Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 2/2014, ss. 12–13

 

Pod koniec sierpnia 1989 r. wyjechałem na trzymiesięczne stypendium do RFN. Miałem w planie intensywne poświęcenie się studiom ekumenicznym i chrześcijańsko-żydowskim. Swoich zamiarów nie zrealizowałem w sposób zadowalający z powodu wydarzeń dziejących się w Polsce a potem także w kolejnych krajach obozu komunistycznego.

Jak większość moich rodaków wydarzenia roku 1989 przeżywałem z dużym napięciem. W drugiej połowie maja, zaledwie dwa tygodnie przed pierwszymi częściowo wolnymi wyborami do Sejmu w Polsce, uczestniczyłem w Europejskim Zgromadzeniu Ekumenicznym, którego temat główny brzmiał: „Pokój przez sprawiedliwość”. Obrady odbywały się w Bazylei, mieście położonym na styku trzech państw – Szwajcarii, Francji i Republiki Federalnej Niemiec. Organizatorzy wykorzystali tę okoliczność dla zorganizowania marszu z udziałem ok. 6 tys. osób pod hasłem „Europa bez granic”. Po przekroczeniu granicy między RFN i Szwajcarią w miejscowości Weil, uczestnicy marszu powitani zostali przez miejscową ludność, która przyniosła na spotkanie różne produkty żywnościowe, często własnego wypieku. Po posileniu się i krótkim nabożeństwie pochód ruszył do Huningue we Francji. Ani na granicy RFN, ani na granicy Francji nikt nie musiał okazać paszportu. Toteż biskup katolicki Hubertus Brandenburg, przemawiając podczas krótkiego wypoczynku we Francji, nazwał to przeżycie „marzeniem sennym”, którego zrealizowanie przed 50 laty nikt nie uznałby za możliwe. – Dzień ten ukazuje fragment tego, co może nam darować pokój – konkludował biskup. Z jego słowami korelowała wypowiedź burmistrza Huningue, który wyraził życzenie, aby ten tydzień po Zesłaniu Ducha Świętego „stał się początkiem nowej epoki”.

Muszę szczerze wyznać, że ani ja, ani inni rodacy obecni w Bazylei, z którymi wymieniałem opinie, nie byliśmy przekonani o tym, że bezproblemowe podróżowanie po Europie będzie możliwe w dającej się przewidzieć przyszłości. W maju 1989 r. oznaki przemian dały się zauważyć jedynie w Polsce, w pozostałych krajach tzw. bloku komunistycznego, może z wyjątkiem Węgier, odnosiło się wrażenie, że system trzyma się mocno. Toteż z pewnym rozbawieniem patrzyliśmy w Bazylei na dwie Litwinki – emigrantki, ubrane w stroje narodowe, które rozdawały mapę Europy z zaznaczoną niepodległą Litwą.

Tak się złożyło, że pod koniec sierpnia 1989 r., tj. tuż po exposé premiera Tadeusza Mazowieckiego w Sejmie, wyjechałem na trzymiesięczne stypendium do RFN. Korzystałem z gościny związanego z Kościołami ewangelickimi Instytutu Badań Konfesyjnych (Konfessionskundliches Institut) w Bensheim, niewielkiej miejscowości położonej w połowie drogi między Frankfurtem nad Menem a Heidelbergiem. W bezpośrednim sąsiedztwie Bensheim znajduje się Heppenheim, gdzie przez ponad 20 lat, do roku 1938, mieszkał i tworzył znany teolog i filozof żydowski Martin Buber. W domu, który należał kiedyś do niego, znajdowała się siedziba Międzynarodowej Rady Chrześcijan i Żydów z dobrze zaopatrzoną biblioteką. Miałem więc w planie intensywne poświęcenie się studiom z jednej strony ekumenicznym (Bensheim), z drugiej zaś chrześcijańsko-żydowskim (Heppenheim). Swoich zamiarów nie zrealizowałem w sposób zadowalający z powodu wydarzeń dziejących się w Polsce a potem także w kolejnych krajach obozu komunistycznego.

Dzięki wieloletniej pracy w Polskiej Radzie Ekumenicznej i kontaktom z publicystami chrześcijańskimi zrzeszonymi w Ekumenicznej Grupie Roboczej ds. Informacji w Europie (Ökumenischer Arbeitskreis für Information in Europa) moje nazwisko nie było obce w ewangelickich środowiskach w RFN. Toteż niemal od samego początku byłem zapraszany do różnych miejscowości z prelekcją na temat sytuacji w Polsce. Spotkania te gromadziły często sporo ludzi, którzy chcieli się dowiedzieć, w jakim kierunku zmierza nasz kraj. Muszę wyznać, że...

 

Pełny tekst artykułu (po zalogowaniu w serwisie)

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl