Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 11-12 / 2008

Zeszłego lata, podczas podróży przez południowe Ontario, zobaczyłem kombajn koszący złote zboże i przesypujący je do stojącej obok ciężarówki. Pamiętam, że zadałem sobie wtedy pytanie, czy światowy kryzys żywnościowy nie jest przypadkiem fikcją?
     A jednak kilka miesięcy wcześniej, na skutek rosnących cen i malejących zapasów Indie, Wietnam i Egipt zakazały eksportu ryżu. Zamieszki głodowe wybuchły w wielu krajach od Meksyku po Uzbekistan. Rządy i obywatele zaczęli gromadzić zapasy. Wybuchł spór na temat użycia kukurydzy do produkcji paliwa. Unia Europejska, Bank Światowy i Narody Zjednoczone zaczęły gorączkowo poszukiwać rozwiązania problemu, a oenzetowska Organizacja Żywnościowa zwołała nadzwyczajne posiedzenie w Rzymie. Bogate kraje wydały jeszcze więcej pieniędzy na pomoc żywnościową, by nakarmić tych, których nie stać na własne wyżywienie. Ale z całą pewnością „globalne zagrożenie”, jakim jest „masowy głód”, nie może być rozwiązane tak szybko.
      Tak naprawdę wiosna zeszłego roku była najprawdopodobniej pierwszym zwiastunem tego, co może stać się chronicznym problemem – nie samą chorobą, ale jednym z objawów nadciągającej epidemii. Krótkofalowe rozwiązanie problemu głodu w krajach rozwijających się jest możliwe, jeżeli jednak chodzi o rozwiązania systemowe, to jest to już większy problem. Jak na ironię, niektóre z ofiar zeszłorocznego kryzysu żywnościowego mogą nam odpowiedzieć na pytania o dostępność żywności. Także i wysokie ceny, dzięki którym kryzys przebił się do mediów, mogą być częścią rozwiązania.
     Aby zrozumieć co się dzieje, musimy najpierw zrozumieć skomplikowaną sytuację rynku surowców, ekonomii etc. Na początek: na świecie nie zaczyna brakować podstawowej żywności, choć mamy jej dużo mniej do dyspozycji niż kiedyś. Nasza planeta ma obecnie zapasy ziarna na mniej niż 60 dni – choć jeszcze dekadę temu miała zapasy na 140 dni. W czasach globalnej gospodarki rynkowej mniej zapasów oznacza większą cenę.
     Biopaliwa, które pomagają krajom uniezależnić się od ropy naftowej, są także po części za to odpowiedzialne. Z raportu Banku Światowego, który przedostał się do opinii publicznej wynika, że biopaliwa są odpowiedzialne za 75% wzrostu światowych cen kukurydzy i zbóż od 2002 roku. Jest w tym coś na rzeczy, bo np. USA zużywa około 1/3 swojej produkcji kukurydzy na produkcję etanolu, Unia Europejska wykorzystuje połowę produkcji oleju roślinnego na biopaliwa, a Australia ustaliła limit 10% etanolu roślinnego do 2010 roku. Nowe technologie produkcji, które będą zużywały mniej kukurydzy i zbóż, mogą z czasem osłabić popyt ze strony branży biopaliw, ale ten popyt będzie ciągle istniał w najbliższej przyszłości.
     Rozwijająca się gospodarka Chin i gigantyczna ich liczba mieszkańców są także czynnikami grającymi ważną rolę. Ze wzrostem dochodów rośnie konsumpcja. Chińskie spożycie mięsa w ciągu ostatnich dwunastu lat podwoiło się. Ponieważ potrzeba ok. pięciu kilogramów ziarna, by wyprodukować kilo mięsa, chińskie zapotrzebowanie na ziarno gwałtownie wzrosło.
     Wreszcie, światowa gospodarka także wpływa na wzrost cen zboża. Choć większość podstawowej żywności jest produkowana i spożywana lokalnie, to ona jednak dyktuje ceny żywności. Zaledwie od 10% do 15% pszenicy trafia na światowy rynek. Ale to właśnie ten światowy rynek dyktuje ceny: zarówno światowe jak i lokalne. Także niektóre fundusze inwestycyjne typu „hedge” ostatnio zaczęły ostro grać na cenach żywności – i zarabiają. Kukurydza i pszenica stały się dobrami, na których zarabia się krocie tak samo jak ropa, czy złoto.
     Moje podróże do regionów dotkniętych głodem na całym świecie nauczyły mnie, że osoby posiadające wystarczająco dużo pieniędzy są w stanie zawsze i praktycznie wszędzie zdobyć żywność. Cierpiący głód to osoby biedne. Było ich około 850 milionów rok temu, ale wyższe ceny żywności zapewne powiększyły tę grupę o kolejne 50-100 milionów mieszkańców Ziemi. Jak na ironię, wiele z nich to część z 1.5 miliarda drobnych rolników, którzy wytwarzają połowę ludzkiej żywności. Statystyczny kanadyjski rolnik uprawiający setki albo tysiące hektarów za pomocą drogich maszyn rolniczych wytwarza wystarczająco żywności, by wyżywić ponad 100 osób, ale rolnik z Afryki, uprawiający pola siłą ludzką na hektarze ziemi, z trudem wytwarza tyle, by móc sprzedać i wyżywić oraz kupić ubranie dla 10 osobowej rodziny.

Mike Milne

Epidemia głodu - pełny tekst

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl