Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

8 / 1994

Z PRASY

Św. Piotr oprowadza po niebie nowego przybysza. Wśród schludnych alejek i zadbanych trawników stoją w pewnej odległości od siebie różnokształtne kościoły. Jest niedzielny poranek i w każdym trwa właśnie nabożeństwo. Przybysz z zaciekawieniem przysłuchuje się dobiegającym z wnętrza dźwiękom i odczytuje tabliczki na drzwiach: tu baptyści, tam prezbiterianie, obok anglika-nie, dalej metodyści, mennonici, koptowie itd. Z jednego z kościołów słychać szczególnie głośne i żarliwe modlitwy. Zaintrygowany, a nie obeznany w niebiańskiej topografii, przybysz pyta: – A tu kto się modli? Św. Piotr pochylając się szepce mu coś na ucho, po czym prostuje się i dodaje półgłosem: – Tylko cicho sza. Im się wydaje, że w niebie nikogo poza nimi nie ma...

Mamy na szczęście wszelkie podstawy wierzyć, że stosunki eklezjalne panujące na ziemi nie zostaną przeniesione do nieba. Powyższy kaznodziejski przykład przypomniał mi się w związku z lekturą dwóch zeszytów „Znaku” – na temat Tożsamości Kościoła i jej granic (nr 468) i Wiary między tajemnicą a dogmatem (nr 464) – oraz artykułu ks. A. Skowronka pt. Szlifowanie bastionów. Katolicy i protestanci w zmaganiach o prawowierność. Wiek XVI – dzisiaj („Studia i Dokumenty Ekumeniczne”, 1994, nr 1).

Ks. prof. Wacław Hryniewicz w medytacji ekumenicznej pt. Wiara i zaufanie („Znak” nr 464) pisze m.in.: Kiedy Bóg daje uczestnictwo w swoim życiu, jest to zawsze dar całkowity, dar laski i zbawienia w całej jego obfitości. [...] Bóg jest jeden i ten sam dla wszystkich. [...] Boska ekumenia miłości i miłosierdzia nie ma w sobie nic z ograniczeń i kruchości ekumenii ludzkiej. To my, ludzie, wprowadzamy podziały, bariery i różnice, podczas gdy Bóg wciąż jednoczy i leczy rany podziałów. Nie jest nigdy Bogiem bardziej dla jednych niż dla drugich. Jest Bogiem wszystkich i takie są również Jego dary. Chrystus nie może być podzielony (zob. I Kor. 1:13). [...]

Wieki sporów i podziałów przesłoniły' chrześcijanom spojrzenie na samą istotę wiary jako daru Bożego i jako powierzenia się Bogu. Tymczasem to, co najważniejsze, powinno w decydującej mierze wpływać na sposób wzajemnych relacji między wierzącymi. Zmartwychwstały Chrystus i Duch Święty pozostają po każdej ze stron podziału. [...] Przypisywane tak często innym błędy doktrynalne i braki w życiu kościelnym nie przeszkadzają Chrystusowi być obecnym w tych Kościołach i wspólnotach. Zmartwychwstały Pan nie jest więźniem określonych doktryn ani formuł sakramentalnych. Nikt z ludzi nie może Nim rozporządzać. Jeśli Chrystus jest obecny w wierze i sakramentach danego Kościoła, wynika to z Jego własnej. Boskiej i suwerennej woli zbawczej. Nie zmusza Go do tego żadna formuła sakramentowa. [...] Własnych racji wyznaniowych nie należy wynosić ponad racje widoczne w sposobie postępowania samego Chrystusa.

Mówi się, że gdy dwaj mówią to samo, to nie jest to samo. Ale gdy ludzie wierzący w różnych Kościołach składają wspólne świadectwo, wtedy bywa, że nawet to, co niektórzy mogliby nazwać truizmem, ma szansę wreszcie lub ponownie do nas dotrzeć. Pozwala też spojrzeć szerzej, wyjrzeć poza własne (za)ścianki i przekonać się, że Bóg ma swój jeden, powszechny Kościół – Ciało Chrystusowe – którego nikt nie zdoła zamknąć w szufladce z odpowiednią etykietką denominacyjną ani też jego granice z konfesyjnymi i doktrynalnymi podziałami się nie pokrywają. A przy tym wielość i różnorodność nie wykluczają jedności.

Z kolei skamieniałe moszczenie do posiadania jedynej prawdy działa śmiertelnie (ks. prof. A. Skowronek: Znoszenie granic w Kościele?). Ponadto w „Znaku” nr 468 o granicach Kościoła pisze ks. Henryk Paprocki, teolog prawosławny; chrześcijańską tożsamość w różnych postaciach (od konfesjonalizmu do tożsamości otwartej) rozważa cytowany już ks. prof. Hryniewicz; ks. Jan Kracik z kolei przedstawia historię pojmowania formuły Poza Kościołem nie ma zbawienia, a i na tym nie wyczerpuje się różnorodność poruszanych w tym numerze tematów.

Ks. prof. Alfons Skowronek omawia także – tym razem w „Studiach i Dokumentach Ekumenicznych” – rezultaty pracy niemieckiej Wspólnej Komisji Ekumenicznej nad wzajemnymi XVI-wiecznymi potępieniami, rzucanymi przez katolików i protestantów. Ówczesne zaciekłe spory dotyczyły głównie kwestii usprawiedliwienia, sakramentów i urzędu posługi w Kościele, ale w świetle analizy kanonów i anatem Soboru Trydenckiego oraz reformacyjnych ksiąg symbolicznych teologowie doszli do wniosku, że nie dotykają one dzisiejszych chrześcijan ewangelickich i katolickich, a po części nie obciążają także polemizujących ze sobą stron w okresie Reformacji. Kościoły naszych czasów – pisze ks. Skowronek – stają wobec tego w obliczu nowej sytuacji; nie ma już więcej powodów do wzajemnego zwalczania się, nadszedł czas wzajemnego wsłuchiwania się w siebie, który to proces prowadzonego od wielu lat nasłuchu nie wyeliminował wprawdzie wszystkich różnic, wykazał jednak, że odmienne ujęcia problematyki teologicznej nie mają już więcej charakteru dzielącego nasze Kościoły.

Ale ustalenia kompetentnych komisji to nie wszystko, bo – zwłaszcza w Polsce – rezultaty oficjalnych międzykonfesyjnych dialogów bardzo powoli przenikają do krwiobiegu społeczności kościelnych, a przezwyciężone w wąskim gronie sprzeczności, rozdźwięki i nieporozumienia nadal są powielane przez przeważającą większość wiernych poszczególnych Kościołów. Potrzebne, lecz żmudne prace teologów uczestniczących w dialogach międzykościelnych przypominają powolne i mało efektowne (brak widowiskowych wybuchów) kruszenie po kawałku muru, który przesłania nam widok na to, co wspólne i najistotniejsze. W efekcie poszerzeniu ulega pole widzenia a nie pole rażenia. Wdrażanie zaś tych zmian i włączanie w ten proces siebie wymaga co najmniej: dobrej woli, elastyczności i rozsądku.

Oprac, mok