Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

Nr 11-12 / 1989

Nasz dom, ukochana przez Boga planeta Ziemia, jest śmiertelnie zagrożony. Ludzkość musi przyznać się do winy za ten stan. Nie działaliśmy ze skromnością, którą powinniśmy okazywać jako jeden z gatunków zamieszkałych na naszym globie. Nie wykazaliśmy odpowiedzialności, do jakiej jesteśmy zdolni. We wzajemnych .stosunkach, w traktowaniu innych form życia, w eksploatacji gruntów i bogactw naturalnych wykazaliśmy głupotę i pychę.

Dzisiaj, w epoce rozwiniętych technologii i rosnących ludzkich apetytów, przy ograniczonych możliwościach naszego globu doświadczamy strasznych konsekwencji ludzkich nawyków, które kształtowały się przez wieki. Te konsekwencje trzeba widzieć w perspektywie trzech ogólnoświatowych problemów: rażącej niesprawiedliwości, która skazuje wielu ludzi na życie w skrajnym ubóstwie i na prześladowania; przemocy, wojen i grożącej zagłady nuklearnej; zniszczenia przyrody w wyniku ludzkiej zachłanności i niefrasobliwości. Chcąc omówić te problemy, musimy zrobić to oddzielnie, chociaż rozłączne ich traktowanie jest faktycznie niemożliwe, gdyż wszystkie one są częścią wielkiej, zagmatwanej sieci zła, które – bez rozpoznania i przeciwdziałania mu – jutro jeszcze bardziej umocni swą pozycję.

Jutro – to jest wasza przyszłość. Dlatego właśnie kierujemy do was tę wypowiedź. Robimy to przede wszystkim dlatego, że należymy do cywilizacji, która ograbiła Ziemię, roztrwoniła jej dary i zaangażowała się w przedsięwzięcia, które gnębią świat. Chociaż my sami odziedziczyliśmy wiele zła, to zrobiliśmy niewiele, aby je naprawić.

Obawiamy się, że pozostawimy wam przyszłość pełną cierpień. Już około czterdzieści tysięcy z was umiera dziennie z głodu. Wielu z was zna tajniki izb tortur. Niektórzy z was padają ofiarą AIDS, narkomanii, prostytucji i innych form cierpień, które są spowodowane przez moce silniejsze od waszej woli. Znaczna liczba spośród was to młodzi żołnierze, którzy sami nie wiedzą, dlaczego ubrano ich w mundury. Niektórzy z was wybrali wąską ścieżkę świadomego oporu, któremu towarzyszą osamotnienie i utrata praw. Wielu z was, chociaż młodych, zostało pozbawionych radości właściwej wiekowi: zestarzeliście się przed czasem. Ze wstydem i rozpaczą obserwujemy udrękę znoszoną przez młode umysły i ciała, które miały zbyt mało czasu, by wyrobić w sobie wolę męstwa potrzebnego do zmierzenia się nawet ze zwykłymi przeciwnościami losu.

My, którzy piszemy do was ze starożytnej i podzielonej Korei, zdajemy sobie sprawę, że współtworzyliśmy fakty, które to całe zło wywołały. Nie tylko ze względu na nasze czyny i zaniechania, ale również z powodu naszych słów i myśli wnieśliśmy swój wkład do „przyszłości bez przyszłości”. Nawet nasze „chrześcijaństwo” musi być zweryfikowane, ponieważ – bardziej niż kiedykolwiek – podejrzewamy, że często nie rozumieliśmy Dobrej Nowiny, zastępując ją własną „ewangelią”, która sprowadza prawdę do tego, co jest dla nas najwygodniejsze i co stawia przed nami najmniejsze wymagania. Czy wybaczycie nam kiedyś, że nie zapisaliśmy wam w testamencie przyszłości przepojonej nadzieją?

Zwracamy się wreszcie do was dlatego, że nie możemy i nie chcemy zgodzić się z tezą, którą po cichu lub jawnie wyznaje wielu współczesnych, że niewiele lub zgoła nic nie można uczynić, aby zmienić zagrażającą nam przyszłość. Mogłoby być inaczej. Świat nie musi się skończyć hukiem i trzaskiem. Przecież jedna z naszych reformowanych pieśni głosi, że „Ziemia może być czysta (...), a jej mieszkańcy mogą stanowić jedno”.

Nie opieramy tej nadziei jedynie na naiwnych życzeniach, nie chcemy w ten sposób bronić się przed mniej optymistycznymi prognozami. Nie zamykając oczu na to wszystko, co zmierza ku „szokowi przyszłości”, my – zebrani w Seulu – próbujemy jeszcze raz spojrzeć w przyszłość, obiecaną przez Boga w naszej judeochrześcijańskiej tradycji. Jest wiele możliwych sposobów opisywania przyszłości, ale dla naszej (reformowanej) części Kościoła Powszechnego nie ma ważniejszego języka niż ten, który posługuje się terminem Przymierze. Kiedy myślimy o Bogu, myślimy o Tym, który zwraca się z miłością ku całemu stworzeniu. Boża wierność Przymierzu polega na tym, że nie odstąpi On od wypełnienia do końca tego, co rozpoczął w akcie stworzenia. Na przekór siłom chaosu i zniszczenia, na przekór niesprawiedliwości, wojnom i okaleczaniu natury, na przekór śmierci we wszystkich jej przejawach – Bóg działa w świecie i chce nam zapewnić lepszą przyszłość. Jezus, w którym Przymierze urzeczywistniło się i uobecniło, tak to określił: „Ja przyszedłem, aby (owce) miały życie i obfitowały” (Jan.10:10).

Sądzimy, że jako chrześcijanie musimy rozpocząć – rozpocząć na nowo – myślenie o naszej wierze i zwiastowaniu Ewangelii w świetle ważnych pytań, jakie stawia przed nami kończące się drugie tysiąclecie. Zgodnie z Pismem świętym, które czcimy, od dawna mówimy o Przymierzu z Bogiem. Dotychczas nie mówiliśmy jednak jasno, co Przymierze znaczy w kontekście przyszłych losów świata. Teraz powinniśmy bez żadnych zastrzeżeń głosić, tak abyście wy mogli nas słyszeć, że nasz Bóg przyjął trwałe zobowiązanie wobec Ziemi. Jest to fundamentalny fakt, którego pragniemy się trzymać niezależnie od tego, jak według naszego mniemania rzecz się przedstawia. Bóg nie opuści świata. Wszelkimi dla was dostępnymi sposobami i za pomocą każdego zrozumiałego dla was języka chcemy wezwać was, abyście przyjęli tę fundamentalną prawdę za swoją. Bóg wzywa nas jednak, abyśmy razem z Nim uczestniczyli w tworzeniu, naprawianiu i odkupieniu świata. Jak łatwo się przekonacie na podstawie lektury dalszego tekstu, zwłaszcza rozdziału zatytułowanego „Zachowanie stworzenia”, uważamy za konieczne powiedzieć dzisiaj ludziom: „Przestańcie myśleć o sobie tak, jakby do was i waszego gatunku sprowadzało się wszelkie życie”. Szczególnie na tzw. chrześcijańskim Zachodzie przyzwyczailiśmy . się uważać homo sapiens (czy rzeczywiście rozumny?) za gatunek zupełnie odmienny od innych stworzeń – tak jakby Boże Przymierze dotyczyło tylko ludzi. Musimy nauczyć się, że jesteśmy stworzeniami jak inne, pośród innych stworzeń, a nie ponad nimi. Nie możemy robić, co nam się podoba. Wraz z innymi stworzeniami mamy do spełnienia szczególną rolę w dramacie istnienia. Jako stworzenie, które myśli, pragnie, pracuje, mówi i modli się, jesteśmy powołani do Przymierza – do współdziałania z Bogiem. Wystarczająco dowiedliśmy, że jesteśmy zdolni do niszczenia świata i stwarzania zagrożeń dla życia. Możemy więc także, z pomocą Bożego Ducha, strzec naszej planety (...).

Spróbujcie razem z nami zastanowić się nad trzema wymienionymi wyżej i powiązanymi ze sobą problemami; będzie to z pewnością kulawe i niepełne, ale mimo wszystko spróbujmy. Nad sprawami tymi dyskutowaliśmy w Seulu w trzech podsekcjach przez dwa dni. Chcemy się z wami podzielić tym, co było przedmiotem naszych dyskusji. To, co tu przedstawiamy, jest zwięzłym streszczeniem poglądów, które pojawiły się podczas Zgromadzenia Ogólnego. Mamy nadzieję, że zainteresujecie się tekstem, który odzwierciedla poglądy ludzi ze wszystkich kontynentów. Stosujemy nagłówki, które powinny być znane szerokim kręgom ekumenicznym, gdyż temat „Sprawiedliwość, pokój i zachowanie stworzenia” absorbuje chrześcijan od początku obecnej dekady naszego stulecia.

SPRAWIEDLIWOŚĆ

Grupa około 30 uczestników Zgromadzenia wspólnie omówiła różne przykłady panującej w świecie niesprawiedliwości. W dyskusji przypomniano świadectwa Bożej sprawiedliwości obecne w Piśmie świętym i tradycji Kościołów. Mówili oni o mieszkańcach Lesotho, którzy są głodni, bowiem rząd tego kraju przeznacza publiczne pieniądze na zbrojenia. Mówili o 20 milionach Tajwańczyków i 60 milionach Filipińczyków, na których życiu odbija się kupowanie broni od supermocarstw. Słuchali świadectw ludzi, którzy wiedzą o aresztowaniach ekwadorskich Indian, uznanych za „agresorów” tylko dlatego, że bronią własnego terytorium przed wpływami międzynarodowych korporacji. Dowiedzieli się również o uchodźcach i azylantach we Francji, którzy obawiają się o swoją przyszłość w tym kraju. Zapoznali się także z błędami systemu oświatowego i wyposażenia rolniczego w Zairze.

Wymieniano znacznie więcej przykładów niesprawiedliwości. W Brazylii żyje w miastach 30 milionów porzuconych, biednych dzieci, z których wiele zeszło na drogę przestępczą; tylko jedna organizacja próbuje pomóc zaledwie 30 tysiącom spośród nich. Ameryka Środkowa, jak stwierdził jeden z delegatów, „pragnie pokoju, a żyje w wojnie z powodu politycznej interwencji USA i innych supermocarstw”. Filipiny, według innego delegata, stały się miejscem, gdzie „trudno zachować życie”. W Południowej Afryce 35 milionów1 czarnych nie ma udziału we władzy sprawowanej przez 5 milionów białych2. Ciągle i ciągle na nowo powtarza się ten sam refren: bogaci jeszcze bardziej się bogacą, a biedni ubożeją. Świat z pewnością nie powinien tak wyglądać.

Jeśli jednak świat ma się zmienić, jeżeli „mogłoby być inaczej”, to ogólnoświatowy porządek ekonomiczny trzeba radykalnie przekształcić. Delegaci podkreślali, że źródłem wszelkiej obecnej niesprawiedliwości jest niesprawiedliwość ekonomiczna. Oznacza to, że zadaniem Kościołów jest stwierdzić, że współczesny porządek ekonomiczny na całym świecie oraz struktury i systemy, jakie on wspiera, są niesprawiedliwe ze swej istoty, tzn. nie tylko dopuszczają, ale wręcz wzmagają niesprawiedliwość przez niesłuszny podział dóbr i dostęp do ekonomicznych możliwości. Oznacza to, że wielu ludzi musi żyć w skrajnym ubóstwie, natomiast nieliczna grupa cieszy się niezmiernym bogactwem. Jeśli obecny system zostanie utrzymany, to dystans między biednymi a bogatymi będzie wzrastał i coraz bardziej rzucał się w oczy. Kościoły nie mogą tolerować, aby taka sytuacja dalej się ciągnęła.

Woła przeciwstawienia się obecnemu porządkowi ekonomicznemu nie rozwinie się zbyt łatwo w Kościołach, ponieważ wiąże się to z głęboko zakorzenionymi przekonaniami i powszechnym postępowaniem. Dla chrześcijan z Zachodu oznacza to postawienie pod znakiem zapytania systemów, które produkują „kryzys zadłużeń”. Silne ekonomicznie kraje utrzymują przewagę nad słabszymi, uzależnionymi. Kierują one, choć nie bezpośrednio, rządami krajów uzależnionych, często za przyzwoleniem tych ostatnich. Czasami dochodzi do politycznych lub militarnych interwencji mocarstw, godzących w suwerenność narodów. W rezultacie strategia zależności ekonomicznej kumuluje długi, które nigdy nie mogą być spłacone. Często całą energię słabych krajów zużywa się na obsługę długów. Jeśli dodamy do tego militaryzm (por. następny paragraf), to sytuacja stanie się jeszcze bardziej złożona. Znaczna część budżetów małych państw jest przeznaczana na „obronność” i „bezpieczeństwo”, tak że niewiele zostaje na poprawę bytu – pogłębia to słabość i uzależnienie wielu narodów.

Jeżeli chrześcijanie z bogatych i silnych ekonomicznie państw chcą się przeciwstawić takiej niesprawiedliwości, muszą być gotowi na podważenie swego stylu życia i wzorców cywilizacyjnych. Nie tylko mądrość i odwaga, ale też samokrytycyzm, wola zaangażowania się i osobiste poświęcenie muszą być kultywowane przez Kościoły chrześcijańskie.

W jeszcze innej płaszczyźnie niesprawiedliwości pojawia się pytanie, czy chrześcijanie mogą i powinni rozróżniać rządy prawomocne od nieprawomocnych oraz czy powinni czynić to bardziej zdecydowanie i dosadnie, niż to robili w przeszłości. Od dekretu Konstantyna w IV w. chrześcijanie często ulegali pokusie wiązania się z władzą, niezależnie od tego, jaka to była władza i co sobą reprezentowała. W dobrze pojętej tradycji reformowanej ta pokusa i wiążące się z nią tendencje były kwestionowane przez profetyczny kształt wiary. 13 rozdział Listu do Rzymian, który zapowiada ustalenie się chrześcijańskiej organizacji państwowej, nie może być odczytywany tak, jakby wszystkie istniejące rządy wynikały z woli Boga. Tyrania i ucisk, łamanie ludzkiej godności, dyskryminacja płci, faworyzowanie uprzywilejowanej mniejszości, uzależnianie praw obywatelskich od rasy, wyznania, majątku, płci lub innych tego rodzaju warunków – to cechy władzy, które Pismo odrzuca (por. Obj. 13).

Znamy dzisiaj wiele rządów i państw, które z tego punktu widzenia muszą zostać uznane za nieprawomocne. We wszystkich naszych krajach musimy zachować czujność i przeciwstawiać się sankcjonowaniu polityki i praktyk, które nie honorują podstawowych praw człowieka. Zdajemy sobie sprawę z niebezpieczeństw wynikających z postawy biernego posłuszeństwa, tak częstej w naszych społeczeństwach i w naszych Kościołach. Sądzimy, że nadszedł czas przygotowania członków naszych wspólnot, aby byli czujni i gotowi do oporu. Niesprawiedliwość, podobnie jak jej źródła w wypaczeniach ekonomicznych i prawodawczych, nie tylko trzeba rozpoznać, ale też publicznie napiętnować i mądrze, odważnie zwalczać. Świat mógłby być inny... Nasze wysiłki nie uczynią go doskonałym, ale mogą uczynić go bardziej sprawiedliwym.

POKÓJ

Nasz świat jest napiętnowany przemocą; żyjemy w warunkach niepokoju. Ż wielu części globu otrzymujemy osobiste świadectwa tej smutnej rzeczywistości. Mówiono nam o ludziach, którym zbombardowano domy; o niewinnych osobach, torturowanych, a następnie brutalnie mordowanych („Oni gotują ludzi” – powiedział jeden z afrykańskich braci). W większości państw pieniądze, które powinny być użyte na pomoc dla potrzebujących, są przekazywane na budżet obrony. Status całych populacji jest zredukowany do emigrantów i uciekinierów – przyczyną są jawne lub ukryte formy działań wojennych. Przemoc wkrada się w stosunki międzyludzkie – w stosunki między kobietami i mężczyznami, rodzicami i dziećmi, między przyjaciółmi. W imię „bezpieczeństwa” wychowuje się ludzi nieufnych, podejrzliwych, wrogich innym.

We wszystkim tym dostrzegamy pewien wzorzec, niekiedy zwany imperializmem. Są na świecie imperia mniejsze i większe, potężne i karykaturalne, lokalne i światowe. Imperia rozwijają się zgodnie z własną określoną logiką, Według wypróbowanych sposobów. Przede wszystkim zawsze mają wrogów. Potrzebują wrogów, ponieważ ich butne plany zawsze przerastają rzeczywistość; aby podtrzymywać wygórowane ambicje, muszą ciągle stwarzać wśród ludzi wrażenie, że ich rzekomy dobrobyt, który budują, jest zagrożony z tej czy tamtej strony.

Mając wrogów, imperia muszą też mieć armie. Armie, zwłaszcza współczesne, wymagają ogromnych wydatków na zbrojenia. Jeżeli ludzie narzekają, że zbyt wiele wydaje się na broń, to tłumaczy im się, że tak musi być ze względu na bezpieczeństwo narodowe, zagrożone przez.... wrogów. W ten sposób produkcja broni staje się rzeczywistością na całym świecie, warunkuje życie milionów i wpływa na kulturę. Przykład tej prawidłowości, zwanej militaryzmem, możemy obecnie oglądać w Północnej i Południowej Korei.

Siły imperialne współczesnego świata wywołują cierpienie wielu ludzi. Kraje słabe (np. Liban) obróciły się w pobojowisko, w miejsce konfrontacji zwalczających się imperiów, gdzie z trudem utrzymuje się rozejm. Sztucznymi a zarazem tragicznymi granicami rozdziela się narody, które z natury i z punktu widzenia historycznego należą do siebie.

Spotkaliśmy się – jak to już powiedziano – w Seulu. Nasze koreańskie siostry i bracia (część z nich pochodzi z Północy) starali się nam wytłumaczyć, co oznacza dla nich podział ojczyzny. Jak nam mówili, Koreańczycy z obu państw gorąco pragną powrotu do jedności, która nie była naruszana przez tysiąc lat, aż do zakończenia II wojny światowej. Podział Korei w 1945 roku doprowadził do wojny domowej, która w łatach 1950-1953 zniszczyła kraj, zebrała żniwo 6 milionów zabitych i rannych, i dotąd nie skończyła się traktatem pokojowym. W rezultacie tej wojny ponad 10 milionów ludzi straciło kontakt ze swoimi rodzinami i bliskimi. Prawie 40 lat trwa oddzielenie tych ludzi od siebie, nawet korespondencja jest zabroniona. Podział, chociaż niczym nie usprawiedliwiony, jest tolerowany przez oba państwa ze względu na „narodowe bezpieczeństwo” każdego z nich. Militaryzacja ma wpływ na całą kulturę. Społeczeństwo Korei jest zmilitaryzowane. Ponadto obecność oddziałów amerykańskich i radzieckich, rozmieszczenie nuklearnych pocisków wycelowanych w różne punkty kraju – wystawia wszystkich Koreańczyków na niebezpieczeństwo konfliktu nuklearnego.

Jeśli idzie o oddziaływanie w sferze trudniej uchwytnej – psychologicznej i intelektualnej – to militaryzacja Korei. stwarza tu wiele głębokich problemów. W samych Kościołach, na przykład, panuje w niektórych kręgach obsesyjny strach przed komunizmem. Często dochodzi do głosu ideologia antykomunistyczna, a ludzie znajdujący się pod jej wpływem nie dopuszczają w ogóle myśli,. że w Północnej Korei mogą istnieć społeczności praktykujących chrześcijan. Gdy na świecie panują takie nastroje, bardzo trudno chrześcijanom dążyć do pojednania społeczeństwa, a co dopiero wzywać walczące strony do dialogu. Jeżeli wysiłki różnych grup koreańskich chrześcijan, a także Światowej Rady Kościołów, mają znaleźć dostateczne zrozumienie, chrześcijanie w Korei przy poparciu innych ludzi będą musieli uczciwie i z wielką odwagą wydać sąd o charakterze zmilitaryzowanego państwa i jakie tego. skutki ponosi nawet tak ufna wiara, z jaką zetknęliśmy się w Korei.

Te koreańskie realia osadziły na mocnym gruncie nasze dość ogólnikowe refleksje na temat związku między dążeniem do siły a nieuniknioną koniecznością wojny, co zmusiło nas do ponownego zastanowienia się nad chrześcijańskim uzasadnieniem dążenia do pokoju. Można wyróżnić następujące opinie.

Po pierwsze, powinniśmy zacząć od wyznania grzechów. Ponieważ oficjalnie praktykowana religia należy zwykle do przyjętej kultury, jesteśmy skłonni uznawać, że wola Boga jest ściśle związana z interesami naszego narodu. W związku z tym pojęcie „sprawiedliwej wojny”, które dotychczas dominowało w chrześcijańskim myśleniu o wojnie, musi być dogłębnie i krytycznie zrewidowane w świetle współczesnej wiedzy o wojnie, zarówno konwencjonalnej, jak jądrowej.

Po drugie, uznaliśmy tu – przynajmniej teoretycznie – że aby zrozumieć i ująć krytycznie takie zjawiska, jak militaryzm, podziały krajów itp., musimy przyjąć właściwy punkt wyjścia w myśleniu i działaniu. Jeżeli twierdzimy, że „mogłoby być inaczej”, to musimy postępować jak ludzie, którzy zarówno wierzą w to, co przekazują źródła naszej tradycji religijnej, jak i coś wiedzą na temat owego „inaczej”.

Czyśmy już naprawdę zgłębili znaczenie Bożego pokoju-shalom? Słowo to łatwo pojawia się dzisiaj na naszych ustach, ale czy przeniknęło ono nasz umysł? A co z rządami (Królestwem) Boga? Biblia z naciskiem twierdzi, że pokój Boży panuje tam, gdzie jest sprawiedliwość, gdzie Boży sąd strąca władców z tronów, a Boża miłość prowadzi i prześladowców, i prześladowanych do wyznania swych ułomności, gdzie poszczególni ludzie i cale wspólnoty zaprzestają bezustannej walki o panowanie i uczą się służyć sobie wzajemnie.

Po trzecie, cały kontekst pojęcia „wróg” musi zostać poddany dogłębnej reinterpretacji, przynajmniej w zakresie chrześcijańskiej koinonia (gr. wspólnota). Kto jest tym wrogiem? Czy nie dzieje się zwykle tak, że bez dowodu uznajemy za wrogów tych, których władza tak nazywa? Dzisiaj nie wystarczy „kochać” swych wrogów; przede wszystkim mamy zbadać, czy rzeczywiście są naszymi wrogami ludzie o to posądzani, a jeśli tak, to dlaczego.

Wreszcie sądzimy, że w obecnych czasach powszechnego braku pokoju powołaniem chrześcijan jest dążenie do pokoju, które w ich posłuszeństwie Chrystusowi powinno zajmować pierwsze miejsce. Dążenie do pokoju nie oznacza postawy biernej. Jest raczej strategią zwalczania odwiecznych pojęć i praktyk rozwiązywania konfliktów przemocą, jest postawą duchową, która poważnie traktuje umiejętność posługiwania się perswazją oraz pokojowym przeciwstawianiem się złu. Coraz częściej wprowadza się obecnie nowe metody rozwiązywania konfliktów. Gorąco zachęcamy was do poszukiwania rozwiązań odmiennych niż wojna. Nuklearne unicestwienie nadal będzie zagrażać światu, bo nie można udawać, że „bomby” nie wymyślono. Ze swej strony zapewniamy was, że z całą powagą i oddaniem podejmiemy wszelkie wysiłki, aby okazać posłuszeństwo Temu, którego nazywamy Księciem Pokoju.

ZACHOWANIE STWORZENIA

Zmiany, jakie w przeszłości ciągle zachodziły na świecie, niektóre wywołane przez nas, inne na szczęście bez naszego udziału, były przeważnie zjawiskiem normalnym, możliwym do przewidzenia, chociaż każda zmiana ma swe ciemne strony. Obecnie żyjemy w takim okresie dziejów, kiedy sam proces zmian uległ zmianie – w znacznej mierze dlatego, że nauka i technologia radykalnie zwiększyły wpływy człowieka na naturę.

Przykładem może być tzw. efekt cieplarniany. Niektóre gazy produkowane w pewnych krajach wywołują poważne zmiany pogody. Ziemia staje się coraz cieplejsza, poziom mórz podnosi się, mnożą się powodzie i susze. Nie wiemy jeszcze, co może to oznaczać dla przyszłości – waszej przyszłości. Wiemy jednak przynajmniej coś, co musimy zrobić, aby powstrzymać najgorsze skutki tego procesu. Musimy chronić i rozmnażać lasy. Musimy uczyć się, jak żyć w zgodzie z przyrodą, a nie przeciwko niej. Musimy uprościć nasze życie zarówno w tzw. pierwszym, jak i w drugim świecie – przyjąć taki styl życia, który pozwoli zmienić technologię przemysłową i przestać produkować owe szkodliwe gazy.

Innym przykładem nowego charakteru zmian jest nieskrępowana i nierozważna działalność na polu biotechnologii. Ostatnie trzydzieści lat przyniosło niezwykły rozwój wszystkich dziedzin technologii medycznej i farmaceutycznej. Rezultaty tego rozwoju są w wielu wypadkach niewątpliwie zbawienne. Jednakże te same działania doprowadziły do rezultatów, których wartość nie jest pewna, często bardzo wątpliwa, a nawet zła. Cieszymy się radością tych małżeństw, które dzięki metodom opracowanym w ostatnich latach mogą mieć własne dzieci. Radość nasza nie obejmuje jednak skomercjalizowania płodności. Nie możemy się też godzić na inżynierię genetyczną, która „tworzy” i patentuje nowe formy życia. Potępiamy procedurę analizy genetycznej, o ile stosuje się ją do selekcji płci przez, usuwanie płodu żeńskiego. Biotechnologia może doprowadzić do obiecujących możliwości postępu, jak na przykład wyprodukowanie zboża odpornego na szkodliwe wpływy. Czy jesteśmy jednak pewni, że znamy również wszystkie skutki takich technologii dla naszego ekosystemu? Z całą pewnością już wiemy, że takie techniki mogą być wykorzystane przeciwko ludziom biednym.

Wierzymy, że za tymi wszystkimi sprawami kryją się pewne podstawowe pytania: Czy Bożą intencją było, abyśmy wynosili się ponad całe stworzenie? Czy Bóg chce, abyśmy zmieniali prawa natury? Wydaje się, że umielibyśmy to zrobić. Ale czy mamy do tego prawo? Myślimy, że powinniśmy nauczyć się odpowiadać NIE na takie pytania. Nie ma chyba wątpliwości, że Bóg, o którym mówi Biblia, chce, aby wszystkie elementy natury, choć różniące się między sobą, istniały w harmonii. Jest równie niewątpliwe, że harmonia Bożych planów była i jest niszczona właśnie przez nas, przez naszą dziwną żądzę wyniesienia się ponad naturę, do której należymy. Prawda jest taka: nie stwarzamy sobie dobrych bożków.

Chcemy być dobrymi zarządcami tego, co zostało powierzone naszej troskliwej opiece – w wodzie, na ziemi i na niebie. Dobrze wypełnimy nasze powołanie jedynie wtedy, gdy nauczymy się mówić TAK przyrodzie oraz – obecnie coraz częściej – NIE naszym próbom manipulowania naturą. „Pańska jest ziemia i wszystko co ją wypełnia” (I Kor. 10:26). Postawa „posiadacza” i „władcy” nie jest odpowiednia dla człowieka. Sądzimy, że zdamy sprawę z tego, co robimy z drzewostanem, ze sposobu budowania miast, z tego, jak podróżujemy i jak się zabawiamy, jak wykorzystujemy zasoby naturalne, których nie da się odzyskać, z tego, co robimy z odpadkami... Zdamy sprawę. Zdamy sprawę przed Bogiem. Jesteśmy odpowiedzialni jedni przed drugimi. Jesteśmy odpowiedzialni wobec miriadów stworzeń, z którymi dzielimy tę piękną planetę. Jesteśmy wreszcie odpowiedzialni przed wami – dziećmi i młodzieżą. Za waszą przyszłość jesteśmy przed Bogiem odpowiedzialni. Módlcie się o to, abyśmy nauczyli się lepiej, niż to dotąd bywało, opiekować się tym skarbem, tak abyśmy nie musieli się wstydzić, gdy będziemy bilans naszych dokonań wam przekazywać i żebyście to wy mogli zaczerpnąć z tego, czego myśmy się nauczyli. Już teraz przewidujemy, że będziecie potrzebowali wiele mądrości w zarządzaniu, gdy od nas przejmiecie pałeczkę odpowiedzialności. Zgodnie z tym, co mówi Pismo: „Początkiem mądrości jest bojaźń Pana” (Ps. 111:10).

Tłum. W.Z.

1 Dokument przygotowany przez III sekcję (Sprawiedliwość, pokój i zachowanie stworzenia) XXII Zgromadzenia Ogólnego Światowego Aliansu Kościołów Reformowanych, Seul 1989.

2W tekście Listu posługiwano się przykładami jedynie z tych krajów, które miały swych przedstawicieli na Zgromadzeniu w Seulu. Sytuacja w takich krajach, jak np. Rumunia, znalazła odzwierciedlenie w innych dokumentach (delegaci licznej społeczności reformowanych w Rumunii nie przybyli do Seulu).