Drukuj

NR 1-2 / 2011

Pojęcie inności krystalizowało się wraz z ewolucją demograficzną rodzaju ludzkiego. Szczególnego akcentu nabrało wraz z rewolucją rolniczą, jaka dokonała się w neolicie.
      Odtąd coraz wyraźniej zarysowywał się podział na ludność osiadłą, parającą się uprawą ziemi i hodowlą oraz „obcych” – koczowników, których głównych źródłem utrzymania było pośrednictwo w wymianie dóbr i usług. Pomiędzy tymi dwiema społecznościami narastał mur wzajemnej niechęci i nienawiści, na co istotny wpływ miała pogłębiająca się odmienność kulturowo – obyczajowa i cywilizacyjna. Tworzyły one stopniowo dwa odrębne światy, pomiędzy którymi nić wzajemnego porozumienia była coraz bardziej wątła. Porozumienie utrudniało brak posiadania niezbędnego instrumentarium poznawczego w postaci wspólnego kodu symboliczno-językowego, który jest niezbędnym warunkiem porozumienia i nawiązywania kontaktów międzyludzkich. Wyznawane wartości, światopogląd, zwyczaje, tradycje coraz bardziej funkcjonowały w obustronnej sprzeczności, wykluczając się wzajemnie. Napięcia potęgowały także skłonności ludów koczowniczych do rabunku, który stał się jednym z głównych sposobów zdobywania środków materialnych.


     W ten dychotomiczny podział na ludność sedentarną i wędrowną wpisali się wraz ze swoim przybyciem do Europy w XIV wieku Romowie. W tym czasie w Europie panował feudalizm – system społeczno-ekonomiczny, w którym cała ówczesna społeczność miała ścisłe przyporządkowane prawa i obowiązki tworząc piramidę. Na jej szczycie sytuowało się duchowieństwo i właściciele ziemscy na samym dole zaś byli chłopi. W tym zamkniętym, ściśle restrykcyjnym modelu społeczeństwa nie było miejsca dla jednostek i grup, których styl życia wymykał się ustalonemu porządkowi. Porządek ten miał charakter boski, gdyż Kościół, jako instytucja pośrednicząca w kontakcie z Bogiem, był wówczas nie tylko wielką potęgą ekonomiczną i polityczną, ale przede wszystkim najwyż­szym strażnikiem „boskiego” systemu społecznego i depozytariuszem ludzkich sumień i losów. W tych realiach pierwsze romskie tabory, które przekroczyły „bramy” Europy, zetknęły się z zamkniętymi społecznościami miast i wiosek, dla których horyzont poznawczy zamykał się w granicach miejsc zamieszkiwania. Romowie całkowicie różnili się od otoczenia – wyglądem zewnętrznym, językiem, obyczajami, tradycjami, sposobem życia, mentalnością, światopoglądem, wartościami. Ich inność była „totalna”, co z perspektywy czasu okazało się głównym powodem rodzącej się niechęci ze strony społeczności osiadłych. Inność w tak wielu aspektach potęguje w ludziach niepewność, która z kolei rodzi różne odcienie strachu i zagrożenia. Przy tak ubogim aparacie poznawczym ówczesnych ludzi, życiu w ciągłym strachu przed grzechem i jego konsekwencjami w postaci ognia piekielnego oraz w obliczu ówczesnej powszedniości śmierci, chorób i nędzy, nie można było liczyć na to, że Romowie zostaną zaakceptowani z całym ich „bagażem” odmienności kulturowo-etnicznych. Dystans kulturowy był zbyt duży, aby można było przerzucić most wzajemnej akceptacji i zrozumienia.
     Przy analizie dzisiejszych stosunków na linii Romowie – społeczności większościowe bardzo rzadko brane są pod uwagę te czynniki. Obecnie, ponad sześć wieków od chwili przybycia do Europy, Romowie wciąż traktowani są jako „inni”. Wydawałoby się, że na przestrzeni tylu lat niemożliwa jest sytuacja nie zaakceptowania Romów, lub chociażby przyjęcia za pewnik informacji o ich stałej obecności. Tymczasem, pomimo kolosalnego postępu, który dokonał się na wszystkich polach ludzkiej aktywności, obraz i wizerunek Romów jako „innych” niewiele się różni od tego sprzed 600 lat. Zjawisko to pokazuje, jak powolny jest proces przemian świadomości ludzkiej oraz jak bardzo zakorzenione są archetypy kulturowe.
     Wykreowane na bazie niewiedzy i strachu stereotypy i przesądy zostały na trwałe zarejestrowane w zbiorowej świadomości. Niczym utrwalone na kliszy nadal są widoczne w zachowaniach współczesnych mieszkańców Europy wobec mniejszości romskiej. Mur oddzielający świat romski i nieromski jest ciągle barierą nie do sforsowania, która uniemożliwia wzajemne kontakty w duchu tolerancji i integracji. Sposób myślenia o odmienności romskiej doskonale odzwierciedla smutną prawdę o człowieku, którą odkrył były minister propagandy III Rzeszy Joachim Goebbels, a mianowicie, że „kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą”.
     W przypadku recepcji Romów oraz ich dziedzictwa przez społeczności większościowe wiadomości nieprawdziwe, uogólniające, z czasem wyparły te prawdziwe, stając się obowiązującymi przy opisie społeczności romskiej. Stosunek do Romów obciążany jest bagażem mitycznym generującym przestrzeń, w której kategorie pojęciowe pozostają poza czasem i przestrzenią i pomimo tego, że mają one charakter czysto subiektywny i hipotetyczny, to uznawane są za wiarygodne i prawdziwe. Mamy tu do czynienia z charakterystycznym przykładem prawdy relatywnej. Weryfikacja głoszonych poglądów jest w tym przypadku niepotrzebna, gdyż zakładamy ad hoc, iż Romowie to złodzieje, kłamcy, ludzie zacofani i prymitywni, z którymi nie przystoi się zadawać. Wszelkie odstępstwo od reguły zaburzyłoby istniejący stan rzeczy, skomplikowałoby sytuację, a przecież wiemy, jak ludzie nie lubią zmieniać ugruntowanych przekonań i poglądów. Tego typu gwałtowna zmiana wywołuje niepewność, wątpliwości, zaburza komfort, zmusza do refleksji i wysiłku poznawczego. Zaakceptowanie prawdy, iż Romowie są równoprawnymi członkami społeczeństwa polskiego, czeskiego bądź rumuńskiego pociągnęłoby za sobą poważne konsekwencje. W ostatnich stuleciach społeczeństwa te dyskryminowały Romów na wszystkich polach życia społecznego, kulturowego, edukacyjnego itp. uważając, że stoją oni o wiele niżej w hierarchii.

Marek Isztok

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl