Dialog międzyreligijny, poszukiwanie tego, co łączy, i umożliwianie współpracy ludziom należącym
do różnych tradycji religijnych jest od jakiegoś czasu w centrum debat
religijnych i filozoficznych. Jak trudny jest to temat wskazuje choćby
fakt, że chyba najczęściej potępianymi teologami są ci, którzy otwarcie
i odważnie podejmują problem wartości innych religii w kontekście chrześcijaństwa.
Nie ulega jednak wątpliwości, że jest to teologiczna i religijna konieczność,
bez której trudno sobie wyobrazić współczesną teologię.
Postanowiłem ograniczyć się tu wyłącznie do próby przedstawienia koncepcji
rozumienia judaizmu w kontekście chrześcijaństwa (filozofii chrześcijańskiej
raczej niż teologii). Praca ta formułuje tezę, że koncepcję Franza Rosenzweiga,
który w chrześcijaństwie i judaizmie widział równoprawne drogi do Boga,
da się pogodzić z myśleniem chrześcijańskim.
SYNAGOGA l KOŚCIÓŁ
Od prawie dwóch tysięcy lat chrześcijanie wytrwale głosili, że judaizm
wraz z przyjściem Chrystusa stracił swoje historiozbawcze czy wręcz religijne
znaczenie. Izrael wraz z przyjściem Chrystusa i odrzuceniem przez judaizm
jego mesjańskiej misji miał utracić status narodu wybranego, który od
tego momentu przysługiwać miał wyłącznie członkom Kościoła. Stopniowo
odmawianie Żydom statusu narodu wybranego zaczęło przyjmować jeszcze groźniejszą
formę – przypisywania im osobistej czy zbiorowej winy za śmierć
Jezusa Chrystusa. W mentalności chrześcijańskiej Żydzi z narodu wybranego
przekształcili się w naród bogobójców, który za wszelką cenę, nawet siłą,
należy nawrócić na jedyną prawdziwą religię. O tym, jakie to miało skutki,
nie tyle nawet teologiczne, ile historyczne i egzystencjalne, trudno nawet
pisać. Dlatego zainteresowanych tą tematyką odsyłam do setek innych publikacji,
które przypominają historię chrześcijańskiego antysemityzmu (bo trudno
mi zgodzić się z papieskim rozróżnieniem na rzekomo pogański antysemityzm
i chrześcijański antyjudaizm. Jedno wypływało z drugiego, i trudno jest
tu przeprowadzić jakąkolwiek wyraźną granicę. Rozróżnienie to wydaje się
zaś po prostu próbą usprawiedliwienia chrześcijan i teologii chrześcijańskiej,
głoszonej przez kanonizowanych świętych i doktorów Kościoła).
Ostatnie lata przyniosły, oczywiście, zmianę tej postawy. Coraz liczniejsi
teolodzy, a także magisterium Kościoła katolickiego zaczęto zwracać uwagę
na wartość judaizmu oraz jego znaczenie dla chrześcijaństwa. Niestety,
mimo iż coraz rzadziej mówi się o tym, że Żydzi nie są już narodem wybranym,
to jednak tylko nieliczni teolodzy mają odwagę postawić tezę, że judaizm
nie stracił swojej roli zbawczej po odrzuceniu przez naród wybrany mesjańskiego
posłannictwa Jezusa Chrystusa. Tylko niektórzy chrześcijanie mają też
odwagę przyznać, że judaizm pozostał – tak jak był pierwotnie –
drogą, jaką Bóg wyznaczył dla swojego ludu. Znacznie łatwiej teolodzy
i myśliciele żydowscy przyjmują tezę, że chrześcijaństwo jest drogą (pogan)
do Boga.
PIEŃ ABRAHAMA
Po burzliwym rozstaniu judaizmu rabinicznego i chrześcijaństwa, kiedy
obie strony wytaczały przeciwko sobie najmocniejsze zarzuty (warto mieć
jednak świadomość, że strona żydowska, jak przypomina o tym Stanisław
Krajewski – surowo oceniała głównie Żydów przyjmujących chrześcijaństwo,
nie oceniając w zasadzie pogan przyjmujących tę religię), myśliciele żydowscy
w średniowieczu zaczynali powoli doceniać chrześcijaństwo. Już w XII wieku
rabini oceniali chrześcijaństwo jako drogę do życia wiecznego; Rabbenu
Jakub Tam (...) nauczał, że chrześcijanie i żydzi czczą tego samego Boga,
każdy na wtaściwy sobie sposób1 –
wyjaśnia Krajewski. Warto mieć też świadomość, że najwybitniejszy teolog
i filozof żydowskiego średniowiecza – Majmonides był przekonany,
że żydzi mogą wraz z chrześcijanami wspólnie studiować Pismo Święte. W
XIV wieku natomiast prowansalski myśliciel Menachem Hameiri uznał, że
zarówno żydzi, jak i chrześcijanie. a także muzułmanie to narody podległe
zasadom „prawdziwej religii”, a zatem wyznawcy każdej z tych
religii mogą się stać „sprawiedliwymi wśród narodów”.
Jeszcze dalej idą współcześni myśliciele judaistyczni, i to nawet ortodoksyjni.
lrvin Greenberg otwarcie głosi, że wyłonienie się chrześcijaństwa z judaizmu
było wolą Boga. Bóg zawsze miał w planie przekazanie wizji zbawienia
oraz drogi przymierza szerszej rzeszy ludzkości. Dlatego gdy nadeszła
petnia czasów, narodziło się chrześcijaństwo2
– wyjaśnia Greenberg.
Oczywiście, nie wszyscy współcześni myśliciele żydowscy są skłonni posunąć
się w swoich sądach aż tak daleko. Według wielu, podobnie jak dla niektórych
ich przodków w wierze, chrześcijaństwo pozostaje nie kontynuacją judaizmu
(czy niesieniem go do innych narodów), ale raczej spoganizowaniem pierwotnego
Objawienia. Zdaniem Yeshayahu Leibovitza nie można nawet mówić o wspólnych
korzeniach obu tych religii, bowiem (...) chrześcijaństwo jedynie
wykorzystało terminologię czy tradycję żydowską do stworzenia nowej synkretystycznej
grecko-orientalnej całości, która niewiele lub nic nie ma wspólnego z
prawdziwą myślą biblijną3,
l niestety niezależnie od tego, że myśl ta wydaje się zbyt surowa, to
w pewnym sensie jest prawdziwa. Chrześcijanie w twórczości teologicznej
często bardzo daleko odeszli od języka i stylu myślenia Biblii (nie tylko
zresztą Biblii hebrajskiej, ale i Nowego Testamentu), przesłaniając je
filozofią pogańską czy prawem rzymskim.
Niezależnie od różnic w myśli judaistycznej –
większość żydów nie ma problemu z uznaniem wartości innych religii dla
innych ludów. Judaizm jest bowiem przede wszystkim drogą narodu wybranego.
Ludzie innych nacji nie muszą przyjąć judaizmu, by osiągnąć zbawienie.
Przykładem takiego rozumienia wartości wtasnej religii może być oświadczenie
„Emet ve-Emunah” z 1988 roku, wydane przez United Synagogue
of Conservative Judaism. Żydzi należący do nurtu konserwatywnego jasno
stwierdzają w nim: Wyrzekamy się triumfalizmu i odnosimy z szacunkiem
do innych dróg służenia Bogu. Majmonides wierzył, że inne religie monoteistyczne
- chrześcijaństwo i islam - służą rozpowszechnieniu wiedzy i pobożności
wobec Boga i Tory na cafym świecie. Wielu współczesnych myślicieli, zarówno
żydowskich, jak i pogańskich, uważa, że Bóg może zawierać przymierza z
wieloma narodami (...). Teologiczna uczciwość domaga się od nas uznania,
że mimo, iż choć my mamy tylko jednego Boga, to Bóg ma więcej niż jeden
naród. Nasza tradycja jasno uznaje, że Bóg wchodził w przymierze z Adamem
i Ewą, a później z Noem i jego rodziną, tak samo jak potem wszedł w szczególne
przymierze z Abrahamem i w wielkie Objawienie dla Izraela na Górze Synaj.
Jest częścią naszej misji rozumienie, szanowanie i życie z innymi narodami
świata, wyróżnianie tych prawd w ich kulturach, których możemy się nauczyć,
i dzielenie się z nimi prawdami, które oni mogą przejąć od nas.
GWIAZDA: OGIEŃ l PROMIENIE
Mówiąc o wzajemnej relacji między judaizmem a chrześcijaństwem, trudno
nie odwołać się do przepięknej przenośni Franza Rosenzweiga. Dla niego
prawda, osobiste spotkanie z Bogiem czy wreszcie Bóg jest Gwiazdą –
judaizm jest jej wewnętrznym ogniem, rozpalającym wizję prawdy, zaś chrześcijaństwo
to promienie albo wieczna droga ku Bogu. Obie religie mają więc takie
samo znaczenie, obie są ściśle powiązane z Jedynym Objawiającym się Bytem.
Żydzi, judaizm są dowodem na wieczność obietnicy. Rosenzweig podkreśla
znaczenie narodu wybranego: Jedynie w jego życiu płonie ogień, karmiący
się sobą samym (...). Jego płomienie, które rzucają światło wewnątrz świata,
rozświetlają go. Jemu samemu nie muszą świecić. Nie wie o nich niczego.
Płonie milczący i wieczny4 –
podsumowuje rolę Izraela filozof.
Chrześcijaństwo ma być natomiast, jego zdaniem, nieustającą drogą ludzkości
do Boga, do źródła światła, swoistymi promieniami – urzeczywistniając
w ten sposób wieczność.
U końca czasu chrześcijaństwo i judaizm osiągną prawdziwą, pełną jedność.
Prawda znajduje się poza drogą. Droga kończy się tam, gdzie zostaje
osiągnięta ojczyzna. Wprawdzie jest drogą wieczną, ponieważ jej kres mieści
się w wieczności, lecz jednocześnie skończoną, gdyż wieczność jest jej
kresem. Gdzie wszystko plonie, tam nie ma już promieni. Tam wszystko jest
światłem. Tam ziemia pełna będzie poznania Wiecznego, jak woda pokrywająca
morze. W tym morzu światła wszysTkie drogi toną (...). Lecz Ty, Boże,
jesteś prawdą5 –
kończy Rosenzweig swoje rozważania nad chrześcijaństwem.
Podsumowując myśl Rosenzwe-iga, można zatem powiedzieć, że jak judaizm
jest symbolem, znakiem istnienia Wiecznej Niezmiennej Boskiej Prawdy –
Boga i jego Praw, tak chrześcijaństwo jest wieczną drogą do Boga. W historii
konieczna jest obecność zarówno symbolu, znaku obecności wiecznej Prawdy,
jak i dynamiczna droga wiodąca do Boga i przemieniająca ziemię.
Można zatem powiedzieć za Rosenzweigiem, że zarówno chrześcijaństwo, jak
i judaizm są koniecznymi elementami drogi człowieka do Boga. Myśl tę w
petni wypowiada cytowany już przeze mnie ortodoksyjny rabin lrving Greenberg.
Odwracając klasyczny obraz: celem Boga było więc wszczepienie gatęzi
z pnia Abrahama w korzeń narodów. W ten sposób narody mogły zakorzenić
się w Bogu i przynieść owoc przymierza na swoim drzewie życia (...). Nie
chodzi tu o zastąpienie ani o wyrzeczenie się czegoś – ale o odrośl,
wyjście ku nowym ludom. Ta nowa gałąź musiała stać się niezależna, gdyż
w przeciwnym razie zniszczyłaby żydowską specyfikę i podkopała możliwość
kontynuacji żydowskiego przymierza w jego odrębnym charakterze6
– mówi Greenberg. Podobną opinię wyraża również katolicki
teolog Franz Mussner, który przypomina, że gdyby Żydzi przyjęli chrześcijaństwo,
to przestaliby ostatecznie istnieć jako naród – to zaś oznaczałoby
przerwanie kontynuacji przymierza abrahamowego, a w konsekwencji Boską
niewierność danemu słowu.
ZNACZENIE JUDAIZMU
Przyjęcie takiego stylu myślenia stawia przed teologią chrześcijańską
zasadnicze pytanie - czy judaizm ma dla niej samej istotne znaczenie.
Nie wystarczy przecież uznać, że judaizm jest drogą żydów, trzeba zadać
sobie jeszcze pytanie, czy ma on znaczenie dla chrześcijan; czy chrześcijanin
we wspólnocie żydowskiej może dostrzec tajemnicę swojej wiary? Wspomniany
już Franz Mussner uważa, że tak. Istnienie wspólnoty żydowskiej, mimo
jej rozproszenia, prześladowań, językowej różnorodności itd. jest jedynym
przekonującym dowodem na istnienie Boga. Istnienia Izraela nie da się,
zdaniem Mussnera, który powołuje się tu na stówa Karla Bartha, wytłumaczyć
inaczej niż tym, że naród ten Bóg ma pod swoją opieką. Istnienie Izraela,
Żydów jest również trwałym dowodem konkretności historii zbawienia.
Istnienie Żydów nie pozwala na czysto świeckie rozumienie historii7
– podkreśla Mussner i dodaje, że uświadomić sobie to
muszą wszystkie Kościoły chrześcijańskie, które często w sobie tylko dostrzegają
miejsce działania Boga, podczas gdy żydzi również są wspólnotą kierowaną
przez Najwyższego.
Istnienie Izraela, który odrzucił mesjańskie posłannictwo Chrystusa, uświadamia
również chrześcijanom, że Bóg jest zawsze Bogiem ukrytym, którego dróg
nikt nie może poznać, i którego wola nigdy w pełni ludziom się nie objawia.
Uświadamia nam – tu można sobie chyba pozwolić na wyjście poza rozważania
Mussnera, że nikt, nawet chrześcijanie, nie posiada pełni prawdy, że Prawda
zawsze nas przerasta, i że ostatecznie zna ją tylko Bóg. Nikt i nic, nawet
święte księgi naszej religii, nie dają nam odpowiedzi na wszystkie pytania.
Jedną z tajemnic jest kwestia mesjańskiego posłannictwa Jezusa Chrystusa.
Izrael, który wciąż oczekuje przyjścia mesjasza, przypomina także chrześcijanom,
że posłannictwo Jezusa Chrystusa nie zostato jeszcze zakończone. Nie wszystkie
słowa proroków o roli mesjasza zostały spełnione podczas pierwszego przyjścia
Jezusa Chrystusa, i trzeba o tym pamiętać, gdy zarzuca się żydom odrzucenie
chrześcijańskiego Mesjasza. Istnienie narodu żydowskiego jest więc żywym
dowodem na to, że Mesjasz przyjdzie powtórnie i wypełni wszystkie zapowiedzi
prorockie.
Trudno też odmówić racji tym żydom, którzy przypominają nam – chrześcijanom,
że już samo istnienie judaizmu, pozbawionego w gruncie rzeczy sformalizowanej
dogmatyki, z rozbudowanym w zamian prawem – świadczy o tym, że wierność,
zaufanie Bogu, wiara Jemu, a nie w Niego – jest podstawą prawdziwej
religijności. Ostatecznie pierwotna jest wiara, zaufanie, ufność, pełne
poddanie się woli Boga – poprzez posłuszeństwo Jego nakazom, a nie
tylko intelektualne przyjmowanie lub nie pewnych prawd. Istota judaizmu
wyraża się w pełni, przynajmniej według mnie, w słowach żydowskiego filozofa
Abrahama Heschela: Musimy strzec się, aby nie pogwałcić tego, co święte,
aby nasze dogmaty nie roztożyty na czynniki pierwsze tajemnicy, by nie
zagtuszyfy jej nasze psalmy8.
To nie formy, nie dogmaty są pierwotne, ale pełne zaufanie i życie na
co dzień z Bogiem, trochę takie jak w Skrzypku na dachu, którego
bohater ciągle rozmawia z Bogiem.
JEDYNOŚĆ CZY JEDNOKROTNOŚĆ
Ujęcie judaizmu jako równego chrześcijaństwu czy uzupełniającego go
rodzi jednak pytanie o jedyność mesjańskiego posłannictwa Jezusa Chrystusa.
Mówiąc wprost: trzeba sobie jasno odpowiedzieć na pytanie – czy
rację mają chrześcijanie, uważając Jezusa za Mesjasza, czy też żydzi,
odrzucając tę prawdę. Paradoksalnie odpowiedź taką odnalazłem u rabina
Greenberga. Moja teza jest całkiem prosta – wskazuje Greenberg
– chrześcijaństwo musiało narodzić się w łonie judaizmu, musiało
jednak rozwinąć się jako niezależny byt, jeśli miała być oddana sprawiedliwość
specyfice przymierza. Powiedziałbym, że sygnał, który wyzwolił ten rozwój,
musiał być dostrzegalny co najmniej dla takiej liczby osób, jaka była
w stanie zapoczątkować nową religię. Sygnał ten nie miał być słyszalny
dla większości Żydów – nie z powodu głuchoty czy duchowej ślepoty,
ale dlatego, że nie był dla nich przeznaczony9.
A zatem – choć trudno to pogodzić z klasycznym chrystocentryzmem
chrześcijańskiej teologii – Jezus nie przyszedł do Żydów, ale do
pogan. Jego pierwsze (dla nas) przyjście – nie dotyczyło Żydów.
Historyczny Jezus-Mesjasz był, używając terminologii rabina Byrona Sherwina,
Mesjaszem, któremu nie udała się jego misja. Albo lepiej – Mesjaszem,
który w ogóle nie kierował się do Żydów, a przynajmniej nie do wszystkich
Żydów, a tylko do niektórych z nich, którzy mesjańską dobrą nowinę ponieść
mieli do pogan. Żydzi jako naród mieli zaś pozostać wierni swojemu przymierzu,
które zresztą po zburzeniu Świątyni uległo gruntownemu przeobrażeniu.
Nie oznacza to jednak, że Chrystus nie jest Żydom czy judaizmowi w ogóle
potrzebny. Podobnie jak chrześcijanie wyznawcy judaizmu oczekują przecież
na przyjście mesjasza, który może być Jezusem Chrystusem. Za drugim razem
Chrystus przyjdzie już jednak do wszystkich dzieci Swojego Ojca –
zarówno tych żydowskich, jak i chrześcijańskich. Są zresztą Żydzi,
którzy odważają się mówić, jak żydowski historyk religii H. J. Schoeps
z Erlangen w swojej książce o św. Pawle: „Mogłoby przecież być i
tak, że Ten, który przyjdzie na końcu świata, jak tego oczekują zarówno
Synagoga, jak i Kościół, będzie mieć to samo oblicze”, lub też D.
Flusser, który napisał: „Wydaje mi się, że bardzo nieliczni Żydzi
podnieśliby sprzeciw, gdyby Mesjasz, który przyjdzie, okazał się Żydem
Jezusem”10 –
zauważa Mussner.
Oczywiście trzeba mieć świadomość istniejących różnic – choćby
dotyczących dogmatu trynitarnego, ale czy w momencie spotkania Twarzą
w Twarz z Bogiem nasz język, a zatem również nasze myślenie i dogmatyka,
nie stracą sporo ze swojej ostateczności? Być może takie myślenie oznacza
zgodę na relatywizm, ale jest również swoistą odpowiedzią na istniejącą
i dostrzegalną wielość religii. Odpowiedzią, która bierze pod uwagę wieczną
tajemnicę transcendencji, której nikt i nic nie może zgłębić.
1 St. Krajewski, Żydzi, judaizm,
Polska, Warszawa 1997, s. 308.
2 Greenberg, „Dialog żydowsko-chrześcijański
– jak długo jeszcze w cieniu zagłady”, „Więź”
8 (514)/2001. s. 93.
3 Y. Leiboyitz, Judaism, Human
Values and the Jewish State, przeł. E. Goodman, London. Cambridge 1995,3.258-259.
4 F Rosenzweig, Gwiazda zbawienia,
tłum. T. Gadacz, Kraków 1998, s. 525.
5 op.cit., s. 587-588.
6 I. Greenberg, op.cit., s.
93.
7 F. Mussner. Traktat o Żydach,
tłum. J. Kuczyńska. Warszawa 1993, s. 88.
8 A. J. Heschel, Prosiłem o
cud. Antologia duchowej mądrości, tłum. A. Gomola, Poznań 2001. s. 20.
9 I. Greenberg, dz.cyt., s.
93.
10 F. Mussner, dz.cyt., s. 90.
Tomasz P. Terlikowski