Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

Nr 5-6 / 2008

     Jako arcybiskup Kościoła Anglikańskiego w Południowej Afryce, Desmond Tutu był głównym międzynarodowym przeciwnikiem apartheidu i naturalnym kandydatem na przewodniczącego Komisji Prawdy i Pojednania (Truth and Reconciliation Commission – dalej: TRC) w tym kraju. Jego głęboko szczera książka daje wgląd w to, czym była TRC, duchowo i ideologicznie.
     Poruszająca narracja Tutu łączy wiele różnych wątków, dających świadectwo o TRC. Ale, ze względu na kwestię praw człowieka, sprawy tej nie powinien przesłaniać wielki urok arcybiskupa drobnej postury i oddzielać osiągnięć TRC od jego orędownictwa za komisją.
     „Uzdrawianie wspomnień” poprzez opowiadanie jest bardzo popularną techniką wśród aktywistów okresu postapartheidowskiego. Dominującą szkołą psychoanalityczną w Południowej Afryce była długo szkoła jungowska, związana ze sztuką i mistyką. Rytualne odtworzenie traumy jest oficjalnie popieraną metodą radzenia sobie z przeszłością. Musi mu towarzyszyć poczucie bezpieczeństwa – dlatego też, według architektów TRC, komisja musiała zagwarantować amnestię na wyznane winy. Opowiadanie uważane jest za oczyszczające i odbudowujące doświadczenie, które prowadzi do wewnętrznego spokoju, pokoju pomiędzy ludźmi i wreszcie do narodowego pojednania. Tutu obiema rękami podpisuje się pod tą ideą.
     Zwolennicy metody odtwarzania wydarzeń mogą powołać się na rezultaty prac TRC. Często wdowy lub zasmuceni rodzice doznawali pociechy, słuchając relacji o tym, co się stało z rodziną, ewentualnie odwiedzając miejsce przestępstwa lub pochówku. Ci, którzy przeszli przez to doświadczenie, niejednokrotnie publicznie ściskali morderców swoich bliskich po dotarciu do prawdy. Nieprzepracowane przestępstwo powstrzymuje tych, którzy pozostali, przed ułożeniem sobie życia na nowo. Niestety, Południowa Afyka nie ma środków na przepracowanie nawet jednej dziesiątej przestępstw popełnionych podczas apartheidu. Naświetlenie jedynie ich części było już wielkim osiągnięciem.
     Winowajcy doznawali pewnej ulgi dzięki wyznaniu win. Jednak poważni kryminaliści decydowali się na to niechętnie. Powszechną taktyką było zwlekanie, by dać czas adwokatowi na sprawdzenie, czy jest wystarczająco dowodów, by wszcząć postępowanie sądowe, a wtedy – jeśli tak – wyznać winy. Jeśli przestępcy nie potrafili powołać się na żadną sprawiedliwość, opowiadali, jak ich własne życie stopniowo zostało zdegradowane poprzez złamane małżeństwa, depresje lub uzależnienie od alkoholu i narkotyków. Tutu podaje wiele przykładów korzyści, jakie TRC przyniosła przestępcom i ich ofiarom.
     Ale – czy zadaniem TRC było skierowanie uwagi na samo łamanie praw człowieka, czy jedynie na subiektywne odczucia wobec łamania tego prawa? Wspomnienia nie są główną przyczyną cierpienia większości ofiar przemocy apartheidu. Wiele z nich jest niepełnosprawnych i nie może sobie pozwolić na terapię i przygotowanie do wykonywania zawodu, wielu zostało pozostawionych bez środków do życia, gdyż utraciło żywiciela rodziny, lub też potrzebuje długoterminowego leczenia psychiatrycznego oraz wsparcia socjalnego i duchowego, by złagodzić zadane zło. Dobrze je pamiętają i mogą o nim mówić. Muszą odbudować bliskie i pełne ufności relacje międzyludzkie, które sprawiają, że ludzie są ludźmi.
     Wiele ofiar zeznających przed TRC nie uniknęło rozgoryczenia, choć świadkowie wierzyli, że to pierwszy krok w kierunku przywrócenia ich społeczeństwu. Izolowani i wyniszczeni, nie otrzymali więcej niż kilkaset dolarów amerykańskich reparacji, wystarczających na kilka miesięcy jedzenia dla małej rodziny lub na sztuczną kończynę, ale już nie na długoterminowe wsparcie medyczne. „Zostaliśmy wystawieni na pokaz, a potem opuszczeni” – tak brzmi powtarzająca się skarga.
     Oskarżyciele wiedzą, że są lekceważeni w procesie politycznym, a ich złość pogłębiana jest przez bezradność. Żadne racjonalne uzasadnienie takiego traktowania nie ma szans rozpatrzenia na wyższym szczeblu. Funkcję TRC zaaprobowały wszystkie grupy posiadające władzę w kraju. Biały nacjonalistyczny rząd pokojowo oddał władzę, ale pod warunkiem, że jego członkowie nie będą karani za przestępstwa apartheidu, a Afrykański Kongres Narodowy (African National Congress – dalej: ANC) zgodził się na tę bezkarność, ponieważ jego metody nie były lepsze niż rządowe (choć jego idea była słuszna). Stosowano je rzadziej tylko dlatego, że środki ANC były mniejsze.
     Zasięg ustępstw TRC zapiera dech w piersiach. Gwarantuje ona wybaczenie każdego wyznanego przestępstwa „związanego z celami politycznymi”. Oznacza to, że winowajcy muszą jedynie przekonać komisję, że gdy popełniali czyn, robili to w celach politycznych. Mogą zachować wszelkie dobra materialne, gdyż ich bezkarność obejmuje także wolność od procesów cywilnych.
      To, czego niektórzy uniknęli, staje się jasne w procesie Woutera Bassona, który stał na czele rządowego programu broni biologicznej i chemicznej. Ponieważ Basson odmówił współpracy z TRC, jest sądzony za dziesiątki morderstw, plany ludobójstwa i miliony dolarów przelane na prywatne konta. Gdyby to wszystko wyznał, prawnie mógłby zachować wszystkie profity, ponieważ jego motywy polityczne są bezsprzeczne: każdy, kto planuje sterylizację milionów czarnych kobiet nie jest nikim innym, jak tylko aktywnym rasistą.

Sary Ruden

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl