Na fotografii: uczestnicy Synodu 2004
NR 5-6 / 2004
Referat wygłoszony pierwszego dnia Synodu w Żychlinie
Jako Kościół Ewangelicko-Reformowany w RP żyjemy w określonej rzeczywistości. Podobnie jak niegdyś na przeszłość, tak i obecnie na przyszłość naszego Kościoła ma wpływ sytuacja Polski: polityczna, finansowa, gospodarcza, a także demograficzna. Świadomość tego pozwala śledzić i analizować pewne procesy oraz w ograniczonym stopniu przewidywać przyszłość.
Ponieważ nie mamy zamiaru wróżyć z fusów par excellance, nie snujmy tysiącletniej wizji przyszłości naszego Kościoła. Jednak biorąc pod uwagę jego obecny stan, sytuację RP oraz prognozy społeczno-demograficzne, możemy przynajmniej z niewielkim błędem stwierdzić, co nas czeka, co nas może czekać oraz co na pewno nas nie spotka. A zatem pokuszę się o analizę sytuacji naszego Kościoła dzisiaj oraz o wyobrażenie sobie jego przyszłości w najbliższych pięćdziesięciu latach.
Jaki jest stan obecny?
Nasz Kościół ma około trzech tysięcy wiernych skupionych w dziewięciu parafiach. Te parafie zdecydowanie różnią się liczebnością: największa jest parafia warszawska, potem zelowska, następne co do wielkości są parafie w Łodzi, Bełchatowie i Kleszczowie, kolejną grupę stanowią parafie w Żychlinie i Strzelinie, są wreszcie bardzo małe parafie: w Pstrążnej i Katowicach. Jeśli klasyfikować je ze względu na liczebność miejscowości, w której się znajdują, to mamy trzy parafie w dużych miastach, cztery w małych miasteczkach i jedną w wiosce. W żadnym z tak dużych miast, jak Gdańsk, Wrocław, Szczecin, Poznań, Kraków, Lublin czy Rzeszów, nie mamy parafii.
Jesteśmy postrzegani jako Kościół inteligencki, ze wspaniałą historią i tradycjami. Ordynacja pastor Wiery Jelinek odbiła się szerokim i - nie bójmy się tego powiedzieć - pozytywnym echem, szczególnie wśród młodych ludzi i osób w moim wieku (a zatem takich, których pierwsza młodość wchodzi w stadium zmierzchu). Postrzega się nas jako Kościół postępowy i demokratyczny. Nasz miesięcznik - "Jednota" taki wizerunek Kościoła utrwala.
Procesy demograficzne w Polsce kształtują się następująco: spada przyrost naturalny; rodzi się coraz mniej dzieci, coraz więcej jest ludzi starszych. Polskie społeczeństwo zaczyna się starzeć.
Młodzież przenosi się z małych miasteczek i wsi do dużych miast i jest to proces powolny, ale nieubłagany.
Powoli rośnie liczba imigrantów z innych krajów świata.
Co z pewnością nas czeka?
Wraz ze wstąpieniem do Unii Europejskiej pewne procesy nasilą się, choć zapewne nie wystąpią od razu i gwałtownie. Przede wszystkim zwiększy się migracja z małych miasteczek i wiosek do dużych miast. Będzie to dotyczyć nie tylko młodzieży, ale i osób w średnim wieku, które w dużych miastach szukać będą pracy i lepszego życia. Biorąc pod uwagę, że 5/9 naszych parafii znajduje się właśnie w małych miasteczkach i w wiosce, jest to problem, o którym jako Kościół powinniśmy już teraz pomyśleć.
Czeka nas także emigracja parafian do innych krajów Unii. Nie łudźmy się, że ja, który wyjechałem do Amsterdamu, jestem wyjątkiem; parafia w Łodzi nie jest chyba jedyną, z której w ostatnich latach kilka osób wyjechało zagranicę. Część z nich wróci, część nie. Nie ulega wątpliwości, że i to wpłynie na liczebność naszego Kościoła.
Do Polski przyjadą kolejni imigranci. Korea, Etiopia, Gambia, Senegal, Armenia, Kazachstan, Sri Lanka, Chiny, Wietnam - oto niektóre kraje, skąd pochodzą emigranci już dzisiaj obecni w Polsce. Po wstąpieniu do Unii dołączą do nich Holendrzy, Anglicy, Niemcy, Skandynawowie, Francuzi i inni. Część imigrantów wywodzi się z Kościołów reformowanych i być może chcieliby przyłączyć się do naszego Kościoła. Byłoby to możliwe pod jednym wszakże warunkiem: że go znajdą.