Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

1 / 1995

WSPÓLNA KONFESJA POLSKICH EWANGELIKÓW
ZA I PRZECIW

W numerze 5/94 „Jednoty” ukazał się artykuł „O wspólną konfesję polskich ewangelików” z pesymistycznie brzmiącym podtytułem: „Głos wołającego na puszczy?” Myśl przewodnia artykułu zawiera się w pytaniu, czy przypadającej w 1995 roku 425. rocznicy Ugody Sandomierskiej i 25. rocznicy jej odnowienia między dwoma Kościołami ewangelickimi w Polsce, luterańskim i reformowanym, nie połączyć z pracą nad wspólnym tekstem wyznania wiary polskich ewangelików.

Oba te Kościoły mają za sobą podobną drogę historyczną. W przeszło 400-letniej ich działalności występowały okresy jednomyślności i wspólnie podejmowanych inicjatyw, dzisiaj nazywanych ekumenicznymi, ale były też okresy, gdy drogi się rozchodziły, a teolodzy jednej czy drugiej strony w zacietrzewieniu konfesyjnym doprowadzali do rozbicia Jednoty, wyrządzając tym niepowetowaną szkodę Reformacji w Polsce.

W dzisiejszej diasporalnej sytuacji polskiego ewangelicyzmu przynależność do jednego czy drugiego Kościoła ewangelickiego jest sprawą drugorzędną. Zarówno w zborach luterańskich, jak i reformowanych spotykamy wiernych obu wyznań, korzystających w pełni z darów duchowych, jakie im Bóg w nabożeństwie ofiarowuje. Podobnie w ewangelickich małżeństwach mieszanych nie występują antagonizmy konfesyjne. Doświadczam tego także w prywatnych kontaktach z ewangelikami teraz już trzech konfesji [tzn. także z metodystami – przyp. red.]. Nie ma między nami ani antagonizmów, ani sporów na tle konfesyjnym. Można więc powiedzieć, że w dzisiejszych czasach i w naszej polskiej sytuacji rzeczywiście obserwujemy „jedność Ducha w spójni pokoju”, jak to zapisano 25 lat temu w uroczystym dokumencie uchwalonym przez dwa nasze Kościoły.

Z dyskusji i listów, jakie otrzymuję od znajomych (a i od nieznajomych) luteranów, także mogę wyciągnąć wniosek, że czas dojrzał do postawienia przed nami tego zadania, bo już teraz idziemy wspólnie. Oczywiście są także nieliczne głosy przeciwne, ale najczęściej przyczyną jest w tym wypadku nie tyle stanie na straży czystości wiary, ile zaściankowy i małostkowy sposób myślenia, wyciąganie drobiazgów lub subiektywnych odczuć negatywnych i nadawanie im rangi „dogmatów ideologicznych”.

„Aby wszyscy byli jedno...” – modlił się Jezus w Getsemane (Jn 17:21). Ta modlitwa jeszcze nie spełniła się w całym chrześcijaństwie. Wiele Kościołów odgradza się od siebie murem ludzkich dogmatów i przepisów. Ale chyba nadszedł już czas spełnienia się tej modlitwy wśród Kościołów ewangelickich. Jesteśmy jednego Ducha, mamy podpisane akty Ugody, wzajemnie się ze sobą utożsamiamy. Dzielą nas tylko księgi wyznaniowe z XVI wieku, księgi, na których charakterze zaważyły temperamenty Reformatorów i polemiki wyznaniowe tamtych czasów. Trzeba sobie natomiast uzmysłowić, że praktyka życia i myśl teologiczna naszego wieku często odbiegają dość daleko od zawartych w tych księgach treści, nie mówiąc już o tym, że przeciętny świecki członek Kościoła nie trzyma się ściśle wytyczonej w nich ortodoksji. Wspólnotę ambony i ołtarza Kościoły luterański i reformowany mają między sobą już od dawna, z Kościołem metodystycznym zaś reformowani praktykują ją od kilku lat, a luteranie od kilku miesięcy. Wspólnota duchowa istnieje zarówno na poziomie parafialnym, jak i na szczeblu najwyższym.

Wypada więc, abyśmy zrobili następny krok ku jedności w myśl nakazu naszego Pana i Zbawiciela. Takim wspaniałym aktem byłoby, sugerowane przez „Jednotę”, opracowanie wspólnego tekstu wyznania wiary polskich ewangelików, wyznania, które zerwie z tradycją podkreślania różnic, a umocni wśród ewangelików poczucie już istniejącej wspólnoty oraz wzmocni ich świadectwo wobec społeczeństwa, które często jest zafascynowane fenomenem ewangelicyzmu.

Marzy mi się także realizacja wspólnego ewangelickiego katechizmu na miarę XXI wieku. Chciałbym, aby katechizm taki był świadomym wyzwaniem biblijnym wobec zagrożeń duchowych dzisiejszego świata, aby konfrontował podstawowe prawdy wiary z życiowymi realiami i stanowił trwały fundament w walce z zagrożeniami, jakimi są dla dzisiejszego świata pseudo- czy anty-chrześcijańskie teorie i teologie. Aby pozwolił nie tylko młodzieży, ale i dorosłemu pokoleniu zobaczyć ich życie i problemy w kontekście Bożego Słowa oraz ułatwił wybór właściwej drogi; a jednocześnie zachęcał do lektury Biblii (zdajemy sobie przecież sprawę, iż niewielu ludzi sięga do niej codziennie).

Ewangelicyzm nie jest w Polsce powszechnie znany. W szkołach stanowi jedynie margines lekcji historii. Nawet środowisko dziennikarskie jest pod tym względem niedouczone, czego świadectwem są nieraz kardynalne błędy popełniane w publikacjach prasowych lub informacjach radiowych i telewizyjnych. Ukazanie się wspólnego, rozbudowanego, tekstu wyznania wiary polskich ewangelików na pewno przyczyniłoby się do większego zainteresowania Kościołami ewangelickimi, a wydanie wspólnego, współczesnego katechizmu mogłoby pozytywnie oddziaływać na kształtowanie się poglądów wielu ludzi dotąd obojętnych. Powinniśmy bardzo dbać o to, by nasz polski ewangelicyzm był świadectwem przepełniającej nas wiary, by był atrakcyjny dla poszukujących prawdy. Zależy to tylko od nas samych, od naszego zaangażowania w budowę takiej ewangelickiej Jednoty, która byłaby organizmem pełnym życia. Kamieniami milowymi w tym procesie budowania mogłyby się stać: wspólna konfesja i wspólny ewangelicki katechizm, przede wszystkim jednak – nasze życie poddane działaniu Bożego Słowa. Nie powinniśmy ustawać w drodze i odkładać działania na potem. W naszej wspólnej historii zbyt dużo już było takiego odkładania na potem, co sprawiło, że ciągle zostajemy w tyle i nie nadążamy za współczesnością.

Nie powinny nas zniechęcać głosy konserwatystów, dla których wszystko, co łączy się z pojęciem nowoczesności, jest nie do przyjęcia. Musimy pamiętać, że naszym zadaniem jest trafić do współczesnego człowieka językiem i aparatem pojęciowym naszych czasów, przekonać go argumentami, które są dla niego do przyjęcia.

Wspólna konfesja i wspólny ewangelicki katechizm mogą i powinny stać się widomym dowodem jedności naszego ducha. Jest to ogromne zadanie dla teologów. Ale także i dla świeckich członków naszych Kościołów. Uważam bowiem, że na temat ostatecznego kształtu obu dokumentów powinni jak najliczniej wypowiedzieć się zwykli członkowie Kościołów.

Już dziś jako ewangelicy – bez względu na przynależność konfesyjną – czujemy się w każdym z naszych Kościołów nie jak goście, lecz jak członkowie wielkiej ewangelickiej rodziny. Chciałbym, by stało się to doświadczeniem powszechnym, by nam towarzyszyło nie tylko w czasie niedzielnych nabożeństw czy podczas innych uroczystości kościelnych, ale na co dzień. By stało się doświadczeniem całej wspólnoty ewangelickiej w Polsce. Jeżeli jesteśmy dziećmi Bożymi, czas sobie podać ręce i wspólnie, z miłością, podążać do celu. A cel mamy wspólny.

Henryk Dominik
[Radca świecki Konsystorza Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego; członek zespołu redakcyjnego „Zwiastuna”]