Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 9-10 / 2009

MYŚLANE RANKIEM

Chrześcijanie z dawien dawna twierdzą, że wiara jest darem Boga. Ateiści nieraz powołują się na tę prawdę, by uzasadnić swój brak wiary. „Nie doznałem łaski i dlatego nie wierzę” ? mówią. Ale Bóg nie jest kapryśny i nie obdziela ludzi wiarą według własnego widzimisię. Nie przydziela jej też za zasługi. Więc jak?


      Łaska ? twierdzi Karl Barth ? jedynie wyzwala człowieka i powołuje go do wiary. Wyzwala z duchowej ślepoty, z zatwardziałości serca, z grzechu, który zamyka go w samym sobie. Jak to się właściwie dzieje ? nie wiemy. Niepodobna tego pojąć ni wytłumaczyć, tak jak niepodobna pojąć ni wytłumaczyć uzdrowienia niewidomych i głuchoniemych. Lecz wyzwolony przez Boże Słowo człowiek jest w stanie powiedzieć mu „tak” i przyjąć je nie tylko jako pociechę i pomoc, lecz także jako zobowiązanie i jako rzeczywistość, która nie podlega dyskusji. Wyzwolony ? pokłada całą swą radosną ufność w Słowie, potwierdzając posłuszeństwem objawienie Bożej miłości do świata, do wszystkich ludzi, do niego samego.
      Lecz nikt nie może się na to zdobyć sam z siebie. Człowiek dochodzi do wiary tylko wówczas ? pisze Barth ? gdy zostaje pokonany przez potężne duchem Słowo Boga, obudzony i na nowo stworzony. Pokonany, lecz nie zniewolony. Akt wiary, choć zakorzeniony w wolnym Słowie samego Boga, choć ku temu Słowu skierowany, jest suwerennym aktem wolnego człowieka. To nie Bóg wierzy, lecz człowiek; powołany i upoważniony przez Boga, mówi „tak”, ufa, jest posłuszny. Zdobywa się na wiarę nie w przypływie szalonego entuzjazmu, lecz w oparciu o normalną zdolność rozumienia, sprawnie działającą wolę, zwykłe uczucia. Mimo ograniczeń właściwych ludzkiej kondycji, chrześcijanin wierzy jako człowiek wolny, którym wprawdzie nie był, lecz którym stał się, kiedy wyszło mu naprzeciw Słowo Boże. Stał się, lecz nie na dobre. Będzie jeszcze nieraz odnawiać swoją wiarę, wzywany do niej w każdym spotkaniu ze Słowem.
     Wiara bowiem ? twierdzi Barth ? zawsze stanowi wydarzenie. Każdego ranka jest nowa, więc nie może być własnością człowieka ani niezmiennym stanem jego duszy. Nie należy jej mylić z psychologiczną wolą wiary, duchową przygodą, intelektualną kalkulacją czy hipotezą. Kiedy wierzymy, wierzymy w Boga, nie zaś w to, że sprawy tak a tak się mają. Nikt zatem nie może dysponować wiarą. Jak Żydzi na pustyni z nadzieją oczekiwali manny każdego poranka, tak wierzący człowiek ciągle od nowa przyjmuje wiarę i u progu dnia wprowadza ją w życie.
     Kto zatem jest w stanie wierzyć? Nie ten, kto twierdzi, że wiarę posiada, lecz ten, kto wie, że mu na niej zbywa. Nie ten, kto śpi spokojnie przekonany o swojej prawowierności, lecz ten, kto, wezwany i oświecony przez Świętego Ducha, wierzy mimo zagubienia czy wątpliwości. Wierzy, nie tracąc z pola widzenia własnej niewiary, która stale mu towarzyszy i daje znać o sobie. Wierzy, prosząc Panie, pomóż niedowiarstwu memu (Mk. 9:24).
     Ponieważ wiara jest wydarzeniem, spotkaniem Boga z człowiekiem, omija ona wyznawców autorytetu, którzy za swoją prawdę przyjęli twierdzenia i doktryny zaczerpnięte z drugiej ręki, z wypowiedzi większych lub pomniejszych świadków Słowa, z dogmatów Kościoła lub nawet z Biblii. Ta wiara z drugiej ręki ? powiada Barth ? jest w gruncie rzeczy ucieczką od prawdy i domkiem z kart. Jest nie tyle wiarą szukającą zrozumienia, co rezygnacją z rozumienia; bliżej jej do niewiary niż do prawdziwej wiary.

Krzysztof Dorosz

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl