Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 3/2015, ss. 17–21

Krzyz chmury (fot. pixabay)Wiele osób we współczesnych społeczeństwach jest otwartych na transcendencję i duchowość. Wielu nadal uznaje Kościoły za uzasadnionych graczy w sferze religijnej i publicznej. Jednak kwestia, czy będą oni oczekiwać od Kościołów odpowiedzi na swoje pytania, zależy od tego, czy same Kościoły właściwie zrozumieją te pytania.

Od czasów klasycznej myśli socjologicznej trójcy Marks-Weber-Durkheim w badaniach naukowych nad religią zakładano, że dni religii są policzone. Uzasadnienie tej hipotezy, pod niesławnym kryptonimem teorii sekularyzacji, stało się nawet imperatywem ideologicznym wielu badaczy. Minęły lata i dekady a religia nadal jest z nami, wokół nas, wśród nas – nawet jeśli nie pod postacią, jakiej wielu z nas oczekiwało – ku dużemu zadowoleniu jednych i prawdziwej konsternacji drugich.

Pewne znaki mogą jednakże potwierdzać hipotezę o sekularyzacji. Zgodnie z powszechną oceną, coraz niższe statystyki formalnej przynależności do Kościoła i udziału w życiu kościelnym, starzejące się lub zupełnie zanikające wspólnoty, zamykanie kościołów, rozprzestrzeniająca się moralna niepewność, niepokojące tendencje i przykre wydarzenia stojące w opozycji do tradycyjnych wartości religijnych mówią o odchodzeniu starego, dobrego świata do przeszłości w kilku europejskich społeczeństwach. Czy oznacza to jednak, że ludzie są letni w kwestii transcendencji czy duchowości? Ani trochę. Jeśli ktoś chciałby obwieścić koniec religii, powinien zmienić plany – nie da się tego zrobić nawet w Europie. Religie istnieją tak długo jak ludzkość i zawsze będą dostarczać materiału do badań dla naukowców.

Czy powinniśmy dołączyć do tych, którzy chcą odrzucić pojęcie sekularyzacji lub zamienić je na inne teorie, skoro teoria sekularyzacji, ich zdaniem, okazuje się nie do obrony? Czy lepiej, gdybyśmy zgodzili się z tymi, którzy trzymają się pierwotnej myśli lub jej odrobinę zmienionej wersji? Proponuję spojrzeć na tę kwestię w odmienny sposób.

Uznany węgierski badacz Miklós Tomka (który zmarł zdecydowanie przedwcześnie pięć lat temu) stwierdził, że bliska, choć niejednoznaczna relacja od zawsze łączyła społeczeństwo, politykę oraz religię i stawała się coraz bardziej problematyczna w historii zachodniego chrześcijaństwa. Zgodnie z tą argumentacją można wysunąć wniosek, że to raczej chrześcijaństwo zsekularyzowało świat, domagając się, a następnie broniąc swej niezależności wobec władców tego świata. Jednocześnie zmierzało do rządzenia tym samym światem. Napięcie to tworzyło różne modele zjednoczenia, współpracy, współistnienia czy konfliktu między Kościołem a władzą, najpierw w kulturach prawosławnych w Europie Wschodniej, a następnie także w różnych krajach Europy Zachodniej.

Jednak dla zwykłych ludzi dostrzegalna była tylko odwieczna, niezmienna, zamknięta rzeczywistość kulturowa, w której głęboko osadzone były ich wszystkie relacje osobiste i emocjonalne, jak i bieg życia. Religia była z pewnością integralną częścią tej rzeczywistości, a równocześnie jednoczyła ich świat życia w spójnych i sensownych ramach. Tożsamość nie była zagrożona, wartości nie były kwestionowane. Wybór religijności lub jej braku nie był kwestią intelektualnej perswazji lub wiary, a raczej przynależności do dominującej i w znacznym stopniu niekwestionowanej kultury.

 

To codzienne doświadczenie ery przednowoczesnej cechowało chrześcijańskie społeczeństwo na Zachodzie. Jednak najpierw reformacja, a następnie modernizacja fundamentalnie zmieniły ten obraz. Ta pierwsza rozbiła pozorną jedność i uniwersalność religijnego światopoglądu, przekazywaną przez dominujący Kościół rzymskokatolicki. Modernizacja z kolei wniosła społeczną i przestrzenną mobilność na niespotykanym dotąd poziomie. Obie konfrontowały liczne grupy z różnymi kontekstami kulturowymi, a więc także religijnymi. Kultury te mogły pojawiać się pod postacią opcjonalnej, alternatywnej tożsamości lub bezpośredniego nacisku społecznego – przykładem może być choćby dobrze znana zasada cuius regio eius religio. Jednak w obu tych przypadkach odpowiednio przynależność do danego wyznania lub wiara nie były już zwykłym wyborem wynikającym z płynięcia z prądem. W wypadku braku dominującej kultury lub wyznania nie było takiej możliwości.

Nie był to jednakże koniec religijności. Zderzenie wyznań wywołało prawdziwą żarliwość religijną, a Kościoły często zwiększały wysiłki, aby zatrzymać lub nawracać wiernych. Jednak europejskie oświecenie oraz racjonalizacja kultury i nauki, jak również podział grup społecznych stopniowo doprowadziły do tego, że...

 

Pełny tekst artykułu (po zalogowaniu w serwisie)

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl

tłum. Katarzyna Wojtak

* * * * *

Ádám Hámori – węgierski socjolog, wykładowca akademicki na Uniwersytecie Kościoła Reformowanego na Węgrzech im. Gáspára Károliego, doktorant na Uniwersytecie Corvinusa w Budapeszcie

 

fot. pixabay