, pełen łaski i mocy, czynił cuda i znaki wielkie wśród ludu” (Dz. 6:8).

Szczepan, mąż zaufania, wybrany jako pierwszy na diakona młodego Kościoła, w którym właśnie zaczęły się rodzić pierwsze wewnętrzne konflikty, tuż po wkroczeniu na nowo-testamentową scenę został następująco opisany przez Łukasza: „pełen łaski i mocy”. Te słowa stanowią najcelniejsze podsumowanie całego jego życia, które – jak chce tradycja – było krótkie, i mogłyby zostać wyryte jako epitafium na grobie tego pierwszego męczennika wiary.

Boża moc, widoczna w życiu Szczepana, została poświadczona w innych miejscach Pisma Świętego. Czynione przezeń „cuda i znaki wielkie” wypływały z nadprzyrodzonego daru i zwróciły na niego uwagę przeciwników, doprowadzając ostatecznie do jego śmierci. Biblia nie precyzuje, jakie cuda i znaki czynił Szczepan. Zapewne uzdrawiał ciała i dusze, może Bóg dawał mu wgląd w u-kryte myśli i sprawy, a może tylko (czy aby tylko?) godził zwaśnionych ludzi, zaprowadzał pokój między braćmi i siostrami, zwłaszcza między wdowami, którymi miał się opiekować? Może pocieszał, doradzał, znajdował zajęcie znudzonym, uspokajał złośników, łagodził niesnaski i ucinał plotki, cierpliwie słuchał i mądrze dysponował powierzonymi pieniędzmi, dzieląc je między potrzebujących tak, aby nikt nie czuł się pokrzywdzony? Może niezwykłym przejawem Bożej mocy i łaski w życiu Szczepana było właśnie to, że umiał postępować z ludźmi, potrafił zażegnywać konflikty wśród wierzących, ciesząc się przy tym powszechnym szacunkiem i autorytetem? Wielki to dar dla sługi Bożego, a zwłaszcza dla diakona, który na pewno niejeden raz miał okazję się komuś narazić, skoro decydował o rozdziale pomocy.

Życie Szczepana, o którym tak niewiele wiadomo oprócz tego, co natchniony autor uznał za istotne – a mianowicie, że był pełen wiary i Ducha Świętego – zmusza nas do postawienia sobie pytania: „Czy jest w moim życiu coś więcej niż suma moich ludzkich cech i zdolności? Co mogę przypisać tylko Bożej mocy działającej we mnie?”

Moc przepełniająca życie Szczepana objawiała się nie tylko w jego czynach, ale i w słowach: „Niektórzy [...] wystąpili, rozprawiając ze Szczepanem, lecz nie mogli sprostać mądrości i Duchowi, z którego natchnienia przemawiał” (Dz. 6:9-10). Szczepan dobrze znał święte Pisma, o czym świadczy jego mowa przed Sanhedrynem (Dz. 7), i był znakomitym apologetą. Ale celem chrześcijanina nie jest opanowanie Biblii na wylot po to, by brylować w polemikach religijnych, ale by ujrzeć, jak Bóg przekształca ludzkie życie.

A życie Szczepana – oprócz Bożej mocy – pełne było również Jego łaski. Słowo „łaska” ma wiele znaczeń, przypomnijmy więc w tym kontekście tylko pewne zdanie, jakie wypowiedziano o Jezusie u progu Jego ziemskiej misji: „Wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się słowom łaski, które wychodziły z ust Jego...” (Łuk. 4:22).

Można być człowiekiem pełnym mocy, a jednocześnie posługiwać się nią w sposób szorstki i pozbawiony wyczucia. Żądania, jakie stawia nam Chrystus, powinniśmy jednak przedstawiać w sposób przystępny, z wyrozumiałością i odwagą. Duch pokoju i pojednania to niezbędny warunek w sytuacji sprzeciwu, a jest to praktycznie niemożliwe bez Bożej łaski.

CZŁOWIEK DĄŻĄCY DO PRAWDY

„Ludzie twardego karku i opornych serc i uszu, wy zawsze sprzeciwiacie się Duchowi Świętemu; jak ojcowie wasi, tak i wy! Któregoż z proroków nie prześladowali ojcowie wasi? Pozabijali też tych, którzy przepowiedzieli przyjście Sprawiedliwego, którego wy teraz staliście się zdrajcami i mordercami. Wy, którzy otrzymaliście zakon, jak wam go dali aniołowie, a nie przestrzegaliście go” (Dz. 7:51-53).

Stojąc przed Sanhedrynem [sądem uprawnionym do orzekania w sprawach religijnych] Szczepan przywołuje dzieje Izraela od czasów praojca Abrahama aż do wzniesienia świątyni Salomonowej pokazując, że Izraelici niezmiennie odrzucali Boży głos, docierający za pośrednictwem wybranych przez Boga posłańców, i trwali w uporze.

Wielki gniew słuchaczy wywołało jednak nie tyle nawet zdemaskowanie ich niewiary, ile odkrycie w staro-testamentowych pismach prawd, które przeoczyli. Szczepan wyjaśnił im, że powinni odstąpić od kurczowego trzymania się takich ziemskich struktur jak np. świątynia, których czas dobiegł już kresu. Kultywowanie stałych rytuałów staje się zbędne w świetle prawdy o zbawieniu i nowym życiu.

I my możemy być zanadto przywiązani do starych struktur i nie chcieć wyrzec się programów czy metod działania, które były skuteczne sto czy pięćdziesiąt lat temu, ale teraz są już przestarzałe i nie docierają do współczesnego pokolenia. Wyzwanie rzucone przez Szczepana Sanhedrynowi pozostaje więc żywe także dla nas.

W słowach Szczepana brzmi jeszcze inna nuta. Zachęca on ludzi, by -jak dawni Izraelici – wyruszyli w drogę zamiast mościć sobie wygodne gniazdka. Wiele wspaniałych rzeczy Bóg uczynił Izraelitom poza Palestyną – zarówno zanim się w niej osiedlili, jak i w diasporze. Wszechobecny Bóg nie jest bóstwem terytorialnym, Jego moc nie wiąże się więc z żadnym regionem geograficznym ani nawet ze świątynią jerozolimską. Lud Boży w czasach Starego Testamentu był zborem pielgrzymów bez stałego zameldowania.

Boże wezwanie do pielgrzymstwa rozlega się echem aż do naszych czasów. Zostaliśmy posłani, by głosić dobrą wieść o zbawieniu całemu światu, poczynając od najbliższego otoczenia (co zresztą bywa najtrudniejsze), a na krańcach Ziemi skończywszy.

Szczepan wykorzystuje doskonale znane swym słuchaczom cytaty ze Starego Testamentu i odnosi je do nowych sytuacji; przypomina też o tym, o czym Kościół zapomniał. Powinniśmy czytać Biblię, aby odkrywać to, co umknęło naszej uwadze. Czy nie zagubiliśmy gdzieś przypadkiem tego, co Biblia mówi o uczniostwie, o tym, jaki mamy robić użytek z naszego majątku, czy o potrzebie skruchy? Pewien purytański uczony czytając Biblię modlił się, by prawda Słowa Bożego zdołała przedrzeć się do jego świadomości.

CZŁOWIEK PROMIENIUJĄCY UFNOŚCIĄ

„A gdy wszyscy, którzy zasiadali w Radzie Najwyższej, utkwili w nim wzrok, ujrzeli jego oblicze niby oblicze anielskie” (Dz. 6:15).

Pewnego księdza pracującego w Afryce zapytano kiedyś o to, co sprawia misjonarzom największą trudność w pracy. Spodziewano się, iż zacznie mówić o kłopotach związanych z tłumaczeniem pojęć i zjawisk obcych danej kulturze, on tymczasem odparł: „Najgorsze jest to, że misjonarze nie umieją rozwiązywać konfliktów”.

Dla Szczepana radzenie sobie z konfliktami nie było nowością, potrafił robić to z odwagą i miłością, „albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, lecz mocy i miłości, i powściągliwości” (II Tym. 1:6). W przeciwnym razie nie powierzono by mu tak ważnego zadania, jak zażegnanie rodzącego się w zborze jerozolimskim konfliktu między chrześcijanami pochodzącymi z Żydów i z pogan. Szczepan promieniował ufnością w obliczu wszelkich przeciwności i w nieprzyjaznym otoczeniu, co zawsze doprowadza wrogów do wściekłości, nic więc dziwnego, że ostatecznie przypłacił to życiem.

Z czego brała się ta niewzruszona ufność, która sprawiła, że zamiast być przestraszoną i zaszczutą ofiarą umarł jako triumfator? Szczepan poznał sekret przemienionego życia. Członkowie Sanhedrynu patrząc na niego widzieli „oblicze jego niby oblicze anielskie”, bo wewnętrzna zmiana, jaka zachodzi w człowieku pod wpływem przemieniającego, tj. uświęcającego działania Ducha Świętego, nie może się nie uzewnętrznić. Z twarzy Szczepana można było wyczytać Bożą obecność. Paweł opisał to później następująco: „My wszyscy tedy, z odsłoniętym obliczem, oglądając jak w zwierciadle chwałę Pana, zostajemy przemienieni w ten sam obraz, z chwały w chwałę, jak to sprawia Pan, który jest Duchem” (II Kor. 3:18).

Wyraz twarzy wielu chrześcijan w kościele kojarzy się tymczasem z konwencjonalnym zdjęciem legitymacyjnym – dominuje na nim powaga i sztywność, oczom zaś brakuje żywej iskry. Tymczasem ci chrześcijanie, którzy nie utracili swego duchowego dziecięctwa lub którzy je odzyskali (nie chodzi tu o infantylność, a o owo niezbędne „stanie się jak dzieci”) nie przypominają wcale nabożnych, choć martwych kościelnych figur.

Ale ufność Szczepana wynikała z czegoś jeszcze: Bóg dał mu skosztować przedsmaku nieba i uchylił przed nim rąbka niebiańskiej chwały, a to przeżycie nie może pozostawić człowieka takim jak przedtem. Umierający Szczepan utkwił wzrok w górze, bo ujrzał rozstępujące się niebo i Jezusa, który stał po prawicy Bożej, żeby za nim świadczyć. Jest to jedyny w Nowym Testamencie fragment mówiący – dwukrotnie zresztą, co podkreśla niezwykłość tej sceny (zob. Dz. 7:55-56) – o tym, że Jezus stoi po prawicy Boga; zazwyczaj czytamy, że zasiadł lub siedzi po prawicy swego Ojca. Oto teraz jednak Zbawiciel wstał ze swego tronu, aby powitać i przyjąć Szczepana do ojcowskiego domu i do oczekującej go chwały.

Promieniujący ufnością Szczepan, wpatrzony w oblicze czekającego nań Jezusa, przed śmiercią modli się o wybaczenie dla swych prześladowców. Na progu niewidocznej dla nich, a daleko wspanialszej rzeczywistości to przebaczenie wypływa zeń niejako naturalnie. Konający Szczepan, przepełniony Bożym pokojem i miłością, triumfuje, a przypuszczające ostateczny atak zło jest w gruncie rzeczy bezsilne – może go wprawdzie zranić i zabić, ale nie jest zdolne nawet odwrócić jego uwagi od Jezusa, zarazić go swą nienawiścią i odebrać mu wspaniałej nagrody, tak samo jak wcześniej nie mogło powstrzymać jego Pana i Zbawiciela.

Ale to, co wydaje się tak naturalne i łatwe dla Szczepana, nam może sprawiać olbrzymią trudność. Słowo „wybaczam” więźnie nam w gardle i nie potrafimy się przemóc, by je wypowiedzieć. Przebaczenie nie zawsze jest czymś, czego łatwo udzielić.

Musimy jednak pamiętać, że nie równa się ono przyzwoleniu na niewybaczalne zachowanie. Oznacza raczej, że dochodzimy do miejsca, w którym znalazł się Szczepan, a perspektywa, jaka się wówczas przed nami rysuje, sprawia, że szczerze mówimy to, co i on powiedział. Wybaczanie to naturalna jak oddychanie cecha chrześcijańskiego życia i oznaka duchowego rozwoju.

TRIUMFUJĄCY ŚWIADEK

„I kamienowali Szczepana, który się modlił tymi słowy: Panie Jezu, przyjmij ducha mego” (Dz. 7:59).

Śmierć Szczepana jest przykładem tragedii, która zamienia się w triumf. Stał się on pierwszym męczennikiem Kościoła i chociaż Bóg nie pochwala aktów przemocy, to przecież mocen jest obrócić zło w dobro.

Równie dobrze to Szczepan mógłby wypowiedzieć słowa zapisane przez apostoła Pawła: „Albowiem dla mnie życiem jest Chrystus, a śmierć zyskiem” (Flp. 1:21). Żył w myśl tej prawdy, wybrał więc ten zysk. A raczej Bóg to, co ludzie powszechnie uważają za tragedię i stratę, obrócił w wielokrotny zysk. Na czym ten zysk polega?

Po pierwsze, śmierć Szczepana stała się ważnym czynnikiem, który doprowadził do nawrócenia Saula z Tarsu, czyli apostoła Pawła. Fakt, że – jako bezpośredni świadek tej egzekucji – wspominał o tym po latach, świadczy, jak wielki wpływ ta śmierć na nim wywarła. Przywołując w pamięci swoje nawrócenie, Paweł przytacza wyznanie złożone Jezusowi: „gdy lała się krew świadka Twojego, Szczepana, ja sam przy tym byłem i pochwalałem, i strzegłem szat tych, którzy go zabijali” (Dz. 22:20, por. Dz. 7:58-8:1).

Po drugie, śmierć Szczepana -choć okryła Kościół żałobą (Dz. 8:2) – okazała się wielkim triumfem, gdyż zmusiła chrześcijan do wyjścia poza Jerozolimę i doprowadziła do rozszerzenia się Dobrej Nowiny. Uciekając przed prześladowaniami chrześcijanie rozproszyli się, zanosząc Ewangelię ludziom, którzy nigdy dotąd jej nie słyszeli.

Dla ludzi wierzących śmierć jest zwycięstwem, a całe ich życie – aż po ów nieuchronny kres – spoczywa bezpiecznie w Bożych rękach. Możemy więc oczekiwać jej z ufnością, a gdy przyjdzie – modlić się tak, jak Pan Jezus do Ojca i jak Szczepan: Panie, przyjmij mego ducha.

Oprac, na podstawie „Decision” 12/87