Drukuj

NR 1-2 / 2008

Czy muszę przebaczać?

1. Geneza tematu

Czy współczesny człowiek potrafi i czy stosuje zasady zawarte w Biblii do rozwiązywania codziennych dylematów? W 2007 roku szczególnie żywo dyskutowano problem lustracji. Kościół ewangelicko-reformowany wyraził swoje stanowisko specjalną uchwałą Synodu. Demaskować i żądać zadośćuczynienia czy przebaczać i zapominać? Granice podziału biegły nie tylko wewnątrz różnych społeczności, ale nawet wewnątrz zżytych i dobrze się na ogół rozumiejących rodzin. Byłoby dziwne, gdybyśmy tego tematu nie poruszyli w naszych dyskusjach na Kręgu.

2. O czym właściwie mówimy?

Już dość dawno doszliśmy do wniosku, że częstą (niektórzy twierdzą, że najczęstszą) przyczyną sporu jest różne rozumienie przez spierające się strony tak samo nazwanego pojęcia. Przedmiot sporu trzeba zdefiniować przynajmniej na tyle ściśle, aby mówić o tym samym. Zarówno w języku codziennym, jak i w Biblii rozróżnia się w rozpatrywanym przez nas problemie dwa podstawowe pojęcia: przebaczenie (rezygnacja z wszelkiego rodzaju odpłaty, czy to wielkiej zemsty czy drobnej niechęci) i pojednanie (obustronne przebaczenie połączone przeważnie z przywróceniem poprzednich pozytywnych stosunków). Po sformułowaniu takiego rozróżnienia przez dwa spotkania dyskutowaliśmy nad właściwym rozumieniem i uwarunkowaniem słowa „przebaczam”.

3. Warunki przebaczenia

Czy muszę aż siedem razy przebaczyć mojemu bratu? Nie siedem, ale siedemdziesiąt siedem razy. Ten dialog między Panem Jezusem a jego uczniami nie pozostawia wątpliwości. Chrześcijanin musi zawsze przebaczyć temu, kto go o przebaczenie prosi. Czy możemy stawiać warunek: „przebaczę ci, ale, np. napraw najpierw wyrządzoną szkodę”? Większość dyskutantów było początkowo przekonanych, że tak. W miarę rozpatrywania konkretnych życiowych przypadków, a zwłaszcza scen przekazanych nam przez autorów ewangelii („idź i nie grzesz więcej”) doszliśmy do wniosku, że takie żądanie może być co najwyżej usprawiedliwione techniką dydaktyczną i nadaje się do zastosowania między rodzicami a nieokiełznanym dzieckiem. Ale szczególnie ważny przypadek zachodzi wtedy, gdy wybaczyć musimy nie w obecności winowajcy, a jedynie wobec Boga, w naszym sercu i umyśle. Właśnie wtedy nie ma dla chrześcijanina innego wyjścia, niż ze wszystkich sił starać się o szczere porzucenie poczucia doznanej krzywdy. Po pierwsze dlatego, że Bóg nam tak przebaczy, jak my naszym krzywdzicielom, po drugie dlatego, że to jest podstawowe żądanie stawiane wielokrotnie wobec nas przez Jezusa i w Jego nauczaniu („nadstaw drugi policzek”) i w przykładach osobistych Zbawiciela oraz Jego Najbliższych uczniów, a wreszcie, po trzecie, dlatego, że jest to niezbędne dla naszego zupełnie po ludzku rozumianego dobra. Szczególnie dobitnie wskazują na ten aspekt zagadnienia nie mające nic wspólnego z chrześcijaństwem doświadczenia japońskie, w których na bardzo licznych (wielotysięcznych) próbach wykazano, że ludzie żyjący z poczuciem żalu w stosunku do krzywdziciela są m.in. kilkunastokrotnie bardziej podatni na choroby nowotworowe, niż ci, którzy od takich uczuć są wolni.

Jarosław Świderski

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl