Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

8 / 1994

1 sierpnia 1944 roku, gdy wybiła godzina „W”, Warszawa stawiła się na rozkaz. Jedni szli na zbiórkę z bronią w ręku, inni z chlebakami i ekwipunkiem Czerwonego Krzyża, jeszcze inni – z gołymi rękami, lecz pełni zapału. Stawali do nierównej walki, wznosili barykady, kopali rowy, gotowali zupę, wypiekali chleb, a już wkrótce musieli też wydobywać spod gruzów zasypanych, transportować rannych, kopać groby... coraz więcej grobów. Dla żołnierzy i cywilów, dla starców i dzieci. Duszpasterze spełniali swoją posługę, podnosząc ludzi na duchu i niosąc pociechę umierającym. W kościele ewangelicko-reformowanym na Lesznie, w którego grubych murach schroniła się okoliczna ludność, ks. superintendent Stefan Skierski odprawiał nabożeństwa i wygłaszał płomienne kazania. W prezbiterium powiewała biało-czerwona flaga.

Warszawa walczyła przez długie 63 dni – osamotniona i zdradzona, wykrwawiająca się z każdym dniem i równana z ziemią – a przecież do końca pozostała nie ujarzmiona i moralnie zwycięska.

Wśród powstańców była także nasza parafialna młodzież – żołnierze Armii Krajowej i członkowie Szarych Szeregów. Wielu z nich zginęło w Powstaniu, wielu już umarło albo przebywa na obczyźnie. Pół wieku to bardzo długi czas. Przekonaliśmy się o tym próbując skompletować dane dotyczące niektórych poległych współwyznawców – żołnierzy Powstania, i odnaleźć ludzi, którzy by ich znali i pamiętali z Kościoła. Jak szybko czas zaciera ślady! Do pewnych informacji już nigdy nikt nie dotrze – warszawskie akta parafialne spłonęły, rodziny i przyjaciele pomarli albo rozproszyli się po świecie, coraz mniej świadków tamtych zdarzeń. Niekiedy ocalić od zapomnienia można już tylko okruchy wspomnień, czyjąś twarz czy jakiś ślad na starej fotografii...

Zachowując w sercu pamięć o wydarzeniach sprzed 50 lat i o tych, którzy, gdy było trzeba, na śmierć szli po kolei „jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec" – ocalamy jakąś cząstkę nas samych, świadomi, że ich śmierć posłużyła życiu: naszemu i naszych dzieci.

Ale pamiętamy także, iż równie wiele zawdzięczamy tym, którzy nadal żyją wśród nas. Ocalałych powstańców jest dziś w naszym Kościele już tylko garstka – raptem około dwudziestu osób – siwowłosych sanitariuszek i żołnierzy o pogodnych oczach i młodych sercach. Wydaje się, jakby to do nich odnosiły się słowa poety:

Panie, wyciągam ku Tobie ramiona.
Jak je wyciąga pływak ku pływaniu.

Może przepłynę wśród klęski i wojny
Z pomocą Twoją przez ten czas ponury
I będę jeszcze cichy i spokojny
Jak ten, co idzie z piszczałką przez góry.

[Leopold Staff: Dłoń się bezsilna zaciska]

Im wszystkim – żyjącym i umarłym – składamy hołd i wyrazy wdzięczności.

Poniżej drukujemy krótkie biogramy-nekrologi poległych w Powstaniu Sióstr i Braci, żołnierzy AK, oraz wspomnienia bliskich i przyjaciół o kilkorgu z nich. Może ożywią one pamięć innych świadków tamtych dni.

Redakcja