Drukuj

Nr 5-6 / 1989

Konrad Weiss, dokumentalista z NRD, autor filmu o Januszu Korczaku i Dawidzie Rabinowiczu, publicysta ewangelickiego tygodnika „Die Kirche” napisał specjalnie dla „Polityki” (nr 15,1667 z 15 IV br.) artykuł zatytułowany „Neonaziści w NRD?”. Informacje i wnioski zawarte w tym tekście (uzupełnionym przez redakcję „Polityki” przedrukiem wywiadu opublikowanego na łamach młodzieżowej gazety „Junge Welt”' z pisarzem NRD-owskim Stefanem Hermlinem) są tak wielkiej wagi, że należy z nimi zapoznać jak najszersze środowiska w Polsce. Stąd decyzja o zaprezentowaniu poruszonych przez autora problemów także Czytelnikom „Jednoty”.

W pierwszej części swego artykułu Konrad Weiss podaje przykłady działania na terenie różnych miast w NRD (Berlin, Oranienburg, Halle, Drezno, Cottbus, Weissenfels) grup wyrostków i młodych ludzi zorganizowanych w skrajnie prawicowych grupach wyznających ideologię nazistowską. Skinheadzi i znacznie od nich (zdaniem autora) groźniejsi tzw. Faschos rekrutują się głównie z roczników 1962–1970. Starsi są nieliczni. Wśród nowych faszystów są dzieci robotników, inteligentów, w niektórych przypadkach nawet działaczy politycznych. Ocenia się, że w szkołach zawodowych w każdej klasie jest po dwóch, trzech członków tych ugrupowań, podczas gdy jeszcze na początku lat osiemdziesiątych na całym terytorium NRD było ich zaledwie kilku. „Wygląda na to, że mniej więcej od 1983 roku nowa prawica zdołała się zorganizować” – pisze K. Weiss. „Najpierw takie grupy dały o sobie znać na stadionach piłkarskich; tu sytuacja rozwinęła się podobnie jak i w innych krajach. O ile najpierw kończyło się na pozornie niepolitycznych rozróbach i bijatykach pod wpływem alkoholu, to teraz można usłyszeć od tych »fanów pil-karskich« hasła nacjonalistyczne i antysemickie. Jak dotąd punktem szczytowym był mecz piłkarski w kwietniu 1988 r. w Lipsku, po którym policja ludowa potraktowała skinheadów pociskami gumowymi”. Akty terroru i przemocy, napady na ludzi w kościołach, pociągach i restauracjach, dewastowanie żydowskich cmentarzy, bestialskie ataki na bezbronnych przechodniów, na cudzoziemców, szczególnie zaś na kolorowych, obrzucanie rasistowskimi wyzwiskami, antysemickie hasła, flagi ze swastyką, znaczki, emblematy nazistowskie, lektura „Mein Kampf”... Faschos „na zewnątrz są niepozorni, sprawiają wrażenie przystosowanych, są dobrymi robotnikami. W ukryciu jednak, w zamkniętych kółkach pracują nad swym staro-nowym światopoglądem”.

„Komórki skrajnie prawicowe z reguły liczą dziesięć do czternastu osób, socjologowie uważają, że jest to idealny rozmiar grupy. Takie grupy są w stanie odciąć się całkowicie od świata zewnętrznego. Jeśli grupa stanie się liczniejsza, ulega podziałowi. Przywódcy z reguły wyróżniają się nieprzeciętną inteligencją, silną osobowością.

Ponieważ wszystkie grupy te operują w konspiracji, trudno jest wniknąć w ich struktury i mechanizmy. Pośrednio jednak logistyka skinheadów i Faschos wskazuje na istnienie elity przywódczej. I tak na przykład w połowie lat osiemdziesiątych podjęto próbę przemycenia młodych faszystów do grup sportu obronnego GST (Towarzystwo na rzecz sportu i techniki) oraz do grup porządkowych FDJ. Podobno opracowano drobiazgowy plan. który jednak został odkryty. Dziś byli skinheadzi znajdują się wśród roczników poborowych Narodowej Armii Ludowej.

Nowa taktyka to niepozorny wygląd i rezygnacja z wojowniczego sztafażu. Nawet najbardziej zagorzali skinheadzi zapuścili włosy, a swoje stroje zawiesili na kołku, i to w całym kraju – czy to tylko przypadek? I stronią od alkoholu”.

Co w ogóle wiadomo o skinheadach i Faschos w NRD?

„Dla obu grup wspólne jest to. że swą tożsamość opierają o zasadę przemocy. To nie demokracja czy rezygnacja z przemocy, to nie ideały rewolucji francuskiej, socjalizmu czy chrześcijaństwa są przez nich uważane za te wartości, na których opiera się społeczeństwo. Ale właśnie prawo silniejszego, »nadczłowieka«. Jeszcze wyraźniej niż skinheadzi odwołują się do idei narodowo-socjalistycznych – Faschos”. „Faschos chcą przywrócenia Rzeszy Niemieckiej w granicach z 1938 r. Konsekwentnie odmawiają wyjazdów z NRD na stałe; swe pole działania widzą tu, w likwidacji społeczeństwa socjalistycznego i w walce o zjednoczone Wielkie Niemcy”. „...Nowa prawica gwałtownie zwraca się przeciwko dość upowszechnionej ideologii tumiwisizmu, przeciwko tym, którzy chcą wyjechać z NRD lub zamknąć się w swym małym świecie; przeciwko zrzędliwości i filozofii rezygnacji niektórych grup alternatywnych”. „...Prawicowcy są dumni, że czegoś chcą, że mają cel w życiu, ideały. Nie znoszą wszelkiej formy anarchii, nie opuszczają rąk. Na ich program polityczny składa się zaprawa fizyczna i zdrowy tryb życia, z reguły są wysportowani. »Jesteśmy elitą młodzieży niemieckiej«„. „Inne wartości, których wzorce historyczne również nietrudno odkryć, to kult jednostki i duch koleżeństwa. Każdy członek grupy musi się poddać rytualnej próbie, w której trzeba dowieść gotowości stosowania przemocy i odrzucenia zahamowań moralnych. Zwykłą »próbą od-wagi« są tu tchórzliwe ataki na całkowicie postronne osoby. Nieprzypadkowo kultywowane są również wartości żołnierskie, dyscyplina, posłuszeństwo, wytrwałość, spolegliwość, szczególnie przywoływany jest duch koleżeństwa Wehrmachtu. I wreszcie do prawidłowego kultu jednostki należy traktowanie skazanych za bijatyki jako bohaterów”. Podobno mają kontakty z prawicą na Węgrzech, w Czechosłowacji, w republikach nadbałtyckich i na Ukrainie. Można też spodziewać się, że mają kontakty z neofaszystami w Niemczech Zachodnich, w co autor zresztą wątpi. Pewien jest natomiast, że „główni macherzy i kierownicze głowy nowej prawicy w NRD albo tu »przezimowały«, albo tu się wychowały”. Przez wielu ludzi w NRD to nowe--stare zagrożenie jest lekceważone lub pomniejszane. Kiedy zapadło kilka wyroków na skinheadów i Faschos, „fakty przedstawiono w prasie codziennej i lokalnej, niekiedy też podano informacje ukazujące tło i oceny. Jednakże ton tych publikacji był taki, że te faszystowskie awantury trzeba bagatelizować, jako zjawisko odosobnione, indywidualną perwersję, która w formie i treści importowana jest z Zachodu. Nie zadano i nie ma się zadawać pytań o środowisko społeczne, w którym te grupy powstają i działają”.

Ostatnia część artykułu Konrada Weissa, zatytułowana „Faszyści z odzysku”, jest próbą odpowiedzi na pytanie, jak to możliwe, że w NRD, „kraju, w którym :sprawcy i sympatycy narodowego socjalizmu byli konsekwentniej karani i izolowani niż w drugim państwie niemieckim, ziarno nazizmu mogło znaleźć żyzną glebę?” Zacytujmy wnioski autora w całości.

„Wielu z tych, którzy w 1933 r. krzyczeli na cześć Hitlera, którzy pozostawieni w spokoju, byli wplątani w wojnę i zbrodnie Hitlera, nie dokonało po klęsce Trzeciej Rzeszy w 1945 r. żadnego zwrotu. Niektórzy, częstokroć najgłośniej krzyczący »mea culpa«, zmienili wprawdzie flagi, mundury i legitymacje partyjne, ale we wnętrzu pozostali tacy jak dawniej. Dla większości jednak, dla wszystkich mitlauferów i milczków świadomość, że przez 12 lat byli uwodzeni i wykorzystywani przez zbrodniarzy, była tak straszna i nieznośna, że po prostu ją zdławili w sobie. Nadludzki rozmiar winy i wstydu utrudnił prawdziwą rozprawę z przeszłością. Ani społeczeństwo, ani oba Kościoły nie zdały sobie z tego sprawy. Nie stworzyły ludziom obciążonym winą Trzeciej Rzeszy prawdziwej możliwości publicznego wyznania, dyskusji na temat tego, co robili i czego zaniechali. Zbrodniarze zostali ukarani, ale miliony mitlauferów i wszyscy, którzy zawinili milczącym przyzwoleniem, zostało skazanych na dalsze milczenie. Odmówiono im łaski pokuty. Niemcy zbyt szybko przeszli do porządku nowego ładu. W radzieckiej strefie okupacyjnej,, a potem we właśnie utworzonej NRD wstyd i pokuta zostały dodatkowo utrudnione tym, że władze okupacyjne i wielu antyfaszystów, wśród nich zwłaszcza komuniści, rościli sobie pretensje do niemal nadludzkiej czystości i szlachetności. Jednakże głoszone ideały humanistyczne były w sprzeczności z terrorem stalinowskim lat powojennych i to, zwłaszcza w oczach czujących swą winę prozelitów, dyskredytowało antyfaszystowskie państwo i antyfaszystowskie ideały. Wszelkie błędy i braki tego państwa i tego społeczeństwa wykorzystano jako argument na rzecz ponownie odkrytej własnej wyższości moralnej prowadząc do nowego zwrotu ku faszyzmowi. Rodząca się świadomość winy zmieniła się w nowy, ukryty głęboko w duszy, fanatyzm. Ci faszyści z odzysku żyli przez 40 lat jako na zewnątrz przystosowani obywatele, politycznie indyferentni lub udający socjalistów. Sądzę, że to oni cierpliwie czekali na swą chwilę i teraz przekazali brunatną sztafetę swoim wnukom. To oni, niepozorni i trudni do uchwycenia, trzymają nici w rękach. To oni. a nie garstka byłych esesmanów i bonzów partyjnych, którzy tu i ówdzie mogą jeszcze się ukrywać pod zmienionymi nazwiskami i sfałszowanymi papierami. Ale to wszystko nie wyjaśnia, dlaczego radykalna prawica ma takie wpływy wśród młodzieży. To można zrozumieć tylko przez współczesność. Ale jest to temat na odrębny artykuł”.

Oprac. B. St.