Drukuj

Nr 5-6 / 1989

SYNOD 1989

Bóg nie patrzy na to, na co patrzy człowiek.
Człowiek patrzy na to, co jest przed oczyma, ale Pan patrzy na serce.

I Sam. 16:7

Drodzy Bracia i Siostry w Panu naszym, Jezusie Chrystusie.

Może się wydawać rzeczą ryzykowną, a nawet trochę bezczelną, żeby na rozpoczęcie Synodu, który ma być Synodem wyborczym, mówić na temat tekstu, który opowiada o tym, jak został wybrany król Dawid. To tak, jakby się chciało podyktować pewną linię przy wyborach, jakby się chciało wskazać na takie a nie inne osoby. Ale gdybyśmy nawet chcieli tak postąpić, to okazałoby się, że tekst ten niewiele może nam pomóc w znalezieniu właściwej osoby lub osób. Bo skoro nawet Samuel, stary sędzia, mąż Boży, patrzy na to, co jest przed oczami, a nie na serce, nie sądzę, żebyśmy my potrafili inaczej. Wszak tylko Pan patrzy na serce, my zaś dostrzegamy tylko to, co przed oczami. Jeśli mimo to chcemy z naszego tekstu wyciągnąć jakiś wniosek, jak głosować i wybierać, uczyńmy to, a okaże się, że poza jedyną wskazówką, tą mianowicie, że człowiek, nawet jeśli jest Samuelem, może się mylić szukając właściwej osoby, innych wskazań nasz tekst do wyborów nie daje.

Proponuję więc, żebyśmy ten tekst rozważyli nie w odniesieniu do czekających nas wyborów, nie w odniesieniu do kandydujących osób, lecz w odniesieniu do nas wszystkich tu zgromadzonych jako Kościół, który stoi przed swoim Panem i Bogiem. On, nasz Bóg, nie patrzy na to, na co patrzy człowiek. Człowiek patrzy na to, co jest przed oczami, ale Pan patrzy na serce.

Te słowa są jakby kluczem nie tylko do tej jednej historii – namaszczenia Dawida na króla – ale do zrozumienia całej I Księgi Samuela. Tekst ten pojawia się również w środku tej Księgi, której głównymi postaciami są cztery dobrze nam znane osoby: kapłan Heli i król Saul, sędzia i prorok Samuel oraz Dawid – pasterz i król. Dwaj odrzuceni i dwaj wybrani. Czytając i rozważając tę Księgę najczęściej skupiamy się nad tymi dwoma wybranymi. Bardzo nam się oni podobają. Myślę jednak, że nie można zrozumieć przesłania tej Księgi, jeśli się nie popatrzy uważnie na postacie dwóch odrzuconych. Oni też są nam bardzo bliscy, bo tak bardzo ludzcy.

Arcykapłan i król – Księga przedstawia ich obu jakby byli ludźmi nie do zastąpienia, których nie da się pominąć w historii. Tymczasem Bóg pokazuje nam, że Jego historia toczy się dalej czy to z udziałem arcykapłana i króla, czy też – jeśli zachodzi potrzeba – bez nich. Sądzę, że w tym ujawnia się ważna rola tych dwóch odrzuconych. Kościół chętnie utożsamia się z Samuelem i Dawidem, ale przecież niejednokrotnie rozpoznajemy i w sobie samych, i w całym Kościele także Heliego i Saula.

Heli to stary arcykapłan, człowiek, który czuwa nad porządkiem i tradycją. Czyni to z wielką miłością i z troską. Bez wahania i tak jak należy odmawia modlitwy i udziela błogosławieństwa. Martwi się o przyszłość, o pokolenie swoich synów. Z westchnieniem wspomina czasy, gdy ludzie byli jednak porządniejsi. liczy młodego Samuela utrzymywać porządek liturgii i tradycji. W chwili jednak, gdy przemawia Pan i gdy okazuje się, że Bóg jest żywy, a nie tylko zapisany w księgach, kapłan Heli takiego Boga nie rozpoznaje. Nie wie, co począć z żywym Bogiem. Bóg zaś objawiając się Samuelowi udowadnia, że Jego historia może iść dalej bez takiego arcykapłana, jak Heli.

Saul to zupełnie inna postać. Jest on pierwszym królem Izraela, królem z woli ludu, nowatorem. Jest człowiekiem dzielnym, który dokładnie wie, czego chce. Ma dużą samoświadomość. Nie chce pozostać w tyle, chce nadążyć za innymi królami i dlatego w pewnym momencie nie może już czekać na Boga, na Jego Słowo i na Jego sługę. Bierze w swoje ręce Bożą historię. Również w tym przypadku Bóg pokazuje, że On, Pan, nie jest od tego króla zależny, że Jego historia i bez Saula idzie dalej.

My, patrząc na to, co jest przed oczami, dostrzegamy w Helim-kapłanie człowieka starej daty, zwolennika tradycji, stróża historycznego dorobku, w Saulu zaś – człowieka postępu, akcji, innowacji. Sądzę, że każdy z nas mniej więcej by wiedział, po której stronie się opowiedzieć, gdyby musiał na któregoś z tych dwóch głosować. Ale Pan patrzy na serce. Odrzuca więc i jednego, i drugiego.

Nie chodzi o to, abyśmy na tym Synodzie wybrali osoby, które byłyby Dawidem czy Samuelem, nie zaś Helim lub Saulem. Chodzi o to, kim my jesteśmy wszyscy razem. Kim my jesteśmy jako Kościół przed Bogiem? Nasz Kościół w Polsce ma niewątpliwie ciekawe, a nawet można powiedzieć – sympatyczne oblicze. Ale Heli i Saul też mieli ciekawe oblicza. Pan jednak nie na oblicze patrzy, lecz na serce.

Musimy zatem mieć świadomość, również podczas Synodu, jak i po jego zakończeniu, że Boża historia z Kościołem, ze światem, a także z narodem polskim, i tak się dokona – tyle że albo z naszym udziałem i za naszym pośrednictwem, albo bez nas.

Pan patrzy na serce. Należy teraz zapytać, jak to serce ma wyglądać, co w nim ma być najważniejsze? Cała historia z Księgi Samuela pokazuje, że kapłan Heli i król Saul, obaj na swój sposób mocno oddani sprawie Bożej, byli ludźmi, którzy nie liczyli się z Bogiem żywym, z takim Bogiem, który może stać się wśród nas obecny. Nie słuchali już Go, czy to dlatego, że tak bardzo przywykli do tradycji (Heli), czy też dlatego, że byli zbyt niecierpliwi i chcieli jak najszybciej zdążać naprzód (Saul). Bóg patrzy na serce, na takie serce, które się w Niego wsłuchuje, i przez nie prowadzi swoją historię dalej – przez takie wsłuchujące się serce króla i proroka, przez takie serce prezesa Konsystorza, przede wszystkim zaś przez takie serce całej społeczności Kościoła. Właśnie Samuel miał takie serce. Był zasłuchany w głos

Boga nie tylko wtedy, gdy Ten wzywał go w świątyni jako małego chłopca, ale także wówczas, gdy miał namaścić nowego króla. Nie wybrał tego, kto mu się najbardziej spodobał, lecz słuchając Boga czekał chwili, w której kazano mu namaścić chłopca. Sam był małym chłopcem, gdy Heli został odrzucony. Teraz zaś ma namaścić innego chłopca, gdy odrzucony jest Saul. Ma namaścić pasterza, który stanie się w przyszłości wielkim królem. Jesteśmy małym Kościołem, garstką ludzi, ale Bóg może działać i przez nas. Jeśli będziemy wsłuchiwać się całym sercem w Jego Słowo, wpatrywać się w Jego dzieła i żyć z Nim jak z Bogiem żywym, możemy stać się w Jego rękach i pasterzem, i królem, i kapłanem, i prorokiem. Pamiętajmy jednak, że Boża historia może się dokonać równie dobrze i bez nas. Niech ta świadomość określa każde nasze słowo podczas obrad, każdą naszą czynność, wszystkie nasze myśli.

Pan, żywy Bóg, patrzy na serce. Przed Nim nie są ukryte żadne motywy i intencje. Bądźmy razem oddani Jego dziełu, wsłuchani w Jego Słowo i w ten sposób szukajmy Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie nam dodane, bo przecież Ojciec nasz niebieski wie, czego potrzebujemy. Amen.