Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 2/2012

Nie często w naszym kraju filmowi o tematyce religijnej udaje się przebić do komercyjnych kin, zwłaszcza jeśli pokazuje on religijność niekatolicką. Sporą już popularność w Rosji i w Europie „Wyspa” Pawła Łungina zawdzięcza artystycznej klasie, pięknu i mądrości tego obrazu. To film nie tylko o religijności prawosławnej, ten film ma prawosławną duszę.

Bohatera tego filmu, Anatolija, poznajemy w krótkim epizodzie z czasu II wojny światowej jako palacza na statku transportującym węgiel. Gdy załoga dopływając do wyspy nagle dostaje się w ręce Niemców Anatolij okazuje się tchórzem bez honoru, godności. Błagając agresorów o litość zdradza swojego dowódcę, szypra Tichona, i licząc, że tym uratuje siebie, celuje w niego lufę pistoletu. Jest tak roztrzęsiony i pogubiony, że pistolet jakby sam mu wypala...

Mija 30 lat, a nasz bohater nadal żyje i pracuje na tej samej wyspie. Pali węglem w piecu ogrzewając tutejszy monastyr. Mieszka w kotłowni, śpi na węglu, unika mnichów. Cierpi, gdyż na sumieniu stale ciąży mu jego dawny grzech. Chce w samotności przeżywać swoją udrękę, często rozmawia z Bogiem i ze swoją ofiarą, prosi o spokój duszy swojej i kapitana. Stale powtarzana „Modlitwa Jezusowa” towarzyszy mu także w czasie pracy.

W tej ciszy i krzyku bólu postrzegamy Anatolija jako pokornego i duchowego człowieka, który choć nie przyjął żadnych święceń, ma dar od Boga – odsłaniane mu są tajemnice innych ludzi i przyszłych zdarzeń. Ale sławny ze swojego daru Anatolij nie ma ochoty rozmawiać z przybywającymi do niego po porady ludźmi, jeśli może ucieka od nich. Uważa się za grzesznika, niegodnego doradzać innym w sprawie życia. Unika też mnichów, a i mnisi unikają jego. Niektórzy z nich chcieliby „naprostować” Anatolija, zmusić go do...

Krzysztof Balawender

 

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl