Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

2 / 1995

To zaskakujące, ale nazwa miasta Bełchatów wiąże się etymologicznie z takimi wyrazami, jak Bałtyk i bełtać, ma w sobie ten sam rdzeń „bełch” lub „bełt”, oznaczający ruch wody – nurt, wir, falowanie. Ponieważ Bełchatów leży nad rzeczką Rakówką, co sugerowałoby, że przyjazna rakom nie zagraża nikomu gwałtownymi wylewami, sądzić chyba należy, że to nieustanny ruch ludzi podążających z lub do Piotrkowa, Wielunia, Sieradza, Częstochowy, drogami wiodącymi właśnie przez to miasto, przyczynił się do takiej jego nazwy. Bełchatów wymieniany jest już w dokumentach z XIV wieku.

Do niedawna było to miasteczko niczym szczególnym nie wyróżniające się spośród kilkuset tej samej wielkości miejscowości w Polsce. Trochę senne, z zakładami przemysłu bawełnianego (założonymi w XIX wieku, czemu sprzyjała bliskość Łodzi), z chałupniczym krawiectwem w okresie międzywojennym, z 7,5-tysięczną ludnością jeszcze w 1962 r., jak podaje Wielka Encyklopedia Powszechna. I nagle – przełom. Odkrycie wielkich pokładów węgla brunatnego spowodowało w latach siedemdziesiątych, a zwłaszcza osiemdziesiątych, gwałtowny rozrost miasta. „Wielka budowla socjalizmu” – kopalnia i elektrownia „Bełchatów” zmieniła całkowicie charakter i życie całej okolicy.

Pamiętamy, jak to było: nowe miejsca pracy, nowe możliwości życiowe, dobre, stałe zarobki, bezpłatne mieszkania, słowem – „awans społeczny”. Było to bardzo atrakcyjne, zwłaszcza dla młodych, którzy pozostając na rodzinnym gospodarstwie nie widzieli dla siebie perspektyw polepszenia bytu. Z drugiej strony, dla wielu ludzi zmiana całego dotychczasowego życia wynikała z konieczności i dokonywała się pod przymusem – potężne koparki wgryzały się w ziemię uprawianą od pokoleń, by dotrzeć do surowca bardziej niż rola cennego; znikało wszystko, co stało im na drodze – lasy, pola, domy, całe wsie...

Dziś Bełchatów ma 62 tys. mieszkańców. Napłynęli oni potężną falą z bliższych i dalszych okolic. Małe domki w centrum okolone zostały mieszkalnymi blokami, identycznymi jak w Warszawie, Kołobrzegu, Tychach – tyle że jest ich tu mniej. Do bloków wprowadzili się młodzi ludzie, założyli rodziny, kupili meble, telewizory, dywany – jak w Warszawie, Kołobrzegu, Tychach. Wśród tej masy ludzi byli też nasi bracia, ewangelicy reformowani z Kucowa, Folwarku, Żłobnicy, a nawet Zelowa.

Najpierw Bełchatów był dla nich tylko miejscem pracy, do którego dojeżdżali z rodzinnych miejscowości. Potem stał się także sypialnią. Domem pozostawał stary dom, a miejscem, gdzie sprawy materialne przestawały być najważniejsze, gdzie w pełni można było się czuć człowiekiem, dzieckiem Bożym, był Kościół, upostaciowiony w starych, kochanych murach kucowskiego albo zelowskiego kościoła. Tu wracali na niedzielne nabożeństwa, zebrania młodzieży, posiedzenia Kolegium Kościelnego.

W miarę jak rodziły się dzieci, bełchatowskie mieszkania coraz bardziej stawały się domami. Na nowym miejscu stare więzi rodzinne i sąsiedzkie okazywały się nadal bardzo mocne. Zbierali się po domach w 5, 6 ewangelickich rodzin z sąsiedztwa i sami organizowali nabożeństwa. Zastanawiali się, czy nie czas stworzyć tu, na miejscu, czegoś nowego. W końcu wystąpili do księdza biskupa Zdzisława Trandy z prośbą, by ktoś objął ich grupę stałą duszpasterską opieką. Ksiądz Biskup powierzył w 1982 r. to zadanie absolwentowi teologii, Mirosławowi Jelinkowi. Odtąd nabożeństwa odbywały się regularnie raz w miesiącu, kolejno w prywatnych mieszkaniach . Rozpoczęła się także nauka religii dla dzieci. Prowadzili ją z wielkim zaangażowaniem młodzi małżonkowie – Wiera i Mirosław Jelinkowie.

Wreszcie nadeszła pora, żeby w związku z wciąż rosnącą liczbą ewangelików reformowanych założyć w Bełchatowie samodzielną parafię. Konsystorz podjął odpowiednią uchwałę i 8 maja 1983 roku uroczystym nabożeństwem odprawionym w mieszkaniu państwa Haliny i Jana Pospiszyłów przez Księdza Biskupa i Mirosława Jelinka parafia bełchatowska zapoczątkowała swoją oficjalną działalność.

Mieszkania członków zboru nie mieściły już wszystkich chętnych i stało się oczywiste, że trzeba jak najszybciej pomyśleć o stosownym pomieszczeniu na ośrodek parafialny. Miasto chciało ewangelikom reformowanym przekazać stary, poluterański kościół. Przy ekspertyzie budowlanej okazało się jednak, że budynek jest tak zniszczony, że remont pochłonąłby więcej pieniędzy niż zakup jakiegoś obiektu.

Pan Bóg ukazał wkrótce nową możliwość – współtwórcy życia parafialnego, państwo Bartczakowie, opuszczali Bełchatów i sprzedawali swój obszerny dom przy ul. Okrzei 1, który po adaptacji wnętrz mógł pomieścić kaplicę, salkę parafialną i mieszkanie dla duchownego. Pierwsze nabożeństwo z Wieczerzą Pańską odprawił tu Ksiądz Biskup w lutym 1984 r. Pierwszy chrzest (Eleny Konteckiej) odbył się 8 lipca 1984 r. Od początku tego samego roku w parafii działało Kolegium Kościelne.

W maju 1985 r., po ordynacji, ks. Mirosław Jelinek został mianowany administratorem parafii w Zelowie i Bełchatowie. Przez pewien czas opiekował się Bełchatowem, ale rozwijający się zbór potrzebował stałego opiekuna. W tej sytuacji w kwietniu 1986r. Konsystorz skierował do pracy w Bełchatowie mgr teologii Marka Izdebskiego, który szybko zdobył sobie szacunek i sympatię zboru. Opieką została otoczona młodzież i, nieliczni w tym środowisku, ludzie starsi; dla dzieci odbywały się regularne zajęcia lekcyjne. W najlepszej współpracy z Kolegium Kościelnym nowy opiekun rozpoczął remontowanie i adaptację pomieszczeń parafialnych. Do pracy włączyli się wszyscy, cała parafia. Mężczyźni zatrudniali się przy ciężkich pracach budowlano-instalacyjnych, kobiety sprzątały. Dzięki temu wykonano ogromną pracę przy maksymalnej oszczędności skromnych środków finansowych. Kaplica, zajmująca teraz znaczną część parteru, zyskała przedsionek. Jej okna wyposażono w artystyczne witraże.

18 września 1988 r. nastąpiło otwarcie kaplicy po remoncie i jej uroczyste poświęcenie Słowem Bożym.1 stycznia 1989 r. ks. Marek Izdebski (po ordynacji pastorskiej w 1987 r.) został mianowany przez Konsystorz administratorem parafii w Bełchatowie. 14 maja 1989 r. odbyła się pierwsza konfirmacja. Konfirmowanym był Sławek Kontecki.

Kaplica gromadziła coraz to więcej ludzi. Oprócz ewangelików reformowanych, których przybywało (ludzie wciąż jeszcze przenosili się ze wsi do miasta, rodziły się dzieci), na nabożeństwa uczęszczali także luteranie, nie mający własnej placówki w Bełchatowie, oraz katolicy i osoby poszukujące.

Na początku lat dziewięćdziesiątych tradycyjne formy działalności zboru wzbogaciły się o bibliodramę, prowadzoną przez holenderskiego teologa, Janosa Schellevisa, oraz o współpracę z bełchatowską Młodzieżową Akademią Umiejętności. Bibliodrama „jest metodą, dzięki której ludzie głębiej wnikają w sens zwiastowania biblijnego i lepiej rozpoznają własny stosunek do wiary. [...] Bibliodrama jest inscenizacją jakiejś opowieści lub zdarzenia opisanego w Biblii. Trzeba ją przeżyć, trzeba w niej osobiście uczestniczyć – każdy spektakl bibliodramy jest spektaklem premierowym. Pierwszym i ostatnim. [...] Uczestnicy zamykają oczy i powoli wracają do rzeczywistości. Następuje kolejny etap – każdy mówi teraz, co było dla niego znaczące, co przeżywał i jakich uczuć doznawał” (J. Schellevis: „W poszukiwaniu nowego przedstawienia Biblii”, „Jednota” 1993, nr 9).

Odbywające się raz w miesiącu przez trzy lata przedstawienia bibliodramy stanowiły nie mniej ważny czynnik kształtujący duchowość uczestników niż odbywające się cotygodniowe studia biblijne i w pewnym stopniu przyczyniły się do konwersji kilku osób biorących udział w zajęciach.

Młodzieżowa Akademia Umiejętności nie jest przedsięwzięciem kościelnym, działa pod patronatem Zarządu Miasta. Wraz z Poradnią Życia Rodzinnego i Telefonem Zaufania tworzy Bełchatowskie Centrum Profilaktyki i Terapii. Powstanie tego typu instytucji spowodowane było narastaniem w nowo powstającym środowisku miejskim takich negatywnych zjawisk, jak alkoholizm, kryzys wartości, niewydolność rodziny w sprawowaniu funkcji wychowawczych, zachwianie stosunków rodzinnych. Dały tu znać o sobie zarówno przyśpieszone procesy urbanizacyjne, przyśpieszona transformacja społeczna, jak i wpływ ogólnych zmian dokonujących się w kraju. Na szczęście tylko w niewielkim stopniu wywarły te czynniki negatywny wpływ na naszą społeczność wyznaniową.

Ks. Izdebski, który w roku 1991 ponad sześć miesięcy przebywał w Stanach Zjednoczonych w Texas Christian Unwersity, gdzie uczestniczył w zajęciach z zakresu poradnictwa pastoralnego (dziedzina żywo go interesująca), czuł się jednak powołany, by zdobyte tam umiejętności i pomoc zaofiarować wszystkim potrzebującym, a więc także osobom spoza naszego środowiska wyznaniowego. Objął więc dyżury w Telefonie Zaufania, włączył się w poradnictwo rodzinne i pracę z grupami młodzieżowymi. Także kilku członków zboru i sympatyków zaczęło działać w tych placówkach, co wywiera pozytywny wpływ na postrzeganie społeczności reformowanej przez społeczność miasta Bełchatowa i przez miejscowe władze.

Dziś bełchatowski zbór liczy prawie 150 osób. Ma też grono sympatyków. Kaplica, jeszcze niedawno przestronna, dziś z trudem, nawet po połączeniu z salką katechetyczną, mieści wszystkich, którzy przychodzą. Zdarzają się wypadki zasłabnięć, bo pomieszczenia są niskie. Lekcje religii w trzech grupach oraz zajęcia dla młodzieży odbywają się w parafii przez cztery dni w tygodniu. Prowadzi je ks. Izdebski. Na lekcje przykładnie uczęszczają wszystkie parafialne dzieci. Warunki lokalowe powodują jednak, że zajęcia szkoły niedzielnej nie mogą się odbywać jednocześnie z nabożeństwem.

Liczebnie równa już parafii łódzkiej, parafia bełchatowska niezbędnie potrzebuje kościoła i poważnego zaplecza lokalowego. Przedstawiciele Kolegium Kościelnego, z którymi rozmawiałam, panowie Władysław Gola (prezes), Jan Kontecki i Mirosław Jancyk za najpilniejsze zadanie uważają właśnie zbudowanie kościoła. Jego projekt architektoniczny już istnieje. Jest też, przekazany nieodpłatnie przez władze miasta, ponad 1000-metrowy plac graniczący z obecną kaplicą. Magistrat jest zainteresowany tą budową szczególnie, ponieważ projekt przewiduje, że obok kościoła będzie zlokalizowany nowoczesny Ośrodek Profilaktyki i Rozwoju Osobowości (poszerzenie dotychczasowego Centrum Profilaktyki, mieszczącego się w trzech pokoikach na pięterku baraku przedsiębiorstwa „Budomis”). Ośrodek, jak głosi prospekt wydany przez „grupę inicjatywną” (w jej skład obok ks. Izdebskiego i naszej parafianki Zofii Wołoszczak-Korczyk wchodzą pracujący w Centrum terapeuci i psychologowie), ma oferować „pomoc profesjonalną w zakresie nabywania umiejętności radzenia sobie ze stresem, rozwiązywania problemów życiowych, odkrywania i rozwijania własnych umiejętności”. Formami pracy będą „grupy terapeutyczno-rozwojowe dla dzieci i młodzieży, poradnictwo pastoralne, pomoc ludziom starszym i niepełnosprawnym”. Inicjatywie patronują: biskup Kościoła Ewangelicko-Reformowanego i prezydent Bełchatowa. Jest więc „zielone światło”, brak tylko pieniędzy. To znaczy, jest już ich trochę i można by zaczynać wykopy pod fundamenty, ale co dalej? Bez odpowiednich środków można by, co nie daj Boże, zostać w połowie prac bez możliwości ich zakończenia. Więc ksiądz, Kolegium i „grupa inicjatywna” kołaczą do rozmaitych drzwi. Sytuacja nie jest najlepsza. Dotychczasowi kościelni sponsorzy z Zachodu o wiele mniej niż dawniej są zainteresowani pomocą dla Polski. Musimy jednak ufać, że to przedsięwzięcie Bóg pobłogosławi i że z Jego pomocą zostanie ono zrealizowane.

Parafia ma duże szanse rozwoju. Ma najniższą średnią wieku parafian ze wszystkich naszych parafii. Widać też duże zainteresowanie mieszkańców miasta innym niż rzymskokatolickie wyznaniem. Utrzymuje dobre kontakty ekumeniczne z parafiami rzymskokatolickimi w mieście. Od pięciu lat odbywają się wspólne z katolikami nabożeństwa w Tygodniu Modlitw o Jedność Chrześcijan. Dzieci i młodzież z rodzin katolickich uczestniczą w naszych nabożeństwach, obozach młodzieży, kursach katechetycznych. A przy tym wszystkim – i trzeba to podkreślić – działalność księdza Marka i obdarzonego charyzmą Mirka Prajzendanca, prowadzącego studia biblijne, w których uczestniczą także osoby spoza naszego Kościoła, nie ma znamion prozelityzmu. Jest służbą Bożą.

Tu ludzie umieją się modlić. Umieją też zakasać rękawy i pracować. Nie cofają się przed trudnościami, przeciwnie – wychodzą im naprzeciw. Nie chcę ich idealizować. Na pewno mają też swoje wady. Ale zdecydowanie zalety przeważają. Wykazała to dotychczasowa, krótka przecież, historia zboru. Jest ruch, więc jest przyszłość. To napawa optymizmem.

Krystyna Lindenberg