Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

3 / 1995

Grecki wyraz koinonia (łacińskie communio) oznacza wspólnotę, współuczestnictwo a także zgromadzenie współwyznawców. Tegoroczny Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan (18-25 stycznia) przebiegał pod hasłem „Koinonia – wspólnota w Bogu i między nami”, stanowiącym kontynuację tematu sprzed roku: „Kościół – Dom Boży. Wezwani, aby mieć jedno serce i jedną duszę” (Dz. 4:32). Przewodnią myślą wszystkich nabożeństw i kazań było podobieństwo o krzewie winnym i latoroślach z 15. rozdziału Ewangelii Jana.

W tym roku, podobnie jak w latach minionych, Tydzień Modlitw o Jedność wydłużył się w Warszawie do trzech tygodni. W dniach poprzedzających jego właściwy termin oraz w dniach następujących po tym terminie nabożeństwa odbywają się w kościołach rzymskokatolickich. Są ekumeniczne z ducha, a w liturgii, często jako kaznodzieje, uczestniczą duchowni innych wyznań.

Jednemu z takich nabożeństw (10 stycznia, kościół Św. Krzyża, gdzie spoczywa serce Fryderyka Chopina) przewodniczył wieloletni wiceprzewodniczący Komisji Episkopatu ds. Ekumenizmu, ks. bp Władysław Miziołek, a kazanie wygłosił duchowny ewangelicko-reformowany, ks. Bogdan Tranda. Było to kazanie optymistyczne, rozpoczęte wezwaniem z Ps. 97: „Radujcie się, sprawiedliwi, w Panu!”, i propozycją skierowaną do zgromadzonych: „Uśmiechnijcie się!”, bo – mimo złych wieści płynących z radia, telewizji i gazet – powodów do radości mamy sporo. W sytuacji, gdy wielu ludzi nie umie i nie chce ze sobą rozmawiać czy choćby tylko wysłuchać racji drugiej strony, fakt, że na nabożeństwach ekumenicznych gromadzą się tłumy, jest objawem budzącym radość i nadzieję. Radością może też napawać powszechny, wręcz entuzjastyczny udział społeczeństwa, zwłaszcza młodzieży, w akcji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Przechodząc do komentowania dwóch tekstów stanowiących podstawę kazania: starotestamentowego (I Mojż. 11:1-9), opisującego, jak Bóg podzielił i rozproszył ludzi, uniemożliwiając im budowę wieży w mieście Babel, oraz nowotestamentowego wezwania apostoła Pawła: „Proszę was, bracia, abyście wszyscy byli jednomyślni i aby nie było między wami rozłamu” (I Kor. 1:10), kaznodzieja zwrócił uwagę na ich pozorną sprzeczność, w której uzewnętrznia się Boża logika. Apostoł ujął to następująco: „To, co u świata głupiego, wybrał Bóg, aby zawstydzić mądrych, i to, co u świata słabego, wybrał Bóg, aby zawstydzić to, co mocne” (I Kor. 1:27). Musimy więc zdobyć się na pokorę i wyjście poza własne schematy myślenia – naprzeciw innym, a rozważając Słowo Boże powinniśmy zadawać sobie pytanie, czy umiemy słuchać tego, co Bóg mówi do nas przez proroków, swego Syna, apostołów i wydarzenia naszego życia.

Z kolei w rzymskokatolickim kościele św. Teresy (11 stycznia) wygłosił kazanie inny duchowny ewangelicko--reformowany, ks. bp Zdzisław Tranda, i oparł je w całości na perykopie o krzewie winnym. Zwrócił uwagę na trzy najważniejsze elementy tej metafory: na wspólny pień, czyli Jezusa Chrystusa, na gałęzie (latorośle) z tego pnia wyrastające, czyli Kościoły, oraz na trwanie, czyli ich umocowanie we wspólnej wierze w Jezusa Chrystusa. Pokryta pączkami gałąź, odcięta od pnia, zakwitnie wsadzona do wazonu i będzie przez kilka dni cieszyć oczy. Ale wkrótce zwiędnie i trzeba ją będzie wyrzucić. Nigdy nie wyda owocu. Chrześcijanie tylko wtedy wydają owoce, gdy trwają w Chrystusie – bo z Niego czerpią siłę. Łączy ich więc wspólnota w Bogu, modlitwa i nadzieja zbawienia, ale także wydawanie owoców już tu, na ziemi, w postaci świadectwa, diakonii i przezwyciężania zła dobrem.

Jeszcze kilku kaznodziejów odwoływało się do obrazu krzewu winnego, wydobywając za każdym razem jakiś nowy jego element i akcentując inną myśl. Ks. Włodzimierz Nast (lut.), przemawiając w katedralnym kościele polskokatolickim podczas nabożeństwa inaugurującego oficjalnie (18 stycznia) Tydzień Modlitw, przypomniał, że Pan oczekuje od nas owoców, ale wydawanie dobrych owoców uzależnione jest m.in. od obcięcia suchych pędów z gałęzi. Taki zabieg oczyszczenia miał miejsce w historii nie raz. I choć bolesny, był przecież konieczny. Jednoczy nas ten sam pień – stwierdził ks. Roman Indrzejczyk (rzym. kat.). Odżywiając się tymi samymi sokami, latorośle wyrastają ku niebu, chrześcijanie dążą do tego samego celu. Z kolei ks. prof. Michał Czajkowski (rzym. kat.) wygłaszając kazanie w kościele mariawitów (19 stycznia) zwrócił uwagę na myśl zawartą w słowach Jezusa: „Jeżeli we mnie trwać nie będziecie...” oraz „latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie”. Kościół to nie organizacja, jeśli więc odcinamy się od Kościoła, trzeba nas wrzucić do ognia jak suche gałęzie. Kazanie swoje Ksiądz Profesor zakończył taką modlitwą: „Dziękujemy Ci, Boże, Krzewie Winny, że nas obdarzasz Twoją mocą i miłością. Bez Ciebie niczego nie możemy uczynić – z Tobą wszystko. Nie dozwól, byśmy się od Ciebie kiedykolwiek odłączyli”.

Na centralnym nabożeństwie Tygodnia Modlitw (metodystyczna kaplica Dobrego Pasterza, 22 stycznia) przemawiali aż trzej kaznodzieje: ks. bp Zdzisław Jaworski (mariaw), ks. bp Bronisław Dembowski, rzymskokatolicki ordynariusz włocławski, i superintendent naczelny, ks. Edward Puślecki (met.). Każdy z innego punktu widzenia interpretował pojęcie koinonia. Mariawita kładł nacisk na związek między wezwaniem do wspólnoty z Bogiem i chrześcijan między sobą a pojęciem Kościoła jako Domu Bożego, w którym wszyscy są powołani do tego, by mieć „jedno serce i jedną duszę”. Katolik, odnosząc się do wyrażanego przez niektóre środowiska kościelne rozczarowania z powodu powolnego tempa jednoczenia się chrześcijan, wyraził swoją radość z ogromnego postępu, jaki już się dokonał w stosunkach między Kościołami, oraz przytoczył słowa Jana Pawła II z książki „Przekroczyć próg nadziei”, iż pod koniec drugiego tysiąclecia dla chrześcijan stało się jasne, że podziały są sztuczne. Stwierdził też, iż jeśli tylko dyskutującymi powoduje miłość, to występujące między nimi różnice zdań prowadzą do pogłębionego rozumienia prawd wiary. Miłość jest rzeczą podstawową. Jeśli jej nie mamy, następuje bijatyka, a Ciało Chrystusowe jest nie tylko podzielone, lecz i poranione. Łączy nas miłość Jezusa, rozdziela -nasza słabość. Wszyscy uznajemy potrzebę „nowej ewangelizacji”, mając na myśli „starą” Ewangelię głoszoną z nowym zapałem. Tego uczymy się od siebie nawzajem. Metodysta z kolei przedstawił interesującą interpretację pojęcia jedności. Powrócę do niej na zakończenie sprawozdania. Teraz natomiast krótka relacja z nabożeństwa, które odbyło się w kościele ewangelicko-reformowanym (23 stycznia).

Trzy spojrzenia, trzy głosy. Ks. Bogdan Tranda nawiązał do hasła tego dnia, które brzmiało „Wspólnota w posłuszeństwie” (Jn 15:10). W Piśmie Świętym pojęcie chrześcijańskiego posłuszeństwa pojawia się zawsze w określonym kontekście. Na przykład: dzieci mają być posłuszne rodzicom, ale rodzice nie powinni pobudzać dzieci do gniewu; żony mają być posłuszne mężom, ale mąż ma kochać żonę jak własne ciało; poddani mają być posłuszni władzy pod warunkiem, że rządzący pełnią dobre uczynki; wierni mają być posłuszni duchownym pod warunkiem, że ci trzymają się prawowiernej nauki. Przykładem bezwzględnego posłuszeństwa jest postawa Jezusa Chrystusa, który prosił Ojca: „Oddal ten kielich ode mnie, wszakże nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie” (Łuk. 22:42). To On nauczył wszystkich chrześcijan modlić się słowami: „Bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi”.

Drugi kaznodzieja, Ryszard Gutkowski (bapt), oparł swoją wypowiedź na tekście I Kor. 12:12-27 (wiele członków – jedno ciało) i stwierdził, że każdy z nas potrzebuje bliźniego, żeby móc prawidłowo się rozwijać i funkcjonować w społeczności. Miłość jest krwią Kościoła. Dużo o niej mówimy, ale jak z nią jest w naszym chrześcijańskim życiu? Prośmy Jezusa Chrystusa, abyśmy – ożywieni miłością -byli naprawdę żywi.

Dlaczego takim wydarzeniem jest dla nas święto Bożego Narodzenia -pytał trzeci kaznodzieja, ks. Tadeusz Karolak, proboszcz sąsiadującej z naszą rzymskokatolickiej parafii Narodzenia NMP. I odpowiedział: -Bo to znak Bożej miłości. Jezus Chrystus jest dla nas darem miłości od Ojca, przynoszącym pokój, radość i szczęście. Ona zdejmuje z nas wszelkie ciężary. To stwierdzenie ks. Karolak poparł dwoma przejmującymi świadectwami ze swego doświadczenia duszpasterskiego i osobistej drogi życiowej.

Miłość chrześcijańska przekłada się na język zwykły, jakim operujemy na co dzień – na szacunek wzajemny, chęć zrozumienia, wzajemne przebaczenie krzywd i uraz, pojednanie ponad historycznymi podziałami religijnymi. Przykładem takiej miłości i spontanicznej przyjaźni były wypowiedzi dwóch duchownych – proboszcza warszawskiej parafii mariawickiej, ks. Stanisława Kaczorka, i ks. prof. Michała Czajkowskiego – podczas nabożeństwa w kościele mariawitów na Woli, do którego teraz chcę powrócić. Wiadomo, że najbardziej drażni i boli rozłam wśród tych, którym jest do siebie najbliżej, jak właśnie w przypadku Kościołów – rzymskokatolickiego i mariawickiego. Jeszcze parę lat temu byłoby niemożliwe, by mariawici słuchali Słowa Bożego z ust kapłana katolickiego, a katolicy z ust kaznodziei mariawity – przypomniał ks. prof. Czajkowski. -Obdarowani przebaczeniem i pojednani z Bogiem przez miłość i ofiarę Jezusa Chrystusa, uświadamiamy sobie nasze wzajemne winy i prosimy o wybaczenie. Radują nas te spotkania, modlimy się i wspólnie śpiewamy, zasiadamy do jednego stołu (agapy). Obyśmy jak najszybciej mogli przystąpić do Stołu Eucharystycznego. Dlatego przyjmujemy do naszych serc wezwanie Jezusa: „Wy trwajcie we mnie, a ja w was”. Bez tego trwania nie można być chrześcijaninem.

Pojednanie i jedność. Jak z punktu widzenia teologicznego należy interpretować pojęcie jedności? Ks. sup. Edward Puślecki przedstawił to jasno: pojęcie jeden nie wyklucza wielości. Bóg jest jeden, a przecież w Trójcy Świętej; Chrystus jest jeden, a przecież dwoisty: Bóg i Człowiek; Duch Święty jest jeden, a przecież wiele jest Jego darów! Kościół również jest jeden, a ilu ma członków! Taka jest też profetyczna jedność tych, którzy są zbawieni przez wiarę.

Tę jedność w różnorodności, dar Boży, przyjmujemy z wdzięcznością. Najpełniej dał jej wyraz w ostatnim akordzie nabożeństwa kończącego tegoroczny Tydzień Modlitw (ewangelicko-augsburski kościół Świętej Trójcy, 25 stycznia) śp. ks. sen. Jan Walter. Były to słowa dziękczynienia Bogu i prośby o Jego błogosławieństwo dla Komisji Mieszanej Episkopatu Polski i Polskiej Rady Ekumenicznej (której wszyscy członkowie uczestniczyli w nabożeństwie), aby Bóg dał jej ducha mądrości i wytrwałości; dla Polskiego Radia, które od 13 lat pomaga rozszerzać i upowszechniać krąg ekumeniczny w imię dobra Kościoła Powszechnego i służby społeczeństwu; dla wszystkich duchownych i świeckich – ludzi dobrej woli, którzy zło i ciemność przezwyciężają mocą Bożej światłości.

Nie wiedzieliśmy wtedy, że są to ostatnie, wypowiedziane publicznie, w kościele, słowa Księdza Seniora. Odszedł dwa dni później. Dla wszystkich uczestników tamtego nabożeństwa był upostaciowieniem chrześcijańskiej miłości. Dzisiaj wiemy, że był danym nam przez Boga znakiem.

Krystyna Lindenberg