Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

2 / 1995

Z PRASY

Jakie powinno być źródło finansowania Kościoła? Skąd czerpać środki na codzienne potrzeby i na ambitne projekty, zwłaszcza że zmiejsza się, generalnie rzecz biorąc, zagraniczna pomoc kościelna? Te pytania stawiają sobie zwłaszcza władze kościelne oraz ludzie, których zadaniem jest wcielanie ich postanowień w życie. W Polsce przebąkiwania o wprowadzeniu obowiązkowego podatku kościelnego - na wzór niemiecki lub włoski - traktowane są przez duchowieństwo katolickie jako zamach na Kościół. Jednocześnie jako rzecz naturalną wielu polskich chrześcijan  traktuje oczekiwanie, że państwo łożyć będzie na potrzeby Kościołów. Ciekawe więc będzie przyjrzenie się dla odmiany postawie, jaką wobec finansowej pomocy państwa zajmują włoscy waldensi. W listopadowym numerze miesięcznika "Reformed" pisze na ten temat dr R. J. McKelvey, prezes Synodu Zjednoczonego Kościoła Reformowanego Anglii i Walii.

Niewielka liczebnie włoska federacja waldensów i metodystów (30 tysięcy członków) prowadzi imponującą - nie tylko pod względem proporcji - działalność społeczną. Znana jest nie tylko z alpejskiego centrum konferencyjnego Agape, ale także z cieszącego się dużym uznaniem programu socjalnego w Riesi na Sycylii. Waldensi prowadzą również pięć wiejskich szpitali, kilka domów dla osób starszych i niepełnosprawnych oraz ośrodki formacyjne służące członkom społeczności. Wszystko to funkcjonuje częściowo dzięki hojnej pomocy zaganicz nych Kościołów, sporą zaś część kosztów utrzymania tych obiektów i przedsięwzięć ponoszą oczywiście sami waldensi.

Można by więc pomyśleć, że z otwartymi ramionami powitali możność skorzystania z państwowych pieniędzy, do czego mają obecnie prawo, po dziesięcioleciach oficjalnego nieuznawania. Tzw. otto per mille,  czyli 0,8 procenta, to odpowiednik pieniędzy, jakie Kościoły w Niemczech otrzymują od państwa, ale określenie "podatek kościelny" jest niezupełnie precyzyjne, bo obywatele mają prawo decydować, czy pieniądze te przeznaczają na potrzeby Kościoła (Kościołów) czy państwa.

Początkowo finansowe wsparcie od państwa otrzymywał tylko Kościół rzymskokatolicki, jednak teraz także adwentyści i zielonoświątkowcy postanowili skorzystać z tego źródła. Rzecz ciekawa, że włoscy komuniści, którzy krytykują Kościół rzymskokatolicki a podziwiają waldensów, oświadczyli, że swoje otto per mille  zamierzają przekazać właśnie waldensom.

Sami waldensi nie popadają w entuzjazm. Wciąż pamiętają o swoich wielowiekowych konfliktach z państwem. Brązowy pomnik pastora z wyciągniętym mieczem w Torre Pellice przypomina, ile kosztowała ich walka o religijną i polityczną niezależność. Ci protestanci sprzed Reformacji od wieków padali ofiarą prześladowań i nagonki. Nawet gdy zostali oficjalnie uznani przez państwo i zezwolono im na opuszczenie górskich siedzib i osiedlanie się w całej Italii, często zakładali zbory przy ostrym sprzeciwie miejscowego duchowieństwa i braku ochrony swych praw przez lokalne władze.

Ale w ostatnich latach, a zwłaszcza od czasu wypracowania intese, czyli porozumienia między państwem i Kościołami, waldensi przyjęli życzliwszą postawę wobec relacjipaństwo-Kościół. Niemniej jednak zachowują czujność i ostrożność. Traktują swoją walkę o niezależność jako coś, co dotyczy nie tylko ich samych, ale też wpływa na całe otoczenie. Odpowiedzialni za realizację programu komunalnego w Riesi członkowie Kościoła toczą obecnie walkę z miejscowymi władzami w związku z groźbą odebrania im sadów oliwnych.

Ktoś mógłby powiedzieć, że gdy kilka lat temu waldensi zadecydowali o włączeniu swych szpitali do sieci publicznejsłużby zdrowia, to tym samym zdecydowali się przyjmować finansową pomoc od państwa. Oni jednak traktują otto per mille  nieco inaczej. W każdym razie podjęli kroki, aby zapewnić sobie kontrolę nad swymi szpitalami.

Wewnątrzkościelna debata nad kwestią otto per mille  jest długa i trudna. Pierwszą reakcją było odrzucenie jej w ogóle, ale kiedy temat ten stanął na porządku dziennym obrad Synodu w 1993 r., delegaci niewielką większością głosów postanowili przyjąć te pieniądze w zasadzie i ściśle uregulować zasady zarządzania nimi. Waldensom zależy bowiem nie tylko na zachowaniu z trudem wywalczonej autonomii. W kraju nękanym aferami korupcyjnymi, a ostatnio dążącym do wykorzenienia oszustw finansowych i podatkowych, ich działalność musi pozostać poza jakimkolwiek podejrzeniem.

Niepokój budzą też ewentualne reakcje wiernych na ten niespodziewany napływ funduszów. Istnieje bowiem obawa, że ów "złoty deszcz" może odbić się negatywnie na regularnej ofiarności członków Kościoła oraz że zmaleje wysoko ceniona kościelna pomoc płynąca z zagranicy.

Synod zgodził się w jednej kwestii - pieniądze pochodzące z otto per mille  mają być w całości przeznaczone na działalność społeczną i komunalną w kraju oraz na pracę misyjną za granicą, a nie na pensje dla duchownych i świeckich pracowników ani na utrzymanie historycznych obiektów. Powołano specjalną komisję synodalną, która ma wypracować szczegółowe zasady postępowania w tej kwestii. Bo korzystanie z finansów publicznych to nie tylko dylemat w rodzaju "i chciałabym, i boję się", ale rzeczywiste niebezpieczeństwo uwikłania Kościoła w odmienny porządek zależności.

Nikt nie wątpi, że Kościół skorzysta na tym nowym źródle dochodu. Niektórzy uważają, że będzie to źródło niemałe - w związku z dobrą reputacją, jaką waldensi cieszą się teraz w całym kraju. Ich celem było zawsze zwiastowanie oraz diakonia (służba) - nigdy jedno bez drugiego. Ambitne projekty socjalne i komunalne mogą stanowić znakomitą podstawę dla pracy ewangelizacyjnej, ale wymagać będą odpowiednio przygotowanych ludzi. Waldensi wykazują dobrą wolę i umiejętność współdziałania, a ich spojrzenie krytyczne i odpowiedź na nowe wyzwania współczesności są godne uwagi.

Oprac. mok