Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

9 /1994

Szanowna Redakcjo!

Jak zawsze, tak i tym razem, dokładnie przejrzałem kolejny numer (6194) Waszego pisma. Przeczytałem niektóre interesujące mnie artykuły. Tym razem zainteresował mnie temat Kościoła – jaki ma być? W artykule J. Kubackiego pt. „Jaki Kościół?” zaniepokoiło mnie takie sformułowanie: „Zasad organizacji synodalno-prezbiterialnej nie można – bez narażenia się na popełnienie poważnych nadużyć – mylić z demokracją. Kościół nie jest miejscem, w którym panować mają rządy ludu. Jedynym Panem Kościoła pozostaje Jezus Chrystus”. Ostatnie dwa zdania to paradoks, banał i niemi/y zgrzyt, który zmusił mnie do zareagowania.

Nikt nie wątpi w to, że Jezus Chrystus jest Panem Kościoła. Istnieje tylko pytanie: w jaki sposób, przez co lub przez kogo wyraża On swoją wolę w Kościele? Różnorodność odpowiedzi na to pytanie stalą się powodem kształtowania się różnych form ustrojowych Kościoła, a w rezultacie powstania różnych denominacji chrześcijańskich, inaczej zwanych Kościołami.

Powtórzmy raz jeszcze: w jaki sposób Pan Jezus zarządza swoim Kościołem? Przez biskupów, pastorów czy cały zbór? Szukając odpowiedzi na to pytanie w Nowym Testamencie, znajdujemy tam elementy każdego ustroju (episkopalnego, prezbiteriańskiego czy kongregacjonalnego), choć nie spotykamy wyraźnego wzorca do zastosowania dzisiaj. Sposób kierowania był wówczas rzeczą drugorzędną i nieraz uwarunkowaną ówczesną sytuacją, ale nigdy nie został nam przekazany jako model do naśladowania.

Ustrój episkopalny umiejscawia autorytet Kościoła w osobie biskupa. Tu lud kościelny nie ma udziału w rządach. Ustrój ten powstał na bazie monarchicznego czy imperialnego systemu władzy. Obecnie, w okresie postępującego procesu demokratyzacji życia, to jest poszanowania praw każdego człowieka (co odpowiada duchowi Ewangelii), ustrój ten powoli staje się przeżytkiem. Będzie on jak w muzeum przechowywany jedynie w Kościele.

Ustrój prezbiteriański to demokracja pośrednia – zarządzanie Kościołem przez wybranych przedstawicieli. Tak też było w czasach Nowego Testamentu – do kierowania zborem wybierano starszych (patrz I Tym. 3:1-13: Tyt. 1:5-9), którzy otrzymywali od zgromadzenia wierzących mandat przewodzenia i reprezentowania ich. Urząd starszych wywodzi się z synagogi żydowskiej. Takie delegowanie zobowiązuje do odpowiedzialności przed tymi, którzy do tego rodzaju służby kogoś wybrali.

Prowadzi to nas do ustroju kongregacjonalnego, czyli demokracji bezpośredniej, której tak bardzo obawia się p. Kubacki. Model ten z jednej strony może być zapożyczeniem z życia greckiego (jak np. ekklesia), z drugiej zaś opiera się na nowotestamentowej zasadzie powszechnego kapłaństwa wszystkich wierzących. Każda osoba wierząca ma bezpośredni dostęp do Boga (Rzym. 5:1-5; I Tym. 2:5: Hebr. 4:14-16), pod tym względem nie potrzebuje żadnych pośredników. Będąc członkiem Ciała Chrystusa każdy wierzący pełni w nim odpowiednią funkcję. Różnorodność darów duchowych sugeruje, że decyzje w zborze powinny być podejmowane wspólnie przez całe zgromadzenie wierzących.

Przewodnicy pierwszego zboru odwoływali się do wszystkich jego członków. „Wtedy dwunastu, zwoławszy wszystkich uczniów [...] i podobał się ten wniosek całemu zgromadzeniu...” (Dz. 6:2-5). „Wówczas postanowili apostołowie i starsi razem z całym zborem...” (Dz. 15:22). Obecność Ducha Świętego w życiu każdego wierzącego upoważnia go do uczestnictwa w podejmowaniu ważnych decyzji dla dobra całej wspólnoty.

W dużej części swego artykułu p. Kubacki mówi o potrzebie zaangażowania każdego członka zboru, o jego odpowiedzialności. A więc ludu kościelny, rusz się do pracy, do działania, ofiaruj, módl się, ale wara ci od udziału w decyzjach, tu nie ma rządów ludu! Brzmi to paradoksalnie i bardzo niebiblijnie. Nawet ludzie niewierzący o tym wiedzą.

Prawdziwy prezbiterianizm szanuje demokrację i w zasadzie opiera się na niej. Wszystkie urzędy są tam z wyboru ludu kościelnego i przed tym ludem wybrani na określony czas przełożeni są odpowiedzialni. Lud wybiera i odwołuje ze stanowisk. Autorytet tkwi w zgromadzeniu wierzących, w Kościele, przez który Jezus wyraża swoją wolę.

Czy Kościół Ewangelicko-Reformowany w Polsce posiada taki prezbiteriański ustrój? Czy wprowadzenie urzędu biskupa i księży (zamiast pastorów) było podyktowane przekonaniami biblijnymi, lepszym zrozumieniem Pisma Świętego, czy tylko posunięciem o charakterze czysto koniunkturalnym? Inny Kościół ewangelicki wprowadził już urząd biskupów diecezjalnych. Jaki będzie następny krok?

Zastanawiając się nad przyszłością Kościoła w naszym kraju stajemy przed dylematem: ulec pokusie upodobnienia się do purpuratów czy w pokorze i cichości w imieniu Chrystusa służyć swemu otoczeniu? Coraz częściej odzywają się głosy wołające o surowszą dyscyplinę w Kościele, szczelniejsze jego struktury, szersze wpływy, więcej władzy! Niektóre grupy wyznaniowe, jak widać, zmierzają w tym kierunku. A szkoda, bo Jezus powiedział: „Wiecie, iż książęta narodów nadużywają swej władzy nad nimi, a ich możni rządzą nimi samowolnie. Nie tak ma być między wami: ale ktokolwiek by chciał między wami być wielki, niech będzie sługą waszym. I ktokolwiek by chciał być między wami pierwszy, niech będzie sługą waszym. Podobnie jak Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby służył i oddal życie swoje na okup za wielu” (Mat. 20:25-28).

KONSTANTY WIAZOWSKI
Warszawa

Odpowiedź p. Jarosława Kubackiego ukaże się w numerze następnym – redakcja.