Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

12 / 1992

Potem i króle widziani cisną się między prostotą. Niosąc dary Panu w dani: mirrę, kadzidło i złoto. Bóstwo to razem zmieszało z wieśniaczymi ofiarami, A Słowo ciałem się stało i mieszkało między nami.

Słuchając kolęd (coraz rzadziej się je śpiewa i pamięta nie więcej niż pierwszą zwrotkę) i czytając ewangeliczne relacje o narodzeniu Pana Jezusa natrafiamy na znaną frazę: Mędrcy ze Wschodu [...] złożyli Mu w darze mirrę, kadzidło i złoto (Mat. 2:1.11). Scena ta zawsze była wdzięcznym tematem dla malarzy. I wszyscy, a zwłaszcza dzieci, w jakiś sposób ją sobie wyobrażamy. Ale rodzą się też pytania. Co prawda, każdy wie, jak cenne jest złoto. Przy obecnym kursie uncji złota kostka masła przemieniona w ten szlachetny kruszec byłaby warta ok. 2800 dolarów. Za to kadzidło i mirra są dziś zagadką. Dlaczego były tak kosztowne, ze nadawały się na królewski dar w roku Narodzenia Pańskiego? Skąd się wzięły?

Otóż można je było znaleźć wyłącznie w jednym zakątku Somalii i na południowym krańcu Arabii (niektóre rodzaje także w Indiach). Są to aromatyczne gumożywice, pochodzące z kilku gatunków zupełnie niepozornych drzew. Pod ich korą znajdują się przewody i pęcherze żywiczne, które wypełniają się kleistą cieczą. Sękata, ciernista Commiphora myrrha wydziela substancję o nazwie mirra, a Bosswellia frereana i Bosswellia carteri – wyższe, z drobnymi listkami na końcach gałązek – kadzidło.

W czasach najlepszej koniunktury funt kadzidła osiągał cenę równą dziś 500 dolarom. Za oczyszczoną mirrę płacono aż 4000 dolarów za funt. Przez wieki stanowiły królewski monopol. Władcy dawnej Somalii, Jemenu i Omanu nie kwapili się, rzecz jasna, do tego, by z kimkolwiek dzielić się tak dochodowym przedsięwzięciem. Rozprzestrzeniali nawet mrożące krew w żyłach opowieści, by odstraszyć ewentualnych przestępców od swych nieocenionych źródeł dochodów. Jedna z takich historii, skwapliwie podchwycona przez greckiego historyka Herodota, głosiła, ze drzew rodzących kadzidło pilnują uskrzydlone węże.

Małe z kształtu, różnobarwne z wyglądu, w wielkie/ ilości siedzą dokoła każdego drzewa i niczym innym nie dadzą się one odpędzić jak tylko dymem styraksu – żywicy wydzielającej przy spalaniu gryzący zapach i używanej do okadzania.

Władca południowej Arabii zatrzymywał 25 procent zysku ze zbiorów mirry, a uzbrojeni strażnicy pilnowali, by wszystko co do odrobiny trafiało do królewskich magazynów w stolicy. Załadunek w porcie mógł się odbywać wyłącznie za zgodą króla. W razie znalezienia choćby grudki statek nie mógł odpłynąć. W przypadku transportu lądowego cały zbiór musiał przejść przez kontrolę w określonej bramie miejskiej, a towar przeznaczony do sprzedaży wędrował na grzbietach wielbłądów należących do jednego, zaufanego plemienia.

Sam zbiór mirry i kadzidła był rzeczą bardzo prostą. Wiosną, gdy zaczynały się już upały, ale przed nastaniem pory letnich deszczów monsunowych, zbieracze kadzidła przychodzili na tereny upraw, nacinali korę drzew i wracali do domów. Po tygodniu lub dziesięciu dniach wracali i znajdowali przyklejone do pni albo rozsypane wokół na ziemi bryłki mlecznobiałego soku, który wyciekł z nacięć. Krople te osiągały niekiedy wielkość jajka. W ciągu tygodnia grudki wysychały i nabierały bursztynowej barwy. Zbieracze mirry mieli jeszcze mniej pracy, bo kora tych drzew często pęka samorzutnie i sączy się z niej sok, który zasycha w czerwonawobrązową żywicę. Substancja powstała w sposób naturalny, tzn. bez ingerencji człowieka, była oczywiście bardziej ceniona, a więc i dużo droższa.

Nazwa mirra, po grecku myrrha, wywodzi się z semickiego słowa znaczącego gorzki. Kadzidło nazywa się po grecku libanos i pochodzi od semickiego słowa, które znaczy biały. Starożytne opisy wspominają, że kadzidło najlepszego gatunku miało białawy odcień.

Dla tych, którzy w starożytności mieszkali na terenach upraw minowych, ten wyjątkowy produkt był swego rodzaju świętością. Prawo do jego zbierania miały wyłącznie trzy tysiące specjalnie do tego celu wyznaczonych rodzin, a ich członków uważano za poświęconych (oddzielonych). Ten status oznaczał, że musieli strzec tajemnicy czynności uznanych za tabu i że podczas zbiorów zabronione były np. stosunki seksualne i udział w pogrzebach. A skoro sam zbiór także był święty, nie istniał problem kradzieży: kadzidło mogło sobie leżeć w stertach na nabrzeżach portowych i nikt nie ośmieliłby się uszczknąć choćby odrobiny, bo było zrozumiałe samo przez się, ze bogowie czuwają nad swoją własnością.

Kłopoty zaczynały się z chwilą, gdy towar trafiał w ręce kupców, którzy nie mieli takich religijnych skrupułów. W Aleksandrii, jednym z centrów przeładunku i transportu kadzidła po całym obszarze śródziemnomorskim, ściśle przestrzegano rozporządzeń przeciwko złodziejom: tragarze pracowali w maskach lub gęstych siatkach obwiązanych wokół głowy, a ich przepaski biodrowe posiadały znaczki identyfikacyjne; musieli się też rozbierać i poddawać przeszukaniu po zakończeniu pracy. Problemem nie mniej ważnym od kradzieży było fałszowanie. Powszechna praktyka polegała

na mieszaniu czystego kadzidła z o wiele tańszą żywicą jodły, świerku czy jałowca. Mirrę trudniej było podrobić, bo łatwo dawało się sprawdzić, czy miała charakterystyczny, gorzkawy smak właściwy prawdziwej substancji. Jedną z częstszych metod fałszowania było zanurzanie mikstury w soku z ogórków.

Na długo przed ewangelicznym zapisem o darach trzech mędrców kadzidło i mirra były już związane ze sobą tak nierozłącznie jak pieprz i sól, choć służyły oczywiście do innych celów. Z Biblii dowiadujemy się, że Aaron miał codziennie rano i wieczorem składać Panu ofiarę kadzidlaną (II Mojż. 30:7-8) i że kadzidło było świętością, przeznaczoną wyłącznie do użytku w świątyni jako symbol najczystszego uwielbienia dla Boga. Izraelici nauczyli się robić korzenne wonności w Egipcie, gdzie opanowali trudną sztukę sporządzania takiej mieszaniny, żeby dym w czasie spalania unosił się pionowo. Egipscy faraonowie składali kadzidło swoim bogom. Płonęło ono na ołtarzach całego greckiego i rzymskiego świata. Stanowiło także obowiązkowy składnik prywatnych rytuałów. Spalano je na ołtarzach bóstw domowych i w kulcie cesarzy, a powszechnie stosowano zwłaszcza przy pogrzebach. Aby zrobić ostentacyjny pokaz swego bogactwa – albo żalu – rzucano ekstrawaganckie ilości kadzidła (i mirry) na płonący stos pogrzebowy. W rezultacie kupowali je wszyscy – od kapłanów po pogrążonych w żałobie krewnych.

Mirra była dużo droższa, najlepsze gatunki ponad dwukrotnie. Zużywano jej więc znacznie mniej. Służyła do wyrobu drogich lekarstw i kosmetyków. Wytwórcy pachnideł dodawali odrobinę mirry dla uszlachetnienia tanich substancji aromatycznych, takich jak olejek z mirtu czy wawrzynu.

„Urodziwe panny”, a wśród nich Esterę, przez pól roku namaszczano m.in. olejkiem mirrowym, ulubionym w starożytności środkiem do pielęgnacji skóry, którego zapach był przy tym godny królewskich nozdrzy Achaszwerosza (Est. 2:2.12). Mirra najczęściej występowała w formie maści oraz pomad do włosów, używanych zarówno przez kobiety, jak i przez mężczyzn.

Wino zmieszane z mirrą stanowiło rodzaj oszałamiającego narkotyku (podano je Jezusowi jako środek znieczulający, ale go nie przyjął, por. Mk 15:23). Mirra stanowiła też składnik wonności służących do balsamowania ciał zmarłych (por. Jn 19:39-40). Jako lek przyjmowano ją wewnętrznie w przypadku gorączki, puchliny, astmy, biegunki i rozmaitych innych dolegliwości. Zewnętrznie używano jej do leczenia otwartych ran. Uważano bowiem, jak się zdaje, że jeśli z rany wydziela się przykry zapach, to dzięki poprawieniu go polepszy się również stan chorego. Mirra rzeczywiście mogła przyspieszać proces gojenia. Współczesne badania wykazują, że posiada ona właściwości bakteriobójcze.

Eksport mirry i kadzidła można prześledzić wstecz do połowy trzeciego tysiąclecia przed Chr., kiedy to pewien faraon zarządził wyprawę w celu uzupełnienia zapasów. Ok. 1500 r. przed Chr. Hatszepsut, wielka królowa egipska, wysłała flotę, która powróciła z mirrą oraz drzewami mirrowymi do przeszczepu. Eksperyment ten najwidoczniej się nie powiódł.

Kiedy królowa Saby odwiedziła Salomona, przybyła z orszakiem „na wielbłądach objuczonych wonnościami” (I Król. 10:2). Ponieważ jej królestwo leżało w Arabii, mogły się wśród nich znajdować i kadzidło, i mirra. Herodot zapisał, że Dariuszowi, potężnemu władcy Persji, który panował ok. 500 r. przed Chr., Arabowie [...] składali co rok tysiąc talentów kadzidła – sporo (ok. 25 ton), nawet jeśli liczba ta została przesadzona. W czasach imperiów greckiego i rzymskiego rozmiar i natężenie handlu stale wzrastało. Karawany wielbłądów przemierzały trasę z południowej Arabii na północ do Gazy na południowo--wschodnim krańcu Morza Śródziemnego, skąd wypływały statki do wszystkich większych portów. Droga wodna wiodła przez cieśninę Babel - Mandeb i Morze Czerwone do portów na wybrzeżu egipskim. Wielbłądy dźwigały ładunek przez pustynię nad Nil, którym spławiano go do portu w Aleksandrii, a stamtąd docierał już do reszty śródziemnomorskiego świata.

Handel osiągnął szczyt w czasie świetności Imperium Rzymskiego – pierwszych trzech wieków po Chr. Potem nastały dlań ciężkie czasy. Jedna z przyczyn to surowa prostota wczesnego chrześcijaństwa: palenie kadzidła uważano za rzecz dobrą dla pogan. Ojcowie Kościoła traktowali mirrę podejrzliwie, skoro dodawała ciału zwodniczej woni (skrapiano nią szaty i łoża, noszono w woreczku na piersi, żeby wdychać jej orzeźwiający zapach – por. Ps. 45:9, Przyp. 7:17, Pnp. 1:13). Ale głównym powodem załamania się handlu mirrą i kadzidłem był rozpad Imperium Rzymskiego. Sieć handlowa, łącząca cały świat od Syrii po Hiszpanię, została zerwana: zmniejszyła się liczba ludności i brakowało pieniędzy na import drogich, egzotycznych towarów.

W IV w. po Chr. Kościół zaczął zezwalać na używanie kadzidła w obrzędach religijnych a wkrótce Konstantynopol zastąpił Aleksandrię jako ważne centrum ówczesnego przemysłu kosmetycznego. Ale było już za późno. Handel mirrą i kadzidłem nie zbliżył się już do poprzednich rozmiarów, choć nigdy nie ustał. Somalia nadal eksportuje niewielkie ilości kadzidła. Jego odbiorcami są przede wszystkim Kościoły prawosławne. Mirra znajduje zastosowanie głównie w kosmetyce i lecznictwie, służy zwłaszcza do wyrobu płynów do płukania ust oraz niektórych past do zębów. Ale współcześni Somalijczycy wolą uprawiać banany, a Oman eksportuje ropę. Zamiast opiekować się drzewami rodzącymi mirrę i kadzidło, ścina się je na opał albo paszę dla wielbłądów i kóz.

Niemniej jednak mirra, kadzidło i złoto pozostaną w biblijnej scenie hołdu trzech mędrców. Ma ona wielki wymiar symboliczny: Złoto królowi przystało, kadzidło składa się na ofiarę Bogu i mirrą balsamuje się ciała zmarłych. A więc mędrcy Tego, któremu oddają cześć, również głoszą mistycznymi darami: złotem jako króla, kadzidłem jako Boga, mirrą jako podległego śmierci (Grzegorz Wielki: Homiliae in Ewangelia). Oni sami zaś w swej wędrówce za gwiazdą świadczą, że życie wierzących jest pielgrzymowaniem, podążaniem ku wiecznemu Światłu – Chrystusowi, który objawił się nam jako Bóg-Człowiek, Zbawiciel.

Monika Kwiecień

LITERATURA

L. Casson: Points of Origin, „The Smithsonian”, 1984, nr 12 D.
Forstner OSB: Świat symboliki chrześcijańskiej, Warszawa 1 990
Herodot: Dzieje. Przełożył z języka greckiego i opracował Seweryn Hammer, Warszawa 1954