Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

5 / 1995

Jako obserwator i jednocześnie uczestnik minionej epoki chciałbym wyrazić swój punkt widzenia w sprawie poruszonej w artykule redakcyjnym „Wrzód do przecięcia” („Jednota”2/95). Pochodzę z terenów województwa białostockiego. Po wyzwoleniu, od 1945 do 1948 roku, w okolicach mego miejsca zamieszkania działy się wydarzenia wprost przerażające. W czasie okupacji działały tutaj dobrze zorganizowane oddziały Armii Krajowej. Pod koniec okupacji, z różnych powodów, intensywniej zaczęła rozwijać się organizacja Narodowych Sił Zbrojnych. Po wycofaniu się Niemców teren praktycznie zdominowany został przez NSZ. O ile w czasie okupacji obowiązywał rygor organizacyjny, o tyle po wyzwoleniu w szeregi tej organizacji zakradała się anarchia. Efekty tego dla społeczeństwa były okrutne. Grabieże, gwałty, mordy stawały się codzienną praktyką. [...] Tak, to były straszne czasy. Nie życzę nikomu, aby coś podobnego przeżywał jeszcze raz.

Jeżeli dziś ktoś usiłuje wmówić, że działalność władzy z tamtego okresu uznać należy za zbrodniczą, a jednocześnie gloryfikuje w tym okresie działalność chłopców z ryngrafami, wznosząc ku ich chwale modły – to moim zdaniem zachowuje się jak szkapa dorożkarska, której założono naślepniki, by mogła zdążać w nakreślonym jej kierunku. [...] Faktem jest, że w późniejszym okresie „władzę ludową” cechowała działalność Świętej Inkwizycji. Jednak mimo wszystko od Św. Inkwizycji różniła się tym, że z biegiem czasu podlegała prawu ewolucji. [...] Owszem, według mojego mniemania, w tym okresie popełnione zostało ogromne przestępstwo, a raczej zbrodnia w wymiarze moralnym (i nie tylko) – na narodzie mazurskim. Przez setki lat nie udawało się Niemcom zgermanizować Mazurów, a myśmy to uczynili zaledwie w przeciągu kilku lat. Obecnie wokół tego tematu panuje cisza. [...] Zasygnalizowany został także casus „Helski-Jaruzelski”. Generał W. Jaruzelski nie jest moją sympatią (mam swoje powody), nie mniej podziwiam go i darzę najwyższym szacunkiem. Uważam, że jest najbardziej tragiczną postacią naszych czasów. [...] W okresie sprawowania przez W. Jaruzelskiego władzy, [...] kiedy przewodniczący Episkopatu przebywał na szpitalnym leczeniu, generał złożył mu wizytę. I oto mamy obraz naszej rzeczywistości chrześcijańskiej. Role się odwróciły. Generał został brutalnie i dotkliwie pobity [...]. Sądziłem, ba, byłem autentycznie przekonany, że [...] zajmie publicznie stanowisko [w tej sprawie] [...] Episkopat, Polska Rada Ekumeniczna i inne nie będące w niej Kościoły i związki. I co? Ano nic! [...] Od takiego chrześcijaństwa ustrzeż mnie, Panie.

Także tocząca się na łamach „Jednoty” dyskusja na temat wspólnej konfesji polskich ewangelików skłania mnie do wyrażenia opinii. Odnoszę wrażenie, że poruszone zagadnienie posiada istotną wymowę wykraczającą daleko poza opłotki konfesyjne [...]. Jest faktem, że w dobie obecnej obserwuje się zjawisko, nie tylko na Zachodzie, ale także i u nas, obojętnienia bądź nawet odchodzenia ludzi od głoszonych przez Kościoły wartości. [...] Dlaczego ludzie obojętnieją, co jest tego powodem? W jakich okolicznościach człowiek porzuca wyznanie, religię, światopogląd? Chyba wówczas, gdy stwierdza, że wyznawane przez niego wartości w pewnym momencie zaczynają okazywać się kruche, tj. nie mogą się ostać pod naporem rzeczywistości. Następuje wtedy przewartościowanie pojęć i [...] – w zależności od struktury psychicznej człowieka – zapada decyzja: albo o zmianie [...] na to, które mu najbardziej odpowiada, albo – ze względu na uwarunkowania (rodzina, środowisko itp.) – o formalnym pozostaniu przy „starym”, podczas gdy faktycznie nie jest już jego wyznawcą. [...]

Trzeba uzmysłowić sobie, że oddziaływanie „świata zewnętrznego” będzie się stawało coraz bardziej agresywne. A czy praktykowana przez Kościoły dotychczasowa argumentacja jest w stanie rozchwiać rodzące się wątpliwości wyznawców? Współczesny człowiek, ażeby mógł godnie egzystować, musi znaleźć przekonywającą i jednoznaczną odpowiedź na wiele nękających go pytań. Na przykład. Czy dobro pociąga za sobą nagrodę, a zło karę? Ileż to razy zbrodniarz swobodnie buja po świecie, a ludzie niewinni giną w więzieniu. Przeciętni i mierni zdobywają dostatki i stanowiska, a ludzie istotnej wartości uginają się pod brzemieniem upokorzeń, niedostatku i nędzy. Nienawiść i zazdrość podcinają pracę i życie czynu. Tłumaczenie tych zjawisk sakramentalnym „Tak się Panu upodobało” albo „Niezbadane są wyroki Opatrzności” – nie dociera już do mentalności współczesnego człowieka. Przynajmniej ja takiej argumentacji już nie akceptuję.

Czy w dalszym ciągu należy wierzyć w teorię o wybranych i o z góry skazanych? Czy to jest rzecz przypadku? Czy można jednak zakładać, że w świecie przez Boga wzniesionym życie ludzkie podlega ślepemu kaprysowi losu? [...] Podobnych dylematów współczesny człowiek, ten, który analizuje, spotyka mnóstwo. Dopóki nie znajdzie zadowalającej odpowiedzi, dopóty nie zazna spokoju. W swojej rozterce ducha – nie mogąc już zaakceptować „praw starych”, a nie znając jeszcze „nowych” – popada w stan apatii lub negacji. [...]

Wracając jednak do opracowania wspólnej konfesji [...], uważam, że [...] dająca się wyczuć w dyskusji na łamach „Jednoty” tonacja tożsamościowa, tj. zmierzająca do zaakcentowania tradycji reformowanej bądź luterańskiej, nie wydaje się być zasadna. [...] Wyobrażam sobie, że wspólna konfesja powinna dawać ludziom impuls do podejmowania trudu przetwarzania swojej mentalności. Celem konfesji powinno być inspirowanie i prowokowanie do podejmowania [...] pracy nad szybszym wzrostem duchowym. Tak mi się wydaje, że nie ma takiej mocy na Niebie i Ziemi, która mogłaby pomóc człowiekowi w duchowym rozwoju wbrew jego woli. Dlatego też uważam, że wspólnej konfesji nie powinno się adresować wyłącznie do ewangelików, lecz do tych wszystkich, którzy już nie widzą siebie w „starym”, a pragnęliby podjąć pracę nad przetworzeniem swojej osobowości.

ZENON HAS
Gdańsk

W poszukiwaniu prawdy historycznej

Najbardziej istotną wypowiedzią w trzecim tegorocznym numerze „Jednoty” jest tekst tyczący spraw nie rozliczonej przeszłości peerelowskiej: „Wrzód do przecięcia”. Dziękuję Państwu za zamieszczenie tych słów – tu już nie chodzi tylko o przeszłość, ale o naszą, jakże dramatyczną, teraźniejszość. W tym zespole spraw leży w moim odczuciu trzon kryzysu środowiska ewangelickiego w naszym kraju. Sprawy personalne nakładają się na poszukiwanie prawdy historycznej, zacierając wyrazistość jej konturów. Wcześniej czy później ludzie wrócą do tych problemów, być może następne, niezaangażowane bezpośrednio pokolenie.

A teraz chciałabym podzielić się z Państwem jeszcze jedną, bardzo aktualną sprawą, która dotyczy wydarzeń dzisiejszych, bardzo blisko ewangelików dotyczących, a zamilczanych zupełnie. Chodzi o przygotowywaną w maju tego roku kanonizację Jana Sarkandra. Przygotowują się wielkie uroczystości kościelne w Ołomuńcu, Holeszowie i w naszym na Śląsku Cieszyńskim położonym Skoczowie, miejscu urodzenia Sarkandra. Rzecz w tym, że cała sprawa jest otaczana aurą hagiograficzną, pod którą giną i stają się nieczytelne fakty historyczne. Jak to naprawdę było? Wojna trzydziestoletnia wydaje się dotąd nie do końca wyświetlonym rozdziałem historii. Zdziczenie, nędza, strach, przemoc i w tym wszystkim sprowadzanie na Śląsk, poza granice Rzeczypospolitej zatem, oddziałów złej sławy lisowczyków. Jaka była w tym naprawdę rola Sarkandra? O to pytać będą ewangelicy, przede wszystkim nasza młodzież ewangelicka, i nie bardzo wiem, gdzie może się dowiedzieć prawdy. Jedynym źródłem informacji jest, w stylu bardzo kontrreformacyjnym utrzymana, hagiograficzną biografia Sarkandra, szeroko obecnie rozpowszechniana w mass-mediach. Co my na to? Czy nie znalazłby się kompetentny historyk (prof. Tazbir?), który sine ira et studio przedstawiłby sprawy tak, jak się wtedy miały? Obawiam się, że tak jak obecnie rzecz wygląda, sprawy idą w kierunku dyskredytowania ruchu reformacyjnego tamtego czasu, a na zasadzie swoistego myślenia peranalogiam- i współczesnego. Niewiele w tym ducha ekumenizmu, obawiam się.

EWA CHOJECKA
Bielsko-Biała

Czytelników, którzy z związku z kanonizacją Jana Sarkandra sygnalizują nam potrzebę zamieszczenia na tamach „Jednoty” obiektywnej publikacji historycznej na temat wydarzeń z czasów wojny trzydziestoletniej na Śląsku Cieszyńskim (powyżej publikujemy list prof. Ewy Chojeckiej w tej sprawie), informujemy, że tekst taki najprawdopodobniej ukaże się już za miesiąc, w numerze czerwcowym.

Redakcja