Drukuj

8 / 1994

WŚRÓD KSIĄŻEK

Wielu czytelników związanych z Zelowem choćby pochodzeniem zapewne zainteresuje wiadomość, że ukazał się zarys dziejów tamtejszego zboru autorstwa Wojciecha Kriegseisena. Nieduża broszurka ze zdjęciem kościoła na okładce nosi tytuł Zbór ewangelicko-reformowany w Zelowie w latach 1803-7331. Jest oparta na źródłach rękopiśmiennych (archiwum parafialne) i literaturze historycznej.

Zaczynając od założenia zboru przez braci czeskich, osadników ze Śląska, kupna ziemi i jej podziału, starań o budowę kościoła (fotokopia pieśni ułożonej specjalnie na tę okazję) i rozwój parafii, śledzimy działania energicznych członków zelowskiej społeczności (Kolegium jest jednocześnie samorządem lokalnym) i duchownych skierowanych do Zelowa przez władze Jednoty. Ich współpraca nie obywała się często bez zgrzytów. Hardość parafian niejednemu duchownemu dawała do wiwatu, co nie znaczy, że był on pozbawiony „silnych argumentów”, zwłaszcza w odniesieniu do młodzieży.

Zaczerpnięte z dobrze zachowanych źródeł informacje pozwalają poznać nie tylko węzłowe fakty z dziejów zboru (przybycie kolejnych duchownych czy budowa następnych obiektów), ale także szczegóły codziennego życia, źródła utrzymania i wysokość dochodów (początkowo w naturze), darowizny i legaty (fotografie naczyń komunijnych), całą zapobiegliwość i krzątaninę wokół spraw parafii. Ale zapiski pokazują też drugą stronę medalu: kłopoty z dyscypliną, niechęć wiernych do rozstawania się z groszem na potrzeby parafii, problemy z przybyłymi do Zelowa misjonarzami babtystycznymi, kryzysy wewnątrz zboru i konflikty z władzami Jednoty związane z obsadą urzędu pastorskiego. Zmiany ekonomiczne i społeczne końca XIX w. wywołują nowe problemy. Duchowni skarżą się na negatywne skutki emigracji zarobkowej, na demoralizację i plagę pijaństwa. W latach trzydziestych znaczna poprawa materialnej kondycji zelowskiej parafii pozwala na prowadzenie na szerszą skalę działalności społecznej (Towarzystwo Opieki nad Ubogimi), duszpasterskiej i artystycznej. Wybuch drugiej wojny światowej stanowi znaczącą cezurę w życiu parafii. Polityka okupantów w myśl zasady „dziel i rządź” prowadziła do zantagonizowania mieszkańców Zelowa i okolic, gdzie żyli obywatele polscy narodowości czeskiej, polskiej, niemieckiej i żydowskiej. Prowokowane wówczas konflikty wpłynęły po wojnie na falę reemigracji Zelowian pochodzenia czeskiego do republiki czeskiej. W ubiegłym roku niektórzy z nich lub ich krewni wrócili do Zelowa na krótko w odwiedziny – z okazji 190-lecia zboru.

Wiemy, co robić z przestrzenią – podbijamy ją, tworząc w ten sposób cywilizację. Nie umiemy jednak poradzić sobie z czasem, który wzbudza w nas strach; jest złośliwym, zdradliwym potworem z paszczą jak piec – spopielającym każdą chwilę naszego życia – pisał Abraham Joshua Heschel w książce Szabat i jego znaczenie dla współczesnego człowieka,2 studium na temat biblijnego i judaistycznego pojmowania czasu.

Czasu nie można pokonać zdobywaniem rozgłosu ani budowaniem piramid czy pomników (Nie wszystek umrę...). Nieuchwytny czas dla ludzi połączonych z Bogiem jest zamaskowaną wiecznością. Szczególnym zaś tego wyrazem jest idea szabatu, dnia odpocznienia. Po sześciu dniach trudu i zmagania się ze światem przychodzi dzień, w którym w sposób szczególny troszczymy się o ziarno wieczności zasiane w naszych duszach. Ten świat włada naszymi rękami, ale nasze dusze należą do Kogoś Innego. To coś więcej niż przerwa w pracy, zawieszenie broni, odłożenie narzędzi, wyzwolenie spod wszechwładzy pieniądza, jest bowiem Szabat dniem harmonii i pokoju, pokoju między ludźmi, pokoju wewnątrz człowieka, pokoju z wszystkimi rzeczami, czasem odnowienia i zaczerpnięcia z duchowych źródeł. Po przeczytaniu tej pięknej, poetyckiej książki zastanowimy się pewnie nad naszym własnym stosunkiem do czasu i nad tym, czym właściwie powinien być dla chrześcijan Dzień Pański.

Heschel, żydowski teolog, potomek jednej z polskich dynastii chasydzkich rabinów, szczególną uwagę poświęcał też modlitwie, która jest spotkaniem z Bogiem, a więc czymś więcej niż myśleniem o Nim czy wyczuwaniem Go we wszechświecie. Ktoś, kto nie chce, kto nie umie się modlić, jest jak drzewo wyrwane z ziemi, z której czerpie życie. W poetyckim języku teologicznym Heschela modlitwa to skraplanie się duszy. Wydawnictwo Księży Werbistów w serii modlitewników wydało kolejną pozycję: Modlimy się słowami tradycji żydowskiej.3 Są to opracowane przez byłego rabina Mediolanu, Elię Kopciowskiego, żydowskie modlitwy codzienne (poranne i wieczorne, po posiłku, w ucisku i w radości zaślubin), świąteczne i modlitwy nadziei na czasy mesjańskie. Chrześcijański czytelnik, który po nie sięgnie, znajdzie wśród nich dobrze znane fragmenty psalmów, ksiąg mojżeszowych i prorockiej księgi Izajasza. Wszystkie te proste i żarliwe modlitwy ludu wybranego przenika nieskończone pragnienie chwalenia Boga. Modlitewnik ten, czytamy we wstępie, ma pomóc modlącemu się chrześcijaninowi, by stał się jak ten, kto ze swego skarbca wydobywa rzeczy stare i nowe (por. Mat. 13:52) jako pokarm dla jego wiary.

mok

1 Wojciech Kriegseisen: Zbór ewangelicko-reformowany w Zelowie w latach 1803-1939. Zarys dziejów. Wydawnictwo Naukowe Semper, Warszawa 1994. s. 32.
2 Abraham Joshua Heschel: Szabat i jego znaczenie dla współczesnego człowieka. Wydawnictwo Atext, Gdańsk 1994, s. 104.
3 Modlimy się słowami tradycji żydowskiej. Wybór: Elia Kopciowski, przekład: Paweł Pachciarek. Seria „Modlimy się słowami...” Verbinum, Warszawa 1994, s. 128.