Drukuj

Podczas obradNR 10 / 2004


Tło wydarzenia

Ogólne Zgromadzenie Światowego Aliansu Kościołów Reformowanych zostało zaplanowane na 2004 rok. Od poprzedniego, którego gospodarzami byli reformowani na Węgrzech w Debreczynie, minęło już 7 lat. Tegoroczne, 24. Zgromadzenie miało miejsce latem, lecz mimo strachu przed uciążliwością klimatu, ta pora roku okazała się odpowiednia - niebo przez większość dni zasnute było ciężkimi chmurami, przez co upał nie dawał się nam zbytnio we znaki.

Na tematyce poruszanych problemów, na kierunku podejmowanych decyzji swe piętno silnie odcisnęło miejsce, w którym odbywało się to zgromadzenie, czyli Akra w afrykańskiej Ghanie. Jednym z głównych problemów poruszanych przez afrykańskich uczestników był problem kolonialnych pozostałości w mentalności i rzeczywistości dnia codziennego mieszkańców Czarnego Lądu. W wypowiedziach sekretarza generalnego i dotychczasowego prezydenta ŚAKR słychać było wyraźną walkę z procesem globalizacji, imperialistycznych dążeń Stanów Zjednoczonych i międzynarodowych koncernów, których współczesne działania do złudzenia przypominają niewolnictwo. Wielu delegatów wypowiadało się w podobnym tonie, ponieważ w ich krajach przychodzi im stawiać czoła głosom, że należy usunąć wszystkie ślady imperializmu kolonialnego i z przeszłości, i obecnego - wraz z chrześcijaństwem. Ponieważ w przeszłości biali sprowadzili tam chrześcijaństwo - do dziś, a może obecnie nawet silniej - atakowane jest wszystko, co chrześcijańskie; dzieje się tak, ponieważ jak filtr nakładają się dwie sprawy: religia białych kojarzy się z niesprawiedliwością społeczną, chrześcijaństwo z niewolnictwem, Kościoły poreformacyjne z ideologią przywilejów. Tak jak biali kolonizatorzy eksploatowali ten kontynent w przeszłości, tak postępują nadal. A ich obecność łączy się wciąż z niesprawiedliwym podziałem zysków czy nawet wyzyskiem, zawłaszczaniem dóbr i bogactw naturalnych tego kontynentu.

W Afryce wciąż trwa rasowa niesprawiedliwość - stwierdził ks. dr Ishmael Noko, prezydent Światowej Federacji Luterańskiej, który podkreślił zarazem, że dobra przyszłość tego kontynentu leży tylko w przebaczeniu.

Miejsce wydarzenia

Na potrzeby zgromadzenia uniwersytecka stolica Afryki, jaką jest właśnie Akra, oddała całe miasteczko uniwersyteckie, przestronny campus mieszczący się w dzielnicy Legon. Uczestnicy, goście i obserwatorzy ekumeniczni mieli do dyspozycji ogromne, mieszczące po kilkaset osób jednocześnie, jadalnie, aule, sale i akademiki.

W ciągu tych dwóch tygodni organizatorzy zaproponowali wszystkim uczestnikom dwie możliwości opuszczenia campusu. By przedstawić pierwszą z nich pozwólcie, że posłużę się fragmentem "Listu z Akry":

Najbardziej poruszającym i pamiętnym momentem była nasza wizyta w Elmina i Cape Coast, dwóch "zamkach" zbudowanych na Wybrzeżu Ghany. W zamkach tych przetrzymywano pojmanych niewolników, których więziono w lochach, w oczekiwaniu na transport do nieznanych im krajów, ku nieodgadnionemu przeznaczeniu. W ciągu długich, brutalnych stuleci 15 milionów Afrykańczyków zostało wywiezionych na kontynent amerykański, a wiele milionów zostało pojmanych i zmarło. Bogactwo Europy i Ameryki zostało zbudowane na handlu ludźmi jako towarem i rozwinęło się przez ich pracę, pot i cierpienie.
W zamku Elmina holenderscy możnowładcy, żołnierze i gubernatorzy mieszkali na wyższych piętrach, podczas gdy niewolnicy byli przetrzymywani poniżej. W sali używanej jako kościół, tuż nad wejściem, można przeczytać słowa z Psalmu 132 "Ponieważ Pan wybrał Syjon"...). Wtedy właśnie wyobraziliśmy sobie reformowanych chrześcijan oddających chwałę Bogu, podczas gdy tuż pod ich stopami - w najniższych częściach zamku, w lochach - cierpieli zniewoleni ludzie zakuci w łańcuchy. W zakłopotaniu myśleliśmy: "Jak ich wiara mogła być tak oddzielona od życia? Jak mogli swoje doświadczenie duchowe odseparować od tortur zadawanych innym istotom ludzkim tuż obok? Jak ich wiara mogła być tak ślepa? "

Drugi wyjazd, który miał umożliwić obu stronom, gościom, delegatom i reformowanym braciom i siostrom w Ghanie jak najbliższe poznanie się, zorganizowany był w trakcie drugiego weekendu.

Rejonem mojego przeznaczenia okazała się być środkowa część kraju - dekanat Konongo. W trakcie kilkugodzinnej podróży do celu dało się zobaczyć wsie biedne i wsie bogatsze, busz i przeludnione miasta, handel prowadzony na jezdniach oraz... nieliczne kozy pasące się przy szosie. Ponieważ w jedną stronę jechaliśmy w sobotę, niemal wszędzie napotykaliśmy ludzi w czarnych strojach. Okazało się, że sobota jest dniem, w którym zwyczajowo odbywają się wszystkie pogrzeby. W niedzielne przedpołudnie miałam przyjemność wziąć udział w dwóch nabożeństwach w Konongo i we wsi odległej od miasteczka o 10 km. Przy czym obydwa rozpoczynały się o tej samej godzinie. Moją obecność na obydwu nabożeństwach, niemal jednoczesną, umożliwiła, jak się nietrudno domyślić, długość ich trwania. I rzeczywiście. Zwykłe niedzielne nabożeństwo reformowane w Ghanie trwa 3,5-4 godziny. Zawiera wiele śpiewu, tańca, modlitw, czytania Pisma Świętego, co najmniej godzinne kazanie (głoszone niekoniecznie przez pastora, również starsi zboru usługują Słowem Bożym) oraz 2-4 kolekty (z tańcem i śpiewem, procesjonalnym wyjściem wszystkich uczestników nabożeństwa na środek kościoła, gdzie wystawione są ogromne wiklinowe dzbany). W nabożeństwie tym uczestniczą wszyscy reformowani mieszkańcy danej okolicy i jest to najważniejsze wydarzenie tygodnia. Ale nie jest to jedyne spotkanie ze Słowem! W dni powszednie codziennie rano o godz. 5.30 w kościołach odbywają się nabożeństwa uwielbienia i modlitwy z krótkim, dziesięciominutowym zwiastowaniem Słowa Bożego przez świeckich członków zboru. Te nabożeństwa trwają 60-90 minut.

W niedzielę rano takie nabożeństwo się nie odbywa, ale w miejscu mojego noclegu o godz. 5.00 obudził mnie donośny, szybko coś mówiący głos. Pobudka ta trwała około kwadrans i, jak się później okazało, była poranno-niedzielnym zwiastowaniem Słowa przez jednego ze starszych członków tamtejszego zboru, który w ten sposób usługuje swoim braciom w wierze. Co niedzielę staje pośród kilku domostw i głosi Słowo. Gdy skończy, przechodzi do innych domów i robi to samo. Trzeba przy tym pamiętać, że z powodu klimatu w większości domów nie zamyka się okien (nawet nie wszystkie okna mają szyby). Mój gospodarz, wytłumaczywszy przy śniadaniu co takiego działo się rano, kładąc sobie rękę na sercu dodał: Dzisiaj ten brat miał wspaniałe przesłanie...

Ks. J. Wiera Jelinek

Ogólne Zgromadzenie Światowego Aliansu Kościołów Reformowanych - pełny tekst

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl