Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

Nr 5-6 / 1989

„Kościoły ewangelickie w Chinach spełniają bardzo ważną rolę w procesie tworzenia w podstawowych dziedzinach chińskiej gospodarki zwartych grup specjalistów chrześcijańskich” – stwierdza jezuita, ojciec Ismael Zuloaga, specjalny wysłannik Towarzystwa Jezusowego, zajmujący się problematyką chińską. Nie tylko on jest zaskoczony dynamicznym rozwojem ewangelicyzmu w Chinach Ludowych. W 1949 r., kiedy komuniści doszli do władzy, ewangelików było 700 000, obecnie zaś – prawie 5 000 000; katolików natomiast (wg ich własnych danych szacunkowych) 3 300 000, czyli niewiele więcej niż w 1949 r. Trzeba jednak dodać, że istnieją jeszcze Kościoły „podziemne”, grupujące katolików i w pewnym stopniu również ewangelików, które działają potajemnie obok Kościołów „widzialnych”, to znaczy oficjalnie uznawanych przez władze.

Tego samego zdania, co o. Zuloaga, jest profesor Paul Xu Baikang, wiceprzewodniczący Stowarzyszenia Inteligencji Katolickiej w Szanghaju, które skupia pół tysiąca profesorów, inżynierów i lekarzy, przeważnie dawnych studentów katolickiego uniwersytetu Aurora, upaństwowionego w 1949 r. Uważa on, że wśród ewangelików, którzy mają ugruntowane korzenie, jest obecnie więcej inteligencji niż wśród katolików. „Wyprzedzają nas w wielu dziedzinach – mówi. Jeśli chodzi na przykład o budowę szpitali, organizowanie opieki społecznej, wydawnictwa religijne, powinniśmy się od nich uczyć”.

LEPIEJ DOSTOSOWANA LITURGIA

Inni obserwatorzy wyjaśniają szybki rozwój ewangelicyzmu tym, że od początku nabożeństwa odprawiane były w miejscowych językach, podczas gdy msze katolickie celebrowane są do dziś w przedsoborowej liturgii: celebrans, obrócony plecami do ludu, odczytuje cichym głosem modlitwy po łacinie, a zgromadzeni śpiewają teksty ułożone dawno temu przez zagranicznych misjonarzy. Ks. Shen Yifan, ewangelicki biskup Szanghaju, sądzi, że dzieje się tak wskutek długiej, przymusowej izolacji, w jakiej pozostawali chińscy katolicy. Ma on nadzieję, że w krótkim czasie dokona się reforma liturgiczna, w przeciwnym bowiem razie katolicy „stracą kontakt z młodzieżą, która nie rozumie łaciny i nie może w pełni uczestniczyć w mszy”. Jego zdaniem ewangelicy bardziej interesują się ewangelizacją, głoszeniem Ewangelii na zewnątrz, podczas gdy katolicy pielęgnują wiarę raczej w łonie rodziny, przekazując ją z pokolenia na pokolenie.

Katolicy, o wiele bardziej niż ewangelicy, byli izolowani z powodu swej zależności od Watykanu, określonego przez rząd chiński jako „zagraniczna siła imperialistyczna”. Ewangelicy, również poddawani prześladowaniom i oskarżani o przynależność do zagranicznej religii, mogli jednak łatwiej bronić się przed zarzutem pozostawania pod kuratelą „wrogiej organizacji zagranicznej”. Rada Chrześcijan Chińskich odzyskuje oficjalnie ponad 4000 odnowionych lub odbudowanych kościołów i kaplic, zabranych lub zniszczonych podczas rewolucji kulturalnej. Trzeba jednak dodać, że w Chinach istnieje wiele dziesiątków tysięcy wspólnot modlitewnych, które zbierają się na nabożeństwach w prywatnych domach. Te właśnie wspólnoty spełniały ważną rolę podczas rewolucji kulturalnej (1966-1976), kiedy wszelkie publiczne nabożeństwa były zakazane, miejsca kultu zrabowane, a literatura religijna palona na stosach. Rada skupia około 800 pastorów, w tym 100 kobiet. Wśród ordynowanych przez ostatnie 5 lat duchownych jedną trzecią stanowią kobiety, ale nie są one uznawane we wszystkich prowincjach – mówi ks. Shen Yifan, pastor Community Church, w czerwcu zeszłego roku wyświęcony na ewangelickiego biskupa Szanghaju. Większość duchownych jest już w podeszłym wieku, bo seminaria były zamknięte w czasie rewolucji kulturalnej. Niektórzy nadal pełnią służbę, mimo że mają przeszło 80 lat, bo nie ma ich kto zastąpić. Obecnie jednak ewangelicy chińscy utrzymują 12 instytutów teologicznych w całym kraju, gdzie uczy się przeszło 700 studentów.

WALKA O POSZANOWANIE SWOBÓD RELIGIJNYCH

Zdaniem biskupa Shen Yifan, polityka od 10 lat prowadzona przez Deng Ksiaopinga przynosi owoce w dziedzinie swobód religijnych. Sytuacja jest o wiele lepsza niż 50 lat temu, kiedy pod naciskiem władz ewangelicy utworzyli „Ruch potrójnej samorządności” (Kościół sam się administruje, sam się finansuje i sam się rozpowszechnia). Po bolesnym ciosie, jaki został zadany całemu społeczeństwu podczas panowania „bandy czterech”, sytuacja się uspokoiła, co nie znaczy, że jest idylliczna. Ciągle dają się odczuć wpływy skrajnej lewicy, zarażonej „rewolucją kulturalną”, wskutek czego funkcjonariusze aparatu uważają nadal religię za „opium dla ludu” i nie robią niczego, żeby ułatwić wykonywanie praktyk religijnych.

Na wsi, w tych okolicach, gdzie wierni znowu zbierają się na modlitwy, aparat polityczny stwierdza, że skoro „nie było tu przedtem żadnych chrześcijan, to nie ma powodu, aby byli teraz i organizowali ceremonie religijne”. Przedstawiciele lokalnych władz pytają: „Czy dawniej wyznawaliście jakąś religię? Jeśli byliście wierzący dawniej, możecie być i teraz. Jeśli nie, to teraz też nie”. Tak więc nie zezwala się na przyjmowanie do Kościoła nowo nawróconych. Jednocześnie tysiące chrześcijan – katolików i ewangelików – jest corocznie nagradzanych, jako wzorowi pracownicy, a wielu przywódców politycznych uznaje pozytywną rolę chrześcijan w społeczeństwie, ich poświęcenie i oddanie bliźnim.

Nie wszystkie skonfiskowane podczas rewolucji kulturalnej kościoły i obiekty kościelne zostały już zwrócone. Wiele z nich obrócono na fabryki i magazyny, a obecni użytkownicy, tj. zakłady produkcyjne, odmawiają ich opuszczenia, mimo rządowych zaleceń i ustaleń konstytucji, która gwarantuje wolność kultu i zapewnia „normalne czynności religijne”. Konstytucja z 1982 roku jest bardziej liberalna niż ta z 1978 roku, ponieważ znikł z niej zapis o „propagowaniu ateizmu”.

Włączono natomiast paragraf, który stanowi, że „organizacje religijne i ich własność nie mogą podlegać żadnej kontroli z zagranicy”. Zdaniem ewangelickiego biskupa Szanghaju brak jest przepisów prawnych dotyczących religii. Projekt takiego prawa znajduje się w stadium konsultacji.

TRUDNOŚCI ERY „POSTKONFESYJNEJ”

„Mamy w chińskim Kościele Ewangelickim tylko ośmiu biskupów, w tym sześciu anglikańskich, a dwu ostatnio wyświęconych w tzw. Kościele Bożym. Nasz Kościół nie jest już zarządzany episkopalnie, a biskupi nie spełniają funkcji administracyjnych” – stwierdza ks. K. H. Ting, biskup Nankinu, przewodniczący Rady Chrześcijan Chińskich i „Ruchu potrójnej samorządności”.

Dopiero niedawno, po raz pierwszy od roku 1955, w chińskim Kościele Ewangelickim zostali wyświęceni nowi biskupi, ale nie są oni związani z konkretnym wyznaniem i z diecezją. Przyjmuje się bowiem, że różne wyznania (anglikańskie, luterańskie, reformowane, prezbiteriańskie, ewangeliczne, baptystyczne, adwentystyczne itd.) przestały istnieć 30 lat temu. Inni biskupi „postkonfesyjni” zostaną wkrótce wyświęceni w prowincjach nadmorskich. Kościół „postkonfesyjny” stara się w swej praktyce odzwierciedlać bogactwo różnych tradycji protestanckich. Bp. Ting wyobraża sobie, że struktura przyszłego Zjednoczonego Kościoła Ewangelickiego w Chinach będzie czymś pośrednim między prezbiterianizmem a kongregacjonalizmem, a autorytet biskupów będzie dotyczył spraw moralnych, teologicznych i duszpasterskich. „Będzie to Kościół nowej generacji” – precyzuje biskup.

„Jednakże nie wszyscy chrześcijanie znajdują swoje miejsce w tym procesie, niektórzy (z grup mniejszościowych) mogą odczuwać brak poszanowania dla ich tożsamości i sposobu wyznawania wiary” – dodaje bp Ting, sam pochodzący z tradycji anglikańskiej. Nie wszyscy rozumieją, że wyświęcenie biskupów nie oznacza powrotu do „konfesjonalizmu” ani tym bardziej restytucji wyznania anglikańskiego.

Trzeba zdawać sobie sprawę, że ewangelizacja na wsi wywołała szybki wzrost liczby chrześcijan, co wymaga przygotowania kadr do głoszenia Dobrej Nowiny. Jeśli wierzący nie są właściwie uformowani, łatwo mogą ulegać przesądom lub wpływom samozwańczych pastorów. Zdarzają się przypadki, że tacy samozwańcy chrzczą sto lub dwieście osób naraz i pobierają za to opłatę po 10 juanów od osoby. To rzuca cień na oblicze Kościoła.

AMITY PRINTING PRESS, PRZYKŁAD DYNAMIKI

Aby zrozumieć dynamikę chińskiego Kościoła Ewangelickiego, trzeba odwiedzić położoną w pobliżu Nankinu ultranowoczesną drukarnię należącą do Fundacji Amity, kierowaną przez amerykańskiego pastora Petera MacInnis. „Amity Printing Co. Ltd” wydrukowała w 1988 roku przeszło 800 000 Biblii po chińsku oraz bogatą literaturę chrześcijańską, zresztą dzięki pomocy Zjednoczonych Towarzystw Biblijnych. Drukarnia zatrudnia 270 pracowników, Chińczyków, pracuje 24 godziny na dobę i nie może sprostać wszystkim zamówieniom. Niedawno drukarnia dostarczyła 10 000 Biblii do oficjalnej sieci księgarni „Sinhua”, która rozsprzedała je w kilka dni. Taki jest głód wartości duchowych w Chinach ery pomaoistowskiej.

[„La Vie Protestant”, nr 1 z 6 I 89]
Tłum. St. B.