Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

2 / 1993

Na życzenie prof. Jarosława Świderskiego, prezesa Konsystorza Kościoła Ewangelicko-Reformowanego, publikujemy kilka wypowiedzi na temat tekstu zatytułowanego „Próba określenia naszej tożsamości. Kościół Ewangelicko-Reformowany. Cechy szczególne naszej społeczności”(„Jednota”10/92) oraz odpowiedź prof. J, Świderskiego na jeden z listów

Redakcja

I. Uwaga o charakterze ogólniejszym

Co oznacza termin: nasze cechy szczególne? Pod tekstem mógłby się podpisać każdy protestant, a już na pewno każdy wyznawca tzw. historycznych Kościołów ewangelickich. Fakt ten może być związany z dość specyficznie zarysowaną tożsamością ewangelików reformowanych w Polsce – polimorfizmem naszej społeczności, ale również – z ogólnym kryzysem tożsamościowym panującym od pewnego czasu w naszym Kościele.

II. Uwagi szczegółowe

  1. W punkcie 3 na s. 12 mamy do czynienia z jedną z podstawowych zasad Reformacji helweckiej, której stosowanie istotnie odróżniało nas w tamtym okresie, a także później – w okresie ortodoksji – od nurtu wittenberskiego. Czy jednak dziś rzeczywiście odrzucamy wszystko, co z Biblii jednoznacznie nie wynika? Ewentualnie mógłby to być postulat, ale jako informacja o stanie istniejącym passus ten jest – moim zdaniem – mylący. Kościół nasz stosuje dziś raczej zasadę odrzucania tego, co stoi w sprzeczności z Biblią. Nota bene jest to kolejny symptom odejścia od źródeł.
  2. Punkt II na s. 13 nie uważam, aby zasada niesprzeczności pomiędzy wiarą a wiedzą empiryczną była w istocie „naszą cechą szczególną”, gdyż
    a) jest ona bardzo mocno akcentowana także we współczesnym katolicyzmie (tomizm, a zwłaszcza neotomizm podnoszą ją do rangi epistemologicznego aksjomatu),
    b) nie wynika ona z tradycyjnie uważanego za ewangelickie sposobu myślenia o tych zagadnieniach, które – przepojone pierwotnie fideizmem – podkreślało raczej paradoksalność sytuacji człowieka, od którego wiara wymaga częstego występowania przeciwko doświadczeniu (średn.
    Credo quia absurdumpor. egzemplifikację tej zasady u S. A. Kierkegaarda): widać to chociażby na przykładzie tego, że nie uznajemy tzw. etyki naturalnej – opartej właśnie na empirii, etyka ewangelicka jest etyką absolutnie heteronomiczną.
  3. Uważam za poważny błąd umieszczenie zasady soli Deo gloria dopiero w podpunkcie c) na s. 13. Właśnie cechą szczególną naszej doktryny jest teo-centryzm. Z uznania tej zasady wynika wszystko inne. Nie należy też zapominać, że nie wynika z niej jedynie zakaz „rozmieniania czci Boga na drobne”. Posiada ona ponadto znaczącą treść pozytywną: Bóg stanowi ośrodek naszych zainteresowań, przedmiot „naszej troski ostatecznej” (Paul Tillich).

J. R. KUBACKI
[student ChAT]

 

Dziękuję bardzo za wnikliwe uwagi do tekstu „Próba określenia naszej tożsamości. Kościół Ewangelicko-Reformowany. Cechy szczególne naszej społeczności.” Są one dla mnie wyjątkowo cenne ze względu na Pana wiek i zainteresowania teologiczno- filozoficzne. „Cechy...” były bowiem pisane przed dwudziestu kilku laty, a ostatnio przeredagowywane. głównie przez ludzi świeckich (i dla świeckich przeznaczone), przy czym pierwszą redakcję tworzyli autorzy w Pańskim wieku, a redakcję obecną – pięćdziesięciolatkowie. A teraz proszę Pana jeszcze o zastanowienie się nad następującymi uwagami polemicznymi w stosunku do Pańskiej wypowiedzi.
Dlaczego (jako współautor) uważam, że są to cechy właśnie naszej społeczności? Czy stanowią one nasz obraz? Czy nie są, jak Pan pisze, wspólne wszystkim ewangelikom? Uważam, że każdy opis ludzi wierzących zawiera raczej obraz tego, czym chcieliby być, do czego dążą, a nie tego, co już osiągnęli. Tak jest od czasów pierwszych chrześcijan („autoportret” apostoła Pawła) i tak prawdopodobnie będzie do końca świata, a w każdym razie dla poszczególnego człowieka – do jego śmierci. A więc i „Cechy...” to obraz ideału, do którego chcielibyśmy się jak najbardziej przybliżyć. Większość naszych cech to, na szczęście, cechy wspólne wszystkim chrześcijanom, a zwłaszcza – wszystkim ewangelikom. Nie mogę się jednak zgodzić z Panem, że dotyczy to wszystkich cech (sam Pan temu przeczy w uwagach szczegółowych). Niestety, nie wszyscy, nawet „historyczni” ewangelicy, mogą się podpisać pod p. 3 (rozumianym jako odrzucenie z tradycji kościelnej wszystkich nakazów i zakazów nie wynikających z Biblii) oraz pod niektórymi zaleceniami, zasadami i wnioskami wynikającymi z interpretacji Drugiego Przykazania, z ustanowienia Sakramentu Wieczerzy czy z podziału zadań w Kościele pomiędzy świeckich i duchownych członków społeczności. Uważam jednak, że różnice te w miarę rozwoju myśli ludzkiej maleją, a jakaś forma jedności wszystkich protestantów jest stosunkowo bliska. Nie zgadzam się również z Pana zdaniem o kryzysie tożsamości naszego Kościoła, ale to osobny temat do dyskusji, mało związany z „Cechami...”, których dzieje świadczą raczej o łatwości formułowania zasad, pod którymi mogą się podpisać wszyscy polscy ewangelicy reformowani i o braku między nimi problemów spornych. Dla świeckich członków Kościoła duże znaczenie ma wniosek o braku sprzeczności między wiedzą i wiarą. Wprawdzie, jak Pan pisze, jest to w teorii przyjmowane i przez współczesny katolicyzm, ale w praktyce (powszechne pojmowanie sakramentów, cuda) ta właśnie sprzeczność jest najczęstszą przyczyną upadku wiary u katolików, a z tych samych powodów zupełnie nie stanowi problemu dla ewangelików, a zwłaszcza (interpretacja Wieczerzy Pańskiej) reformowanych. Chciałbym też kiedyś z Panem podyskutować na temat „etyki naturalnej” i heteronomiczności etyki ewangelickiej. Wydaje mi się. że dla przeciętnych świeckich członków Kościoła ewangelickiego i katolickiego różnica jest dokładnie odwrotna, niż to wynika z przeprowadzonych przez Pana rozważań teoretycznych. W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że dla katolika jest słuszne to, co mu Kościół, w którym się urodził, do wierzenia podaje. Dla ewangelika zaś słuszne jest to. co wynika z systemu pojęć (wiary), który świadomie (konfirmacja) wybrał. Inaczej mówiąc, ewangelikiem nie można się urodzić, ewangelikiem trzeba zostać aktem własnej woli.
Przepraszam, że nie znalazłem wcześniej czasu na dyskusję z Panem – mam nadzieję, że do niej jeszcze nie raz wrócimy i łączę serdeczne pozdrowienia.

JAROSŁAW ŚWIDERSKI

 

I. „Cechy szczególne naszej społeczności” są przyczynkiem godnym uwagi, gdyż:

1. Zostały opracowane nie przez teologów, lecz laików.
2. Otrzymały oryginalną, przejrzystą konstrukcję dzięki
   a) określeniu (wraz z krótkim uzasadnieniem), że „być członkiem społeczności ewangelicko-reformowanej” to być:
     – chrześcijaninem,
     – ewangelikiem,
     ewangelikiem reformowanym:
    b) sformułowaniu wynikających z powyższego zasad oraz wniosków, również opatrzonych komentarzem;
    c) informacjom dodatkowym.
3. Autorzy mieli ambicję przystępnego wyłożenia, o co chodzi w ewangelicyzmie reformowanym, w szczególności tym osobom, dla których doktrynalne, teologiczne interpretacje są zbyt skomplikowane, a więc i zbyt trudne do przyjęcia.
4. Autorzy chcieli w prosty sposób ukazać te cechy ewangelicyzmu reformowanego, które – ujęte w system rozważań teologicznych – bądź umykają uwadze czytelnika, bądź „rozmywają się” w argumentacji religijnej.
5. Autorzy chcą, aby „Cechy” były skutecznym instrumentem w rękach laika prowadzącego dyskusje o cechach różnych wyznań.

II. „Cechy szczególne naszej społeczności” zawierają wszakże szereg braków i niedoskonałości. Nie będę wdawał się w szczegóły i polemizował na temat poszczególnych stwierdzeń; przedstawię raczej kilka uwag natury ogólnej.

1. W swym założeniu „Cechy” mają prezentować sprawy fundamentalne w sposób prosty, ale autorom w tym dążeniu do prostoty nie udało się uniknąć uproszczeń zniekształcających i spłycających zagadnienia.
2. W tekście niewiele wymieniono takich cech, które rzeczywiście są wyróżnikami ewangelicyzmu reformowanego. Z większością (jeśli nie ze wszystkimi lub niemal wszystkimi) mogą się identyfikować inni chrześcijanie, np. luteranie, metodyści, baptyści...
3. Komentarze do poszczególnych stwierdzeń oraz sformułowanych zasad i wniosków ujmują sprawy wycinkowo i wyjaśniają je na przykładach. Wskutek tego nie stanowią przejrzystej wykładni prawd wiary.
4. Niektóre zasady są niezrozumiale. Co na przykład oznacza: „Nie uznajemy [...] wymyślonych przez ludzi świąt [...], symboli, których nie ma w Biblii”? Albo: dlaczego z zasady wyłączności chwały Boga wynika „pewność, że jedynym sposobem przyjmowania laski od Boga jest wiara?” Lub co oznacza stwierdzenie, że symbole nie mogą działać same przez się? Dlaczego rola wiary sprowadzona została do jej funkcji poznawczej („całkowite przekonanie, pewność prawd objawionych w Biblii”)?
5. Wątpliwości budzi sformułowanie celów misyjnych w zakończeniu „Cech szczególnych”.
6. W odniesieniu do rozdziału „Informacje dodatkowe”:
     – Apostola Pawia nie zaliczyłbym do ludzi, którzy walczyli o reformowanie Kościoła, lecz do tych, którzy go budowali;
     – Augustynowi zabrałbym przydomek „Wielki”;
     – wśród „pozostałych reformatorów” wymieniłbym z nazwiska przynajmniej M. Lutra;
     – do zasłużonych dla Polski ewangelików reformowanych dodałbym nazwisko pisarza Pawia Hulki-Laskowskiego oraz dwóch wielkich kompozytorów: Mikołaja Gomółki i Wacława z Szamotuł, których co prawda trudno zaliczyć do bojowników o polską tożsamość narodową, ale ich zasługi dla polskiej kultury są tak wielkie, że trudno pominąć ich nazwiska.

KS. ZDZISŁAW TRANDA Biskup

 

Kiedy czytam opublikowane w „Jednoczę” (1992, nr 10) „Cechy szczególne naszej społeczności”, odnoszę wrażenie, że jest to tekst niespójny: zaczyna się od trzech punktów, sformułowanych jak gdyby w formie definicji, a potem rozsypuje się w szereg luźno pozbieranych stwierdzeń, nie wiążących się w logiczną całość.
Trzem pierwszym punktom brak konsekwencji. Prawdopodobnie autorzy zamierzali cechy szczególne przedstawić w kształcie koncentrycznych kół. Pierwsze, najszersze, wskazywałoby na związek społeczności reformowanej z Kościołem Powszechnym. Drugie, węższe – na wspólnotę z całym ewangelicyzmem. Trzecie powinno było zatem wyodrębnić tę szczególną cechę ewangelicyzmu reformowanego, która łączy ewangelików reformowanych na świecie i wyróżnia ich spośród innych chrześcijan, cechę, dla której warto i trzeba zachowywać odrębność. Tymczasem punkt trzeci, owszem, mocno podkreśla pewną cechę, ale negatywną: mówi mianowicie o odrzucaniu z tradycji kościelnej tego wszystkiego, co wyraźnie z niej nie wynika.
W związku z tym nasuwa się pytanie, czy cechą charakterystyczną naszego wyznania jest odrzucanie ? Czy autorzy tekstu nie widzą jakichś pozytywnych cech odróżniających ewangelików reformowanych od chrześcijan innych wyznań?
Przedstawiony w punkcie trzecim stosunek do tradycji należy raczej do punktu drugiego, ponieważ stanowi logiczne następstwo przyjęcia Biblii za księgę objawionego Słowa Bożego, zawierającą wszystko, co do zbawienia ludzi jest potrzebne. Jeśli przyjmuje się zasadę biblijną, to oczywiście trzeba odrzucić szereg wierzeń i praktyk wśród chrześcijan rozpowszechnionych i uważanych przez nich za istotne dla ich systemu wiary. Jednakże takie odrzucenie może być jedynie konsekwencją przyjętych zasad, a nie cechą charakterystyczną.
S/usznie natomiast podkreślono gotowość do reformowania. Nasuwa się jednak pytanie, czy chodzi tylko o tradycję i przyzwyczajenia? Dążenie do reformowania tradycji i przyzwyczajeń jest zjawiskiem obserwowanym również w innych społecznościach chrześcijańskich, czego przykładem może być choćby Kościół rzymskokatolicki, który na Soborze Watykańskim II poddał się dość gruntownej reformie – nie tylko w sferze „tradycji i przyzwyczajeń”, lecz całej doktryny i liturgii.
Z czego wynikają trzy zasady oznaczone punktami a), b) i c)? Napisano w tekście: „z powyższego wynikają pewne zasady ważne w życiu codziennym”. Czy wynikają one z tego, czego się nie uznaje jako niezgodnego z Biblią? Czy też z tego, co się nieco wcześniej zaleca? A może z tego, co się z tradycji kościelnej odrzuca?
Przykazanie miłości do Boga i człowieka jest zasadą nadrzędną chyba dla każdego chrześcijanina, wynika bowiem z wyraźnego nakazu Jezusa. Z kolei powszechność kapłaństwa jest zasadą wspólną dla całego ewangelicyzmu. Przypuszczam, że również innym chrześcijanom chodzi wyłącznie o chwalę Boga i do tego dążą swoimi specyficznymi drogami, które różnią się od drogi ewangelików reformowanych.
W określeniu szczególnych cech naszej społeczności brak mi wyraźnego sprecyzowania absolutnej suwerenności Boga, czyli reformowanego teocentryzmu, następnie – specyficznie reformowanego poglądu na stan człowieka (grzech, zbawienie), charakterystycznej etyki, dla której przestrzeganie nakazów Bożego Prawa, czyli spełnianie dobrych czynów, jest aktem posłuszeństwa Bogu, wynika z poczucia wdzięczności dla Niego, pomaga chrześcijaninowi w wytrwaniu na słusznej drodze, upewnia go, że należy do wybranych Bożych. Nie jest natomiast żadną zasługą wobec Boga ani nie stanowi podstawy do doczesnej lub wiecznej nagrody.
Podsumowując moją wypowiedź stwierdzam, że proponowany tekst, niestety, nie przedstawia w sposób jasny i zwięzły szczególnych cech naszej społeczności. Wymaga dalszych dyskusji i bardziej precyzyjnego opracowania. Zdaję sobie też sprawę, że przedstawiam jedynie zbiór wątpliwości i pytań, a nie konkretne propozycje rozwiązań. Czekam na następny etap pracy.

STANISŁAW BROTNICKI
Warszawa

REDAKCJA ZASTRZEGA SOBIE PRAWO SKRACANIA I ADIUSTOWANIA NADESŁANEJ KORESPONDENCJI.