Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

6 / 1993

NA MARGINESIE EKUMENICZNEJ „JEDNOTY”

Na zaproszenie Redakcji „Jednoty”, by jej czytelników poinformować, co o tym Katechizmie ewentualnie wiedzieć powinni, odpowiadam ze szczerą satysfakcją i nie mniej otwartym zakłopotaniem. Cieszy najpierw zaciekawienie sprawami Kościoła katolickiego. Sytuacja zaproszonego na gościnne łamy nie jest jednak taka prosta. Odpada rola historycznie starszego brata w roli mentora. Nadużyciem gościnności byłaby próba katolickiej autoreklamy. Jako realna możliwość pozostaje samorefleksja katolika wertującego ów Katechizm, i to przeprowadzona na oczach braci ewangelików reformowanych. Tu i tam wypadnie też zadać jakieś pytanie pod adresem Katechizmu i... samych ewangelików.

Dawniejsze katechizmy same stawiały sobie pytania i same na nie odpowiadały. Obecny Katechizm rzymski nie stosuje tej metody. Prowadzi wykład ciągły o numeracji zaznaczonej na marginesach stronic; liczba wszystkich akapitów sięga 2865. (Przypomina to koncepcję Kodeksu prawa kanonicznego.) Blisko stustronicowy indeks rejestruje najróżnorodniejsze warianty konsultacyjne (biblijny, patrystyczny i Urzędu Nauczycielskiego Kościoła), co pozwala na łatwe i bezproblemowe poruszanie się po tekście. Większe partie tematyczne kończą się maleńkimi rozdziałami En bref (Pokrótce), podsumowującymi daną problematykę i świetnie nadającymi się do pamięciowego opanowania.

Myśl o napisaniu Katechizmu powstała na II Nadzwyczajnym Synodzie Biskupów w Rzymie (9 grudnia 1985 r.). Odnośne sformułowanie programowe brzmiało: „Jednomyślnie wyraża się życzenie opracowania Katechizmu względnie Kompendiów całości katolickiej nauki wiary i etyki jako punktu odniesienia dla katechizmów lub kompendiów, które wydać należy w różnych regionach Kościoła. Prezentacja musi wziąć jako punkt wyjścia dane biblijne i liturgiczne, oferując prawowitą doktrynę, dostosowaną zarazem do współczesnego horyzontu życia wiernych”.

Dziś już nikt nie pamięta zaciętych dyskusji teologicznych, kwestionujących każde z przytoczonych słów programowych aż po pytania o sens tak wielkiego przedsięwzięcia. Jeden z renomowanych teologów prorokował był, że olbrzymie to dzieło nie będzie ukończone ani za obecnego, ani za następnego pontyfikatu papieża. W tym miejscu można zadać sobie pytanie wcale nie akademickie: jak wyglądałby ten Katechizm w następstwie II Soboru Watykańskiego opracowany na zlecenie Pawła VI, który w sprawach Kościoła inaczej stawiał akcenty niż Jan Paweł II, albo też sporządzony z inicjatywy Jana Pawła I, urodzonego katechety, którego trzydziestodniowy pontyfikat Jean Guitton porównał do przelotu gołębia dobroci?

Katechizm Kościoła Katolickiego (odtąd KKK) ujrzał tymczasem światło dzienne1. We Francji ma już dwa wydania (ok. 200 tys. egzemplarzy) i ludzie się nań rzucają nawet w kioskach na dworcach. Że też właśnie dość rozchwiana w wierze Francja odczuwa potrzebę jasnego, suchego wykładu wiary!

W rozwoju katechizmów od wieku XVI do XX ten rodzaj przekazu wiary zyskał sobie duże znaczenie. W Kościołach tradycji reformacyjnej takie katechizmy, jak Wielki i Mały autorstwa Marcina Lutra, czy też heidelberski i westminsterski zdobyły rangę dokumentów wyznaniowych (tzw. ksiąg symbolicznych). Dla KKK wzorcem stał się Katechizm trydencki, wydany w roku 1566 na użytek proboszczów. Wszystkie te katechizmy cechuje jednolita struktura. KKK w czterech częściach traktuje kolejno o wyznaniu wiary (I), o sakramentach wiary (II), o życiu z wiary na podstawie Dekalogu (III) i o modlitwie w życiu wiary, jest to po prostu wykład Modlitwy Pańskiej (IV). Pod względem takiego układu nie różnią się od siebie wymienione wyżej katechizmy innych wyznań chrześcijańskich2.

Jeżeli wziąć pod uwagę, iż komitet redakcyjny Katechizmu pod zwierzchnią wodzą ks. kard. Josepha Ratzingera uwzględnił ponad 24 tysiące poprawek nadesłanych z całego świata, to przed tak gigantyczną pracą można tylko pochylić głowę. Katechizm rzymski porównuje się do imponującej katedry katechetycznej. Ogólny przegląd tematów pozwala prześledzić ogromny szlak przebyty przez Kościół. Tekst silnie eksponuje wiarę w jej wymiarze trynitarnym i chrystologicznym. Kościół jasno zdaje sobie sprawę, że jest wkomponowany w historyczność różnych epok (KKK uwzględnia liczne sytuacje i problemy stanowiące sygnaturę naszych czasów); paragrafy dotyczące wolności religijnej, sumienia: „Sumienie jest pierwszym wśród wszystkich namiestników Chrystusa” (cytat z Newmana, nr 1778); konieczność prowadzenia dialogu ze wszystkimi; odżegnanie się od antysemityzmu. Są to kroki wyzwalające i poważne. KKK w swej pierwszej części głównej zawiera szereg udanych sformułowań dotyczących podstawowych aspektów wiary chrześcijańskiej. Należałoby tu wymienić wywody na temat zakorzenienia się zła w dobrym stworzeniu Bożym (nr 309), w kwestii zmartwychwstania jako „wydarzenia transcendentnego” (nr 647) lub na temat ponownego przyjścia Chrystusa na sąd ostateczny (nr 1040).

W wymienionej części pierwszej są jednak też fragmenty o locie jakby obniżonym. Na przykład często przytacza się wypowiedzi, formuły i pojęcia artykułowane przez Urząd Nauczycielski i przez teologów, ale bez wystarczającego wyjaśnienia, tak że czytelnik w końcu pozostaje z problemem sam na sam. Odnosi się to zarówno do stanu człowieka przed upadkiem i do grzechu pierworodnego, jak i do dogmatu o Trójcy Świętej lub do prawdy o synostwie Bożym Jezusa. Podobnie zabrakło koniecznych wyjaśnień w takich kwestiach jak upadek aniołów, działanie szatana w świecie (nr 391 n.), stworzenie jako dzieło Trójcy Świętej (nr 290n.) albo zagadnienie zdeprawowania ludzkiej natury wskutek grzechu osobistego pierwszej pary ludzi (nr 404).

Osią zainteresowań szerszego ogółu jest jednak prawo moralne, stanowiące przedmiot rozważań trzeciej części KKK, zatytułowanej Życie w Chrystusie. Dyskusja nad publikowanymi wcześniej fragmentami owej części trzeciej była tak obfita i bulwersująca, iż na dwa lata przed wydaniem KKK kardynał Ratzinger oświadczył (1990), że komisja katechizmowa zdecydowała się na gruntowną rewizję całej części odnoszącej się do życia etycznego. Ale i w wersji ostatecznej ta partia tekstu wywołuje krytyczne pytania. Nie dotyczą one poszczególnych postaw i dewiacji, o których tekst mówi na kanwie Dekalogu. Wszystko to należy do ustalonego kanonu nauczania moralnego. Właściwy problem koncentruje się wokół rozłożenia akcentów, które KKK kładzie na prawie moralnym. Wychodzi mianowicie ze stanowiska, że istnieje niezmienne, przez Stwórcę ustanowione naturalne prawo moralne, przez Ewangelię potwierdzone i udoskonalone, a dla sumienia ludzkiego będące miarą. Katechizm stwierdza (nr 1756), że istnieją działania, które ze względu na swój przedmiot zawsze są czynami złymi, niezależnie od intencji działającego i okoliczności samego czynu. Jednocześnie podkreśla się (nr 2039), iż nie jest dozwolone przeciwstawianie osobistego sumienia i rozumu prawu moralnemu i Urzędowi Nauczycielskiemu. Kategoria autonomii nie występuje w części moralnej wykładu KKK. Jest to tylko jeden z problemów poruszonych przez Katechizm, a żywo dyskutowanych przez jego odbiorców. Ogólnie biorąc, w części moralnej KKK dominuje myślenie z pozycji z góry upatrzonych struktur porządkowych, bliżej nie wkomponowane i nie powiązane z realiami historycznymi.

KKK nie poświęca większej uwagi ekumenii, traktując ten temat wręcz po macoszemu. Na omówienie „drogi do jedności” przeznaczono pół (!) stronicy (nr 820-822). W kontekście tego ekskursu pada wprawdzie słowo „dialog”, ale bez jakiejkolwiek wzmianki o licznych dialogach międzywyznaniowych, zakończonych podpisaniem przez teologów wielu dokumentów zbliżeń i porozumień. Z tego braku trudno robić większy problem, skoro – jak wiadomo – zwierzchnictwa Kościołów nie przyjęły w sposób oficjalny chyba żadnego dokumentu z tych licznych dialogów, prowadzonych przecież z ich polecenia przez teologów.

W sumie KKK wywiera wrażenie wielkiej księgi złożonej z bardzo wielu cytatów. Liczne akapity bez reszty wypełnione są cytatami, inne składają się z łańcuchowych montaży cytatów lub stanowią narrację utkaną z wypowiedzi biblijnych i kościelnej Tradycji. „Matka Kościół powinna dojść do słowa w tonie oryginalnym” – to sformułowanie sprawdza się w całej rozciągłości w odniesieniu do KKK. Do głosu dochodzą także Sobory powszechne i wypowiedzi papieży, również głosy teologów i autorów pobożnych dzieł. Punkt ciężkości spoczywa naturalnie na okresie patrystycznym i na św. Tomaszu z Akwinu, wiek XIX reprezentują św. Teresa z Lisieux, proboszcz z Ars i kardynał J. H. Newman.

Interesujące stanowisko zajął wobec Katechizmu Reinhard Frieling z ewangelickiego Instytutu Ekumenicznego w Bensheim: „Podczas gdy pierwsze doniesienia prasowe podnoszą szczegóły z zakresu katolickiej nauki moralnej (od azylu poprzez homoseksualizm aż po sprawiedliwe wynagrodzenie za pracę), w samym Katechizmie na pierwszym planie jawi się wskazówka, że wiara w Boga jest najlepszą podstawą prawdziwego humanizmu. Jest to świadectwo ekumeniczne, które łączy chrześcijan wszystkich wyznań”. Pod koniec swej wypowiedzi R. Frieling formułuje takie stwierdzenie: „Czytelnicy ewangeliccy często będą stykali się z brakiem biblijnego uzasadnienia prezentowanej nauki, a w niektórych zagadnieniach zajmować będą także inne stanowiska. Ale również protestantyzm zrobiłby dobrze, gdyby znów, jak swego czasu Luter w Wormacji, mógł wyrazić językiem naszych czasów, w jaki to sposób sumienie związane jest Pismem Świętym i jasnymi racjami ze Słowem Bożym i jak sumienie to nadaje orientację wierze i życiu chrześcijanina”.

KKK przeznaczony jest przede wszystkim dla ludzi odpowiedzialnych za katechezę i adresowany „w pierwszym rzędzie do biskupów jako nauczycieli wiary i pasterzy Kościoła” (nr 12). Pytanie mogłoby brzmieć, czy taki Katechizm jest nieodzownie potrzebny biskupom, skoro odnośne teksty z Biblii i Tradycji, dokumenty Urzędu Nauczycielskiego i normy prawno kanoniczne, do których KKK się odwołuje i je obficie zestawia, są im i tak dostępne.

Po biskupach, po autorach katechizmów, księżach i katechetach adresatami KKK są pozostali wierni. Podkreśla to w swej Konstytucji Apostolskiej Fidei depositum Jan Paweł II, zalecając nawet tę księgę wszystkim, którzy chcieliby wiedzieć, w co i jak wierzy Kościół katolicki. Tak więc współadresatami tego Katechizmu są także chrześcijanie innych wyznań. Byłoby sprawą dla ekumenicznego dialogu intrygującą, ażeby – po ukazaniu się polskiego przekładu KKK – katolicy wspólnie z braćmi z innych Kościołów pochylili się nad lekturą tej monumentalnej księgi wiary. Byłby to znamienity czyn ekumeniczny. W trakcie takich spotkań Katechizm ten można by porównywać z popularnymi katechizmami lokalnych Kościołów ewangelickich, wzajemnie się od siebie ucząc i ubogacając.

Nurtuje mnie jednak inna, znacznie poważniejsza sprawa, którą zamknąć sobie pozwolę w pytaniu zwróconym wprost do chrześcijan ewangelików: czy nie byłoby na czasie zastanowienie się nad wspólnym opracowaniem katechizmu wszystkich Kościołów protestanckich? Jego redakcja mogłaby być powierzona takim międzynarodowym gremiom, jak Światowa Federacja Luterańska. Światowy Alians Kościołów Reformowanych, Światowa Rada Kościołów Metodystycznych itp. Realizacja takiego zamysłu stanowiłaby epokowy wręcz czyn ekumeniczny. Po blisko stu latach ruchu ekumenicznego – w protestantyzmie aktywnego na długo przed II Soborem Watykańskim – byłoby to godne zwieńczenie tego ruchu i zarazem jego znakomita weryfikacja. Skłonny jestem przypuszczać, że braciom ewangelikom katechizm taki bardziej byłby potrzebny niż katolikom świeżo wydany KKK. Byłby to bowiem punkt odniesienia dla nowych i ciągle ulepszanych katechizmów regionalnych.

Podobna myśl nasuwa się w odniesieniu do protestantów polskich. Skoro istnieje między nimi tyle zbliżeń – wspólnota ambony. Chrztu i Wieczerzy Pańskiej między ewangelikami wyznania augsburskiego i reformowanego, a od niedawna także między polskimi metodystami i ewangelikami reformowanymi – to czy w świetle tych faktów nie mogłaby dojrzeć idea wspólnego katechizmu polskich protestantów? Nie zdarzałyby się wtedy takie wypadki przy pracy („ekumenicznej”), jak wydanie przez „Zwiastuna” w roku 1984 szwajcarskiego katechizmu z lat trzydziestych naszego stulecia, autorstwa niejakiego Wernera Pfendsacka, Czy znasz tę drogę? – podręcznika o silnych akcentach antykatolickich (indagowani w tej sprawie ewangeliccy teologowie szwajcarscy mówili mi, że z tym konserwatywnym katechizmem nie mają i nie chcą mieć nic wspólnego).

Postulaty zredagowania takiego Wielkiego katechizmu pojawiać się zaczynają w samym protestantyzmie. Do cytowanej już wypowiedzi Reinharda Frielinga dorzućmy głos innego ewangelika, Reinholda Mokroscha, który nad KKK wygłasza ostre sądy, by na końcu oświadczyć: „Zgadzam się [z opinią Frielinga – A. S.] i życzę sobie, ażeby również protestanci dotarli do jasnych i jednoznacznych wypowiedzi na temat wiary i etycznych sądów. Oczywiście nie na podstawie sumienia wyostrzonego przez Urząd Nauczycielski, lecz na podstawie sumienia pocieszonego przez Boga”.

Ks. prof. Alfons Skowronek
[Akademia Teologii Katolickiej w Warszawie]

1 Mam przed sobą wersję francuską Catechisme de l'Eglise Catholique, Paris 1992, s. 676
2 Dodać tu trzeba jeszcze, że wiek XX przyniósł z sobą edycje wielu katechizmów narodowych: Piusa X Compendio delia dottrina cristiana (1912) stał się narodowym katechizmem Italii. Katechizm kard. Amette (wydany w 1914 r.) w roku 1937 stał się narodowym katechizmem Francji. Swoje sztandarowe katechizmy wprowadzają Belgia (1945), Holandia (1948), Kanada (1951), Portugalia (1953) i Hiszpania (1960). W roku 1965 ogromnie głośny stał się holenderski De Nieuwe Katechismus; jego fenomenalny rozgłos w świecie zachodnim, mimo zastrzeżeń Rzymu, tłumaczy się jego wybitną aktualnością. [Podobne zjawisko występuje w Kościele ewangelicko-reformowanym. Poszczególne Kościoły krajowe opracowują i posługują się własnymi katechizmami współczesnymi – uzup. red.]