Drukuj

3 / 1992

Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem. A oto ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata.

(Mat. 28:19-20)

Te słowa, tak dobrze znane i tak często przypominane, w tym roku wyznaczały kierunek rozważań wszystkich ekumenicznych nabożeństw w Tygodniu Modlitw o Jedność Chrześcijan. Było zaś tych modlitewnych spotkań o wiele więcej, niż mogło się pomieścić w oktawie między 18 a 25 stycznia. W praktyce więc rozpoczęły się one siedem dni wcześniej i trwały do końca miesiąca.

To znamienne, że potrzeba modlitwy w intencji jedności jest coraz mocniej i powszechniej odczuwana – kościoły podczas wszystkich tych nabożeństw były pełne. Mozę wynika to i z tego, że – jak mówią niektórzy – za dużo jest mowy o ekumenizmie, a za mało modlitwy? „Modlitwa jest jednym z działań na drodze do jedności" – powiedział na drugim z dwóch głównych nabożeństw ( w warszawskim kościele luterańskim Św. Trójcy) ks. bp Władysław Miziołek i dodał: „Trzeba ze sobą rozmawiać, aby usunąć różnice i nieporozumienia, i wspólnie dojść do rozumienia nauki Jezusa Chrystusa, do zrozumienia, jak wiele nas łączy i jak wiele możemy razem zrobić. Ale podstawą ekumenii jest modlitwa, która pozwala nam w nas samych usłyszeć głos Boga".

NAJPIERW JEDNOŚĆ Z CHRYSTUSEM

„Najpierw musi być osiągnięta nasza jedność z Jezusem Chrystusem, aby w konsekwencji zaistniała jedność Jego uczniów" – stwierdził ks. bp Zdzisław Tranda w kazaniu podczas pierwszego z dwóch głównych nabożeństw (w stołecznym kościele św. Stanisława Kostki), przywołując inny, równie znany werset z Ewangelii Jana: „Aby wszyscy byli jedno, jak Ty, Ojcze, we mnie, a ja w Tobie, aby i oni w nas jedno byli" (Jn 17:21) Zwrócił przy tym uwagę na słowa poprzedzające tegoroczne hasło Tygodnia: „Dana jest mi wszelka moc na niebie i na ziemi" (Mat. 28:18)tylko ta moc jest w stanie rozproszyć nasze wątpliwości, wahania i niedowiarstwo. Spotkanie uczniów ze Zmartwychwstałym to także nasze z Nim spotkanie. Uczniowie wielokrotnie zarzucali sieci i wyciągali je puste, ale gdy zarzucili je zgodnie z Jego wolą, połów okazał się obfity. Dlatego nie wolno nam się zniechęcać. Powinniśmy ponawiać wysiłki i całkowicie poddać się wskazaniom Zmartwychwstałego, bo to prowadzi do pojednania i jedności.

OD TOLERANCJI DO AKCEPTACJI

Uwiera nas to słowo „tolerancja", irytuje przywoływanie idyllicznego obrazu polskiej tolerancji religijnej w XVI wieku. Na szczęście słowo to zaczyna powoli znikać z wypowiedzi światłych przedstawicieli Kościoła rzymskokatolickiego. Wizyty Papieża w kościele prawosławnym i ewangelicko-augsburskim oraz jego udział w odbywających się tam nabożeństwach, wygłoszone przez niego przemówienia i homilie (pisaliśmy o tym szerzej w nr. 10/1991 „Jednoty") wywarły niewątpliwy wpływ nie tylko na zmianę stosunku do „różnowierców", bo to datuje się od II Soboru Watykańskiego, ale także języka. Właśnie jedno ze sformułowań soborowych przypomniał ks. bp Miziołek: „Wszystko to, co pochodzi od Chrystusa i do Niego prowadzi, należy do jednego Kościoła".

Porównując chrześcijan do rodziny, w której występowały ongiś nieporozumienia, a nawet konflikty, zażegnane szczęśliwie przez codzienną wspólną modlitwę, wyciszającą niepokoje i uświadamiającą dobra otrzymane od Boga, Ksiądz Biskup powiedział, że podobnie i nam modlitwa przywróci wzajemną miłość i zaufanie oraz uzbroi na wspólne trudy życia.

„Gdzie dwóch albo trzech zbiera się w imieniu moim, tam jestem pośród nich obecny" – mówi Pan. Tak właśnie my, chrześcijanie różnych wyznań, zbieramy się w Jego imieniu. „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych..., mnie uczyniliście". Z tego właśnie powodu sprawy biednych, potrzebujących, diakonia, akcje charytatywne są we wszystkich Kościołach uznane za jedno z głównych zadań. „Jeżeli kto się ochrzci w imieniu moim..." Tak właśnie we wszystkich Kościołach chrzci się ludzi na znak poddania się Chrystusowi. „Nie uzgodniliśmy jeszcze wielu spraw – mówił dalej bp Miziołek – ale już modlimy się razem... Świat potrzebuje jedności. Ta jedność zależy od nas".

„Jedność chrześcijan czy jedność chrześcijaństwa?" – zadał jednak pytanie (w czasie agapy u luteranów) ks. prof. Witold Benedyktowicz (metodysta). „Chrześcijanie jakoś w końcu się dogadają, ale czy to oznacza, że chrześcijaństwo, że Kościół będzie jednością?" Będziemy się o to modlić, bo modlitwa jest nie tylko powinnością, ale przede wszystkim przywilejem: „Wiele może usilna modlitwa sprawiedliwego". Tu jednak nasuwa się pytanie następne: czy jesteśmy sprawiedliwi?

JEDNOŚĆ CHRZEŚCIJAN A JEDNOŚĆ POLAKÓW

„Boże, Ty jesteś Bogiem jedności a nie rozdwojenia!" Ta wołanie Marcina Lutra zacytował ks. bp Z. Tranda i dodał: „My, Polacy, jesteśmy specjalistami od rozdwajania, dzielenia, burzenia. Dzielić i burzyć jest łatwo, budować i jednoczyć – trudno".

Kościół św. Stanisława Kostki, miejsce słynące nabożeństwami za Ojczyznę, prowadzonymi przez ks. Jerzego Popiełuszkę i okupionymi jego męczeńską śmiercią, miejsce wspólnych nocnych czuwań w oczekiwaniu na wiadomości o jego losie, potem miejsce jego pogrzebu, a także – wcześniej – uroczystości pogrzebowych Grzegorza Przemyka (w jednych i drugich uczestniczyli chrześcijanie różnych wyznań) – nasunęło Księdzu Biskupowi smutne refleksje. Czy to, co się obecnie dzieje w naszej Ojczyźnie, jest spełnieniem oczekiwań i nadziei, jakie w tamtych czasach wiązaliśmy z przyszłą wolną Polską? Czy ofiary tych wspaniałych ludzi nie były daremne? „Jesteśmy zaniepokojeni, że tak gwałtownie i agresywnie występują przeciwko sobie ludzie, którzy mają pracować dla wspólnego dobra. Niepokoi nas wzrastająca bieda, choć przecież wiedzieliśmy, że będzie ciężko. Spory członków rodziny nad łóżkiem chorego na pewno nie poprawią mu zdrowia, a te spory w Ojczyźnie też nie przyczynią się do jej pomyślności. To niemożliwe, żeby Polska nierządem stała! Może więc znów nam potrzeba nabożeństw za Ojczyznę?" Jedność, o którą się modlimy, jedność chrześcijan, może stać się spoiwem jedności Polaków.

Tę myśl, zrodzoną z niepokoju i najgłębszej troski, ks. bp Z. Tranda poddawał słuchaczom pod rozwagę we wszystkich swoich wystąpieniach na nabożeństwach ekumenicznych. Naszego zjednoczenia w modlitwie wymaga trudna sytuacja kraju: „Prosimy Cię, Boże, abyśmy mogli dożyć tej chwili, gdy cały naród będzie odczuwał jedność, ludzie staną się względem siebie życzliwi i solidarni, a kraj wyjdzie z kryzysu i zapanuje w nim sprawiedliwość. Ty nas, Boże, w tym prowadź. Amen".

MŁODZI POŚRÓD BURZY

Szczególne miejsce wśród nabożeństw Tygodnia Modlitwy o Jedność Chrześcijan zajmuje nabożeństwo przygotowywane wspólnie przez młodzież różnych wyznań. Tegoroczne, odbywające się w naszym, ewangelicko-reformowanym kościele, wyróżniało się przede wszystkim staraniem o inną, mniej tradycyjną formę. Wygaszono główne światła i w półmrok kościoła wkroczyli chłopcy i dziewczęta z zapalonymi świecami. Stawiając je przy Stole Pańskim każdy wznosił swą indywidualną modlitwę o pojednanie wszystkich wierzących, o ich wiarę, miłość, pokój i pracę. Kościół, w którym odbywało się nabożeństwo, przyrównał w swej homilii ks. Wojciech Bartkowicz do biblijnego obrazu łodzi miotanej burzą, ze śpiącym w niej spokojnie Jezusem i przerażonymi uczniami. Burza to całe zewnętrzne zło współczesnego świata, Kościół zaś to ta garstka przerażonych apostołów, którzy robią, co mogą, żeby utrzymać łódź na fali, ale nie dają sobie rady. Widzą, że nie ma dla nich ratunku, jeśli Jezus ich nie ocali. I my tez to widzimy. Ale to nie Jezus śpi, to śpi nasza wiara. Jeśli ją zbudzimy, uciszy się hałas świata, a wtedy usłyszymy swoje nawoływania, skoordynujemy wysiłki i bezpiecznie doprowadzimy łódź do brzegu...

Modlitwy przyczynne, piękny śpiew chóru studentów prawosławnych ChAT, utworzenie wspólnego modlitewnego kręgu przez wszystkich uczestników nabożeństwa (a dużo wśród nich było młodych sióstr zakonnych i młodych księży katolickich), łamanie chleba na znak jedności, zanim nastąpi wyczekiwana powszechna Komunia – to niewątpliwie dobrze zaprojektowane elementy, mające wytworzyć nastrój wspólnego przeżycia religijnego. Niestety, niedociągnięcia organizacyjne nieco ten nastrój rozpraszały. Na przyszłość młodzi muszą bardziej dopilnować szczegółów, przewidzieć pewne trudności i pamiętać, ze „zdać się we wszystkim na Pana", to nie znaczy, że „jakoś to będzie" – do wiosła trzeba się także samemu dobrze przyłożyć.

Jest to jednocześnie uwaga o charakterze ogólniejszym. Nie dotyczy organizacji nabożeństw „dorosłych", bo te wszędzie były starannie przygotowane i stwarzały prawdziwie podniosłą, pełną modlitewnego skupienia atmosferę, w żaden sposób nie kojarzącą się z „karnawałem", choćby i „ekumenicznym", jak o tym napisała „Gazeta Stołeczna". Odnosi się natomiast do tego, co powiedział ks. bp W. Miziołek: „Chrystus nas nie zawiedzie, ale i my nie zawiedźmy Chrystusa".