Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 2/2017, ss. 34–37

„Dinozaury” po nabozenstwie w Sorkwitach (fot. PEA Sorkwity)
„Dinozaury” po nabożeństwie w Sorkwitach (fot. PEA Sorkwity)

 

„Chcę kochać Ciebie mocą czynu” – śpiewaliśmy w sierpniu zeszłego roku w kościele w Sorkwitach, podczas nabożeństwa prowadzonego przez proboszcza tutejszej parafii ewangelicko-augsburskiej ks. Krzysztofa Mutschmanna. Odniosłam wrażenie, że tymi słowami pieśni pastor wyznaje naszemu Bogu coś bardzo ważnego, osobistego. My, Dinozaury, dobrze go znamy. Od trzydziestu lat, odkąd u schyłku lata przyjeżdżamy do Sorkwit, na własne oczy oglądamy kolejne efekty czynu, a właściwie niespotykanej różnorodności działań, które podejmuje ten człowiek.

Dlaczego taki jest? A może po prostu nie potrafi inaczej żyć? Ponieważ pochodzi z Torunia, podczas studiów w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie mieszkał w internacie i już tam „uczył się wspólnoty”. Koło Teologów Ewangelickich, do którego należał, miało bliski kontakt z warszawską młodzieżą, dzięki czemu dowiadywał się, jak różna może być odpowiedź na pytanie: Czym dla ciebie jest wiara? Podczas wyjazdów na obozy młodzieżowe, które prowadzili studenci teologii, zwracano uwagę na to, aby nie tworzyły się wyodrębnione grupy środowiskowe, aby nie dzielono się wedle klucza „kto skąd jest”, aby nie miały miejsca jakiekolwiek formy dyskryminacji, nietolerancji: „bo on nie rozumie”, „co on sobie myśli”… Wiele było przyczyn, które spowodowały, że pastor z Sorkwit jest taki, jaki jest. Że np. nigdy nie uległ pokusie wyboru wygodnego żywota „od kazania do kazania”. W czasie wolnym od posługi duchownego wymyśla sobie wciąż nowe roboty pro publico bono i wypełnia praktyczną treścią słowo, które głosi z ambony. My, staruchy, wiemy, że aktywność proboszcza na taką skalę bynajmniej nie jest „normalką”.

Prowincjonalna dziura?

Wieś Sorkwity, schowana wśród mazurskich lasów, mogła pozostać typowo prowincjonalną dziurą. Są tu, owszem, atrakcje turystyczne – początek trasy kajakarskich spływów, ciekawy barokowy kościół przeżywający drugą młodość dzięki remontom, będących rezultatem uporczywych działań ks. Krzysztofa. On robił wszystko, żeby rdzę i śniedź przegnać z tego miejsca. Zaczął przed 32 laty, kiedy został skierowany do pracy w Sorkwitach, czym – jak można się domyślać – zachwycony nie był ani on, ani jego żona Hanna, warszawianka, absolwentka Wyższej Szkoły Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie. Nie odróżniali słomy od siana, a tu trzeba było kontynuować dzieło poprzedników hodujących krowy, kozy, owce, świnie, uprawiających kartoflane pola… Dobrze, że pomogli dobrymi radami pastorzy z pobliskich miast – Kętrzyna, Szczytna, bo oni pochodzili ze wsi, inni znów doradzali, jak się poruszać w małych społecznościach, które dobrze znali w odróżnieniu od Mutschmannów.

Pod koniec lat 80. z podwórzy plebanii zniknęło bydło i nierogacizna, a pojawili się – obok młodych obozowiczów – turyści. Był problem z miejscami noclegowymi, nie było odpowiednich sanitariatów. Szczęśliwie trzydzieści lat temu parafia sorkwicka nawiązała współpracę z niemiecką parafią Norddörfer/Sylt. Historia tego zbliżenia nie była sielanką. Pamiętajmy, że ludność mazurską przegnała z tych stron polityka ówczesnych władz, a ludność napływowa, zwłaszcza zza Buga, nie miała ochoty bratać się z „tymi hitlerowcami”. Jednak pastor Hans Mohn wraz z parafianami udowodnili, że kochając te strony, w których się urodzili, nie mają „rewanżystowskich marzeń”, jedynie chcą tu od czasu do czasu przyjechać w lecie. A że nie są biedni, chcą zbudować dziesięciodomkową bazę noclegową – nie tylko do swego użytku, po prostu w darze. Odległy o 1,2 tys. km Sylt okazał się bliski. Przywozili wyposażenie domków, potem pojawiły się sprzęty AGD dla mieszkańców wsi.

Tysiące młodych

Sorkwity zaczęły coraz szerzej otwierać drzwi na świat. Do młodzieży polskiej dołączały coraz liczniejsze grupy dziewcząt i chłopców z Niemiec, Kazachstanu, Białorusi, Ukrainy, Rosji, a nawet z Ameryki Północnej. Ich pobyt finansowały lub dotowały polskie władze oświatowe i Kościół ewangelicko-augsburski, protestanckie Kościoły niemiecki i szwajcarski, także ewangelicko-reformowany, parafie niemieckie, a przede wszystkim Diakonia.

Jedną z większych akcji były organizowane przez dziesięć lat...

 

Pełny tekst artykułu (po zalogowaniu w serwisie)

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl

* * * * *

Irena Scholl – dziennikarka, była przewodnicząca Społecznego Komitetu Opieki nad Zabytkami Cmentarza Ewangelicko-Reformowanego w Warszawie, wieloletnia chórzystka

 

Na zdjęciach poniżej (fot. PEA Sorkwity):

  1. Zajęcia florystyczne dla dzieci z okolic Doniecka (Ukraina), sierpień 2015 r.
  2. Wyładunek pomocy żywnościowej, czerwiec 2015 r.
  3. „Dinozaury” po nabożeństwie w Sorkwitach