Drukuj

9 / 1995

BYĆ MNIEJSZOŚCIĄ W HOLANDII

Być mniejszością

Wierzyć w wolności to tytuł najnowszej książki niemieckiego teologa Eugena Drewermanna. Wolność wiary stanowi też naczelną zasadę, którą kieruje się holenderski protestantyzm liberalny (albo wolnomyślicielski). Chcę poświęcić mu pierwszy artykuł z cyklu Być mniejszością w Holandii.

W założeniu miały to być wizerunki Kościołów, których pozycję na holenderskiej mapie wyznaniowej można porównać z tą, którą w Polsce zajmuje Kościół ewangelicko-reformowany. Okazało się jednak, że określenie „mniejszość” zawiera w sobie jeszcze inną treść. Podobnie jak na całym Zachodzie, Kościoły w Holandii zaczynają zajmować pozycję mniejszościową i wydaje się, że w krótkim czasie staną się po prostu mniejszością w społeczeństwie – pisał rok temu w artykule z serii Wierzyć w mniejszości?, wydanej na 140-lecie Uniwersytetu Teologicznego w Kampen, dr Klaas Zwanepol. Moim zdaniem – a patrzę na ten proces świeżym okiem – to już nastąpiło. Bycie mniejszością oznacza, iż należy się do wspólnoty ludzi wierzących i że ta wspólnota stanowi mniejszość w zlaicyzowanym społeczeństwie. Sytuacja taka rodzi nowe pytania, problemy i zadania. Jak widzą je przedstawiciele różnych wspólnot wyznaniowych i tradycji? Jak próbują na nie odpowiedzieć? Czy pytania, które stawiają, i odpowiedzi, których poszukują, mogą stanowić źródło inspiracji dla nas – polskich ewangelików?

Korzenie

W najogólniejszym sensie holenderski termin vrijzinnig (wolnomyślicielski, liberalny) odnosi się do Kościołów i organizacji kościelnych o różnej genezie i historii, które również dziś nie stanowią zwartej wspólnoty, chociaż w wielu rejonach Holandii współpracują ze sobą bardzo blisko.

Historyczne korzenie liberalnego protestantyzmu sięgają Reformacji. W XVI i XVII stuleciu ukształtowały się dwie grupy, które dały początek temu kierunkowi: mennonici i remonstranci. Pierwsza z nich jest związana z osobą fryzyjskiego reformatora Mennona Simonsa i plasuje się w nurcie anabaptystycznym (praktykującym świadomy chrzest w wieku dorosłym), zajmując jego umiarkowane, pacyfistyczne skrzydło. Powstanie drugiej wiąże się z okresem gwałtownych sporów wokół doktryny predestynacyjnej w Holenderskim Kościele Reformowanym w pierwszych dziesięcioleciach XVII w. Remonstranci, zwani też od nazwiska swego duchowego patrona Arminiusza – arminianami, gwałtownie przeciwstawiali się predestynacji w jej skrajnej, scholastycznej formie, którą przyjęto na Synodzie w Dordrechcie (1618-1619) i która stalą się doktryną obowiązującą holenderskich reformowanych przez następne stulecia. W dziejach remonstrantów jest również polska karta, gdyż duży wpływ na ideowe oblicze arminianizmu wywarli arianie (bracia polscy), którzy po wygnaniu z Rzeczypospolitej w 1658 r. znaleźli schronienie m.in. w Niderlandach.

Współcześnie obydwa te kierunki tworzą odrębne, niewielkie wspólnoty kościelne, stanowiąc historyczny łącznik pomiędzy czasami Reformacji a współczesnym protestantyzmem wolnomyślicielskim. Obecny przekrój ewangelickich liberałów w Holandii uzupełniają ponadto: istniejąca od 125 lat Wolnomyślicielska Wspólnota Wiary (Vrijzinnige Geloofsgemeenschap) oraz obchodzące w tym roku swe 90-lecie Zjednoczenie Wolnomyślicielskich Reformowanych (Vereniging van Vrijzinnige Hervormden). Wspólnoty te dysponują własną rozgłośnią radiową, a od kilku miesięcy wspólnie wydają również czasopismo „Vrijzicht”.

Jezusowe opowieści

Poszukując korzeni wolnomyślicielskiego protestantyzmu trafiłem tam na krótki artykuł ks. Dicka Wernera, który tak komentuje nauczanie Jezusa w Palestynie: [Jezus] Me napisał żadnej książki, nawet jednej litery, opowiadał jedynie przypowieści, które zawierały jego poselstwo. [...] Opowieść przekazywano dalej, aż wreszcie stalą się rodzajem światopoglądu czy religii. Z biegiem stuleci dołączyły do niej różne zawikłane kwestie, które niewiele miały wspólnego z samą opowieścią. [...] Systematyzowano wyznania wiary, zakładano Kościoły. Ludzie bywali prześladowani, skazywani na śmierć za „heretyckie” myślenie. [...] Zapełniono cale biblioteki komentarzami do wypowiedzi człowieka, któremu pewnie na myśl nie przyszło, do jakich podziałów między ludźmi doprowadzą przeróżne sposoby komentowania jego opowieści. Słowa te potwierdza ks. Gert-Jan de Gram z Deventer, duszpasterz kampeńskiej grupy wolnomyślicielskich reformowanych: Wystarczy prześledzić rozwój doktryny kościelnej. Samo pojęcie doktryny trudno pogodzić ze zwiastowaniem Jezusa: dynamicznym, otwartym, dalekim od wszelkiej systematyzacji. Tak jak u innych rabinów podstawą tego zwiastowania była zawsze opowieść, nigdy zaś wykład dogmatów.

Czy liberalny protestantyzm jest kontynuacją reformacyjnego powrotu do źródeł? A może chodzi o coś więcej? Powróćmy do artykułu ks. Wernera: Opowiadanie jest nie-dogmatycznym sposobem obchodzenia się z wiarą i prawdą. Opowieści tej nie przekazuje się z powodu jej znaczenia historycznego czy literalnego, ale dzięki odniesieniom egzystencjalnym. Pytamy: jak my sami możemy wkroczyć w tę opowieść? Gdzie się znajdujemy? Czy tylko czytamy księgi, czy też wydobywamy z nich coś dla siebie? Przekazujemy opowieść [ewangeliczną – red.] dalej ponieważ dotyczy nas ona na różne sposoby, co więcej – zawiera do nas adresowane przesłanie. Sztuką jest odkrywać je ciągle na nowo.

Liberalni protestanci wyciągają z tego następujący wniosek: przestańmy nauczać w Kościele, tzn. prawić ludziom kazania, a zacznijmy opowiadać, i to w taki sposób, by da każdego stało się jasne, że jest kimś więcej niż tylko słuchaczem, że znajduje się w centrum opowieści – wraz z całą swą osobowością, bagażem doświadczeń i przeżyć.

Powołani do wolności

Przy całej rezerwie do przeszłości Kościoła, zwłaszcza teologicznej, mają liberałowie kilka postaci, do których odwołują się szczególnie chętnie. Istotne miejsce zajmuje wśród nich... Ulryk Zwingli. Ten wybór może się nam wydawać nieco dziwny, gdyż w Polsce Zwingli – jeżeli w ogóle jego nazwisko komuś coś mówi – ma opinię reformatora radykalnego i bezkompromisowego zarówno w poglądach, jak i w działaniu. W Holandii natomiast niezbyt często myśli się o nim jak o reformatorze porównywalnym z Lutrem czy Kalwinem. Dla Holendrów jest on przede wszystkim teologiem i humanistą. Zwingli w swoim sposobie widzenia religii byt najbliższy duchowi renesansu mówi ks. de Gram. – Źródeł jego teologu należy poszukiwać nie tylko w tradycji biblijnej, lecz również w myśli starożytnych Greków i Rzymian, a także w specyficznym pojmowaniu świata [charakterystycznym da] mieszkańców ówczesnej Szwajcarii: ludzi prostych, nieskorych do zawiłych spekulacji myślowych, miłujących wolność i czujących się wolnymi.

Samodzielność i swobodę dociekań światopoglądowych uosabia w Holandii przede wszystkim Erazm z Rotterdamu. Jego Pochwałę głupoty do dziś znaleźć można w podręcznej biblioteczce każdego holenderskiego inteligenta. Erie Verseput, sekretarz krajowy Zjednoczenia Wolnomyślicielskich Reformowanych, wyjaśnia tę aktualność następująco: Humanizm Erazma należy do okresu późnego renesansu, a ówczesny światopogląd do tej pory uznajemy za swój. Ludzie nadal chcą samodzielnie studiować, samodzielnie decydować. Nikt nie musi myśleć w biało-czarnych kategoriach.

Liberalny protestantyzm plasuje się więc wyraźnie w centrum – pomiędzy zdogmatyzowanym myśleniem kościelnym i stopniowo uwalniającym się od wszelkich zewnętrznych autorytetów stylem myślenia współczesnego człowieka. Przy tym, wbrew klasycznej „reformatorskiej” tradycji myślowej, wolnomyślicieli cechuje daleko posunięty optymizm w widzeniu osoby ludzkiej. Pomimo straszliwych doświadczeń, jakich nie poskąpił nam wiek XX, w ich światopoglądzie bez trudu odnajdziemy echa renesansowego antropocentryzmu i przepełnione go wiarą w człowieka stylu uprawiania teologii z przełomu XIX i XX wieku. Czy nie ma w tym pewnej naiwności? Me próbujemy udawać, że nic złego się wokół nas nie dzieje. Wierzymy jednak w potężny ładunek dobra, który Bóg umieszcza w człowiekupróbuje rozwiać moje wątpliwości wątpliwości ks. de Gram.

Sami jednak dostrzegają pewien anachronizm tej postawy. Jak mówi Erie Verseput Gdy czytam na przykład Alberta Schweitzera, wciąż mnie to inspiruje, ale czas biegnie. Ludzie stali się mniej optymistyczni w spojrzeniu na siebie samych i życie społeczne. Współcześnie liberalni ewangelicy reformowani nawiązują więc raczej do myśli Hansa Kunga i Edwarda Schillebeeckxa-„niepokornych” teologów katolickich – czy równie oryginalnego ich reformowanego kolegi H. M. Kuiterta -niezwykle popularnego wśród kościelnej „lewicy” w Holandii. Jednak ten typ religijności, tak – zdawałoby się – doskonale dopasowany do mentalności współczesnego człowieka – nie przeżywa obecnie okresu rozwoju. Wręcz przeciwnie, liczba członków grup wolnomyślicielskich systematycznie spada. Może więc „trudna wolność” (to określenie Emmanuela Lśvinasa znakomicie tu pasuje), którą proponują reformowani liberałowie, wcale ludziom nie odpowiada? Ci, którzy zdecydowanie i konsekwentnie wybierają swobodę myślową, najczęściej szukają sobie miejsca poza Kościołem. Członkowie różnych wspólnot chrześcijańskich z kolei, zagubieni w gąszczu przeróżnych koncepcji teologicznych, tęsknie wyglądają solidnego gruntu, jaki oferują sekty, grupy o nastawieniu fundamentalistycznym czy nauczanie papieskie. Z drugiej jednak stronyprzekonuje ks. de Gram – wiele naszych postulatów stało się już dobrem powszechnym: naukowo-krytyczne badania Biblii, swoboda wewnętrznego żyda Kościoła, ordynacja kobiet...

Czym jest więc liberalny protestantyzm w wersji współczesnej? Dalekim echem złudzeń z epoki, która z dzisiejszej perspektywy może wydawać się piękna i mniej stresująca niż obecne czasy? Swoistą próbą dostosowania Kościoła do współczesności? A może formą aktywnej odpowiedzi na poselstwo apostola Pawła: Wy do wolności powołani zostaliście, bracia (Gal. 5:13a)?

Jarosław Kubacki