Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

12 / 1994

ŚWIATOWY ZJAZD EWANGELIKÓW POLAKÓW

TO, CO NIEMOŻLIWE, STAŁO SIĘ MOŻLIWE

W ewangelicko-augsburskim kościele Świętej Trójcy w Warszawie nad białymi ławkami – białe głowy. Ludzie posiwiali, lecz nie pochyleni: wycierpieli dużo, dożyli jednak dnia zadośćuczynienia. Pięćdziesiąt osób z wielotysięcznej ewangelickiej Polonii. Tak się określili: konfesja i narodowość, Bóg i Ojczyzna. Emigranci nie z własnego wyboru, z przynależnością państwową zależną od meandrów historii. Ich splątane polskie losy, skomplikowane dodatkowo przez wyznanie. Sprawy mało znane, jeszcze nie opisane naukowo.

Teraz nareszcie razem, teraz nareszcie w Kraju, który piszą z dużej litery. Szkoda, że tak późno (dla wielu – za późno), dobrze jednak, że Światowy Zjazd Ewangelików Polaków doszedł do skutku – w dwa lata od chwili, gdy przebywająca z wizytą w Anglii prezes Polskiego Towarzystwa Ewangelickiego i redaktor naczelny „Słowa i Myśli”, dr Zofia Wojciechowska, zobowiązała się, że doprowadzi do spotkania rodaków ewangelików w wolnej już i suwerennej Polsce.

Program Zjazdu (22-29 września 1994 r.) przewidywał: uroczyste nabożeństwo z Wieczerzą Pańską, zwiedzanie Warszawy, sesję informacyjną, wystawę obrazującą wkład ewangelików w walkę o niepodległość Ojczyzny (w kraju i za granicą), sesję naukową, spotkania w Domu Opieki „Tabita” oraz w parafiach: luterańskiej Św. Trójcy i reformowanej, uroczysty koncert z udziałem Chóru Kameralnego warszawskiej parafii ewangelicko-reformowanej oraz, po zakończeniu części oficjalnej, wyjazd do Wisły, Cieszyna i na Zaolzie.

Z tego całego programu tylko punkt „zwiedzanie Warszawy” zawiódł: było zimno, wietrznie i deszczowo. Gdy pogoda się poprawiła, nie zostało czasu na spacer po mieście.

RÓŻNE ŚWIATY, WSPÓLNY CEL

Otwarcie Zjazdu i powitanie uczestników odbyło się bardzo uroczyście, serdecznie i wzruszająco. Rozważając Jezusowe polecenie: „Trwajcie we mnie, a ja w was...” (Jn 15:4-7), ks. senior Jan Walter podkreślił, że to jedność głoszonych zasad i postępowania oraz siła ducha pozwoliły przetrwać trudne chwile polskim ewangelikom na obczyźnie – żołnierzom, więźniom obozów, ofiarom prześladowań i upokorzeń. Pozwoliły także wydać obfity owoc w postaci udziału w odzyskaniu przez Polskę niepodległości, zachowaniu tożsamości wyznaniowej i narodowej, mimo tak długiego oddalenia od Ojczyzny, oraz wkładu w życie i rozwój krajów ich obecnego zamieszkania.

Przemawiający na Zjeździe prof. Andrzej Stelmachowski, prezes Towarzystwa „Wspólnota Polska”, wyeksponował zasługi ewangelików dla zachowania polskości Zaolzia, a attaché kulturalna Szwecji Mika Larsson stwierdziła, iż jest dumna z wkładu ok. 50-tysięcznej Polonii we wszystkie dziedziny życia jej kraju, zwłaszcza w kulturę i gospodarkę.

Odczytano liczne listy z pozdrowieniami i życzeniami dla uczestników Zjazdu, po czym obaj biskupi, Jan Szarek i Zdzisław Tranda, zapoznali rodaków z zagranicy ze strukturami, dokonaniami i planami na przyszłość obu Kościołów w Polsce. Z kolei uczestnicy Zjazdu, przybywający z trzech kontynentów, opowiadali o swoim tamtejszym życiu i dziejach ich wspólnot.

Były to opowieści niezwykłe, każda mogłaby być tematem na interesującą książkę lub scenariusz, jak na przykład długie, pełne niespodziewanych historycznych zakrętów życie ks. seniora Eryka Cimały z Zaolzia (obecnie Anglia), zawziętość w obronie wiary, polskości i Kościoła reformowanego w Wilnie Ludwiki Rokszyc (Litwa), dramatyczne wędrówki od jednego obozu koncentracyjnego do drugiego Marty F. Naftali (Anglia), dokonania naukowe prof. Ryszarda K. Lewańskiego (Włochy), niepokorność w Polsce „kroczącej ku socjalizmowi” ks. Kazimierza Jaworskiego (Australia), duszpasterska służba parafialna i w szpitalu psychiatrycznym ks. dziekana Waltera Jaguckiego, skierowanego przez Kościół augsburski w Polsce do pracy w Anglii (podobnie jak jego koledzy w urzędzie: ks. Alfred Bieta i ks. Tadeusz Bogucki).

Uogólnienia losów ewangelików Polaków podjął się prof. Janusz T. Maciuszko z ChAT w swym referacie „Integracja Polaków ewangelików”. Dziękując uczestnikom Zjazdu za przybycie i wyrażając głęboki szacunek dla ich niezłomnego trwania przy wierze i polskości mimo wszystkich przeciwności życiowych, zwrócił uwagę na odmienne przyczyny i skutki odcięcia od kraju poszczególnych grup naszych współwyznawców.

Jedna grupa, złożona głównie z żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie i ich rodzin, a także z osób wyzwolonych z niemieckich obozów jenieckich i koncentracyjnych albo wywiezionych na roboty przymusowe do Rzeszy, znalazła się na Zachodzie w wyniku działań wojennych. Ludzie ci skupiali się przede wszystkim w Anglii, choć niektórzy pozostali we Włoszech lub Holandii, a później rozproszyli się dalej po świecie – emigrowali do USA, Kanady, Australii. Drugą grupę stanowią ci, którzy nie ruszając się z ziemi swoich ojców znaleźli się w granicach innych państw na skutek międzynarodowych układów politycznych – to Zaolzie i Wileńszczyzna. Osobną grupę tworzy powojenna emigracja do Niemiec z Mazur, Warmii i Śląska.

Grupy duże, zwarte, jak np. w Wielkiej Brytanii, starały się stworzyć własne, polskie, struktury kościelne. Tak powstał Polski Kościół Ewangelicko-Reformowany, a nieco później także Ewangelicko-Augsburski. Rozproszeni na dużych obszarach, np. w Ameryce, polscy ewangelicy kultywowali swoją polskość w polonijnych organizacjach, ewangelicyzm zaś – w miejscowych amerykańskich zborach, jak bowiem wiadomo, organizacje polonijne związane były mocno z Kościołem rzymskokatolickim.

Na Zaolziu, podlegając podwójnej dyskryminacji – narodowościowej i religijno-wyznaniowej – przetrwali dzięki zwartości wspólnoty, determinacji i głębokim związkom z tradycją. Dramatyczna sytuacja na Litwie i Białorusi, gdzie za wiarę i przywiązanie do polskiego Kościoła płaciło się nawet życiem, wymagała szczególnego hartu ducha. Wielu go wykazało, niewielu przeżyło. Odbudowa życia religijnego i kościelnego odbywa się tam obecnie od podstaw.

Szczególną grupę, na którą zwrócił uwagę prof. Maciuszko, tworzą emigranci, którzy na miejsce osiedlenia świadomie wybrali Niemcy. Ofiary działań władz sowieckich i polsko-ludowych, a w późniejszym okresie także emigranci ekonomiczni, mimo deklarowanej niemieckości nie zawsze umieli i mogli wtopić się w tamtejsze środowisko. Zarówno ze względu na pewną nieufność i „nieprzepuszczalność” społeczeństwa niemieckiego, jak i ze względu na odrębność własnej tradycji, obyczajów i mentalności.

Pomimo wszystkich różnic, polskich ewangelików za granicą i w kraju łączy poczucie wspólnoty oraz poczucie odpowiedzialności za Kościół, kraj i siebie nawzajem.

WZAJEMNE DARY

Kościołowi w Anglii istotnej pomocy udzielił Kościół Ewangelicko-Augsburski w Polsce, kierując tam, począwszy od lat sześćdziesiątych, trzech młodych, świeżo ordynowanych księży do pracy duszpasterskiej. W ostatnich latach takiego samego wsparcia udzielił współwyznawcom w Czechach. Pomoc dla Polonii ewangelickiej, jaka już ma miejsce, sprowadza się m.in. do wakacyjnej (lub dłuższej) wymiany duchownych między parafiami w kraju i za granicą, wymiany grup parafialnych, chórów, grup młodzieży. Nie nastręcza trudności zaopatrywanie Polonii w literaturę religijną, śpiewniki i czasopisma. Już jest praktykowane kształcenie na ChAT studentów z Czech (luteranów) oraz Litwy (reformowanych) – przyszłych duchownych dla tamtejszych społeczności ewangelickich. Trzeba jednak mieć te sprawy stale na uwadze i uwzględniać je – także w wymiarze finansowym – w działalności Kościołów krajowych.

Ale ewangelicy Polacy, którzy okrzepli we wszelkiego rodzaju bojach, widzą w obecnej sytuacji otwarcia granic także możliwości dla własnych działań. Ostatniego dnia Zjazdu (po obiedzie w parafii reformowanej) spontanicznie i jednogłośnie powołali do życia Światowe Forum Ewangelików Polaków. W podjętej uchwale „potwierdzają konieczność utrzymywania więzi ze wszystkimi ewangelikami bez względu na miejsce zamieszkania. Forum jest inicjatywą ewangelicką mającą na celu:

  1. Poprzez tworzenie Jednoty ewangelickiej zacieśnianie kontaktów ewangelików rozsianych po całym świecie;
  2. zapobieganie poczuciu dyskryminacji religijnej w tych krajach, w których ewangelicy stanowią mniejszość wyznaniową;
  3. propagowanie osiągnięć intelektualistów ewangelickich w różnych dziedzinach nauki, kultury i polityki”.

„Światowe Forum będzie organizacją otwartą i przystąpić do niej mogą organizacje i pojedyncze osoby wyznania ewangelickiego. [...] Forum oddziaływać będzie na organizacje i instytucje przez prasę, radio i telewizję w kraju i poza granicami Polski. [...] W imieniu Forum działać będzie Prezydium, w skład którego wchodzą: prof. Jerzy Hauptman – Kansas City, USA, prof. Ryszard Lewański – Bolonia, Włochy, prof. Jan Raabe – Londyn, Wielka Brytania, dr Stanisław Zahradnik – Czechy, prof. Janusz Maciuszko – Warszawa, Polska, dr Zofia Wojciechowska – Łódź, Polska, Tadeusz J. Zieliński – Katowice-Warszawa, Polska...”

Oprócz powołania Forum uczestnicy Zjazdu podjęli kilka innych inicjatyw. Postanowili reaktywować Towarzystwo Badań nad Ewangelicyzmem Polskim oraz pomoc dla wydawnictw naukowych i popularyzatorskich. Pierwszy ma się ukazać album „Ewangelicy polscy” w wersji angielskiej, niemieckiej i szwedzkiej (prof. Lewański, pomysłodawca, i ew. współautor albumu, przypomniał, że w Wojsku Polskim przed wojną było 11 generałów ewangelików, a sama rodzina Andersów dała Polsce pięciu oficerów).

Po odwiedzinach zborów luterańskich na Śląsku uczestnicy Zjazdu rozjechali się do różnych miejscowości i ludzi bliskich ich sercom. A później powrócili do swoich domów. Polskich domów. Zabrali ze sobą pamięć o serdeczności, z jaką ich w ojczyźnie goszczono, i wiele miłych wrażeń, a także poczucie, że warto było dla tego wszystkiego narażać się na wiele trudów, także na trud podróży. Ale może wywieźli z Polski i odrobinę smutku: młodzież ewangelicka nie okazała zainteresowania ani Zjazdem, ani żadną ze znakomitych przecież postaci w nim uczestniczących. O czym to świadczy? Ksiądz Alfred Bieta skarżył się, że młodzi ewangelicy przyjeżdżający do Anglii na studia nie szukają – w przeciwieństwie do rzymskokatolików – kontaktów z miejscowymi polskimi parafiami. A może winić trzeba organizatorów, którzy nie zadbali w swoich Kościołach i zborach o odpowiednie rozpropagowanie tego wyjątkowego przecież przedsięwzięcia?

Wiara i tradycja (a nie tylko „wieść gminna”) to „arka przymierza między dawnymi a młodszymi laty”. Czy młode pokolenia będą tak stałe, wierne i ofiarne, jak pokolenie, które powoli odchodzi? Chyba jeszcze jest czas, by nadrobić zaniedbania i trwale połączyć to, co przez dziejowe burze zostało rozdarte.

Krystyna Lindenberg