Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

4/1991

W VII Ogólnym Zgromadzeniu Światowej Rady Kościołów uczestniczyłem nie jako delegat Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w Polsce (nasz Kościół, jako niezbyt liczny, do ŚRK nie należy), lecz jako przewodniczący Polskiej Rady Ekumenicznej na statusie delegowanego przedstawiciela. Była to dla mnie sytuacja dość wygodna: mogłem zabierać głos, ale nie miałem prawa głosowania i wobec tego byłem wolny od odpowiedzialności za podejmowanie uchwał i za decyzje o wyborze takich czy innych gremiów. Status delegowanego przedstawiciela pozwalał mi patrzeć na różne rzeczy z dystansu.

Oceniając przebieg Zgromadzenia, chciałbym na pierwszym miejscu wymienić te sprawy, które oceniam jako pozytywne i uważam za osiągnięcia tego spotkania. Otóż było to spotkanie przedstawicieli Kościołów z różnych części świata, ludzi różnych ras, narodowości, kultur. Taka okazja stwarza z jednej strony poczucie, że można być, mimo wszystkich różnic, razem, z drugiej zaś daje sposobność do osobistych kontaktów rozmów, wymiń ny doświadczeń, spostrzeżeń, a także wątpliwości. Myślę, że to właśnie miało dla większości ludzi, bez względu na ich wiek, płeć czy stanowisko, bardzo duże znaczenie.

Pragnę przypomnieć na marginesie, że w regulaminie Światowej Rady Kościołów istnieje wymaganie, aby skład delegatów Zgromadzenia Ogólnego określały następujące proporcje: 40% mężczyzn, 40% kobiet, 20% młodzieży do lat 27 (w tej ostatniej grupie proporcje płci nie są przestrzegane). Zapis ten, słuszny w założeniu, mający chronić społeczność przed dominacją mężczyzn i ludzi w starszym wieku, ma i stronę niekorzystną – delegatami czasem zostają osoby bez właściwego przygotowania, co odbija się przede wszystkim na pracach grup roboczych.

Miałem jednak mówić o pozytywach, a takim z pewnością jest liczny i aktywny udział delegatów kolorowych, zwłaszcza Murzynów. I tak, na przykład, sekcji II, w której pracowałem, współprzewodniczył, bardzo sprawnie i fachowo, duchowny wywodzący się z rdzennej ludności Australii (aborygenów).

Zaletą Zgromadzenia była także różnorodność tematyczna. W ramach tematu głównego, który brzmiał: „Przyjdź, Duchu Święty, odnów całe stworzenie”, pracowały cztery sekcje podejmujące tematy szczegółowe: pierwsza – „Dawco życia, zachowaj swoje stworzenie”, druga – „Duchu prawdy, uwolnij nas”, trzecia – „Duchu jedności, pojednaj lud”, i czwarta – „Duchu Święty, zmień i uświęć nas”. Jest rzeczą oryginalną i znamienną, że wszystkie tematy, łącznie z głównym, sformułowano w formie inwokacji, jako modlitwę. Obejmowały one bardzo szeroki zakres problemów, od religijnych poczynając przez społeczne, polityczne, gospodarcze aż po szczegółowe problemy dzieci, młodzieży, kobiet, rodzin, ludzi niepełnosprawnych. (Wśród delegatów było kilka osób niepełnosprawnych. Szczególną uwagę zwracał wśród nich pewien pastor amerykański bez rąk. Ich funkcję pełniły nogi. Z szacunkiem i podziwem odnosiliśmy się do tego człowieka, który tak potrafił usprawnić swoje ciało, że praktycznie byl samowystarczalny, a ponadto – pełen pogody ducha i humoru).

Jednym z najistotniejszych elementów Zgromadzenia, bardzo głęboko przeżywanym przez wielu uczestników, były nabożeństwa. Niejednokrotnie widziałem ludzi plączących. Podczas nabożeństw bardzo dużo było śpiewu. Prowadzony przez Brazylijkę, dwoje Murzynów, Serba, Szweda i, zdaje się, Filipińczyka, po prostu porywał. Jego potężny dźwięk niósł się daleko poza namiot kaplicy. Codzienne nabożeństwa poranne miały jednak pewien brak: oderwane były od aktualnej sytuacji w świecie, w modlitwach nie nawiązywano np. do tak bulwersującego wydarzenia, jak tocząca sie w tym czasie wojna na Bliskim Wschodzie. I choć w obradach tematyka polityczna była niekiedy aż za bardzo eksponowana, to tutaj niepokoje, obawy i nadzieje ludzkie nie znajdowały wyrazu. Osobiście oceniam to jako duży brak.

Rozważania nad tematem sekcji I („Dawco życia, zachowaj swoje stworzenie”) szły oczywiście w kierunku ochrony przyrody i protestu przeciw jej nadmiernej eksploatacji. M.in. została przedstawiona bardzo interesująca, choć nienowa, bo znana ze Starego Testamentu, myśl o potrzebie zachowania w rolnictwie roku sabatowego. Starano się też proponować rozwiązania, które zapobiegałyby niszczeniu natury i chroniły przed działaniem chemii, przed odpadami, a także wyziewami do atmosfery, spowodowanymi przez przemysł. Odwoływano się często do odpowiednich ustaleń z Bazylei i Seulu, gdzie debatowano nad sprawami pokoju, sprawiedliwości i ochrony stworzenia. W Canberrze uwzględniono dodatkowy aspekt zagrażający wszystkim tym wartościom, a mianowicie – zadłużenie krajów biednych, uniemożliwiające im ochronę środowiska. Kraje te chcąc poprawić swą kondycję rozwijają przemysł, ale brak pieniędzy uniemożliwia im neutralizowanie jego agresywnych skutków. W związku z tym mówiono o potrzebie przebudowania i zreformowania gospodarki światowej, poruszano związane z tym problemy prawne oraz postulowano wprowadzenie „wychowania ekologicznego”, które od najmłodszych lat przygotowywałoby dzieci i młodzież do właściwego współżycia z przyrodą. Zwracano też uwagę (eksponując inwokację tytułową) na to, jak podstawowe znaczenie dla wszystkich tych działań ma rozwój duchowy człowieka.

O wpływie duchowości człowieka na jego relacje ze społeczeństwem i Kościołem, na jego dążenie do jedności mówiono szczególnie wiele w sekcji II („Duchu prawdy, uwolnij nas”). Duchowość człowieka i ludzkich społeczności decyduje nie tylko o kształcie i jakości Kościoła, ona oddziałuje na wszystko, co ma związek ze sprawiedliwością, pokojem i zachowaniem stworzenia. Dlatego należy z powagą potraktować pewne tendencje, które rozwijają się w środowisku Kościołów zielonoświątkowych.

Wychodząc z takiego założenia, rozpatrywano z kolei konkretne problemy gospodarcze i społeczne, a wśród nich zagrożenie pogłębiającymi się podziałami Wschód-Zachód, Północ-Południe, spowodowane zadłużeniem krajów biednych. Jednak, moim zdaniem, niektórym sprawom poświęcono zbyt wiele czasu i miejsca, popadając przy tym w wąsko pragmatyczne dyskusje.

Omawiając problemy bezrobocia i niesprawiedliwości, skutki których najsilniej odczuwają kobiety i młodzież, domagano się walki o godność życia wszystkich ludzi. Ciągle aktualny problem rasizmu – nie tylko w Afryce Południowej czy w Ameryce, ale na całym świecie – stał się powodem wezwania do ekspiacji białych wobec kolorowej ludności rdzennej. Miało to szczególną wymowę w Australii, która obecnie stara się naprawić krzywdy wyrządzone aborygenom. Podczas prezentacji ich historii i sytuacji współczesnej nastąpiła wzruszająca scena. Poproszono mianowicie, aby ci Australijczycy, którzy wywodzą się z rdzennej ludności kontynentu, zechcieli wejść na podium. Uczyniło to mnóstwo ludzi. Dołączyli do nich inni delegaci. Wszyscy ściskali się, klaskali i zapanował taki entuzjazm, takie szczere, serdeczne zbratanie, ze pojednanie wydawało się oczywiste. Wydarzenie to miało ponadto skutki praktyczne: wezwano do bojkotu tych firm, które sponsorują w środkach masowego przekazu programy propagujące przemoc, rasizm, seksizm i pornografię.

Wysunięto sporo postulatów pod adresem Światowej Rady Kościołów: stworzenia struktur, które by pozwoliły wcześniej wykrywać źródła sporów czy konfliktów między Kościołami (w podtekście można dopatrywać się tu przede wszystkim nieporozumień między Kościołem rzymskokatolickim i Kościołem prawosławnym w kwestii unitów), oraz takich struktur, które pomagałyby w rozwiązywaniu problemów wewnątrzpaństwowych, a także im zapobiegały.  Wezwano  Radę do podjęcia studiów nad rodziną i małżeństwem. Postulowano zajęcie się problemem zdrowia kobiet i dzieci w krajach Trzeciego Świata i w innych. Zalecono tworzenie zespołów kobiecych w organizacjach kościelnych oraz powrócono do problematyki ordynacji kobiet. Stwierdzając, że w wielu Kościołach ta sprawa stała się kryterium równouprawnienia kobiet, zauważono, że sama ordynacja wcale nie załatwia problemu, gdyż w dalszym ciągu kobiety znajdują się na marginesie zainteresowania Kościołów. Jednocześnie sekcja II uznała (pod wpływem przedstawicieli Kościołów prawosławnych), że trzeba respektować poglądy tych Kościołów, które ordynacji kobiet nie uznają. Należy powołać komisję, która by zbadała różnice występujące w nauce i tradycji Kościołów protestanckich i prawosławnych, a także – jeśli okaże się to możliwe – rozbieżności między nimi a Kościołem rzymskokatolickim.

Prace sekcji III dotyczyły spraw jedności. Tam również sformułowano oczekiwania wobec ŚRK – że przeprowadzi studia nad ekumeniczną prezentacją eklezjologii, ze szczególnym skoncentrowaniem się na pracy dla jedności Kościoła, że opracuje program szkolenia przygotowującego kobiety i mężczyzn, świeckich i duchownych do partnerskiej pracy w Kościele. Postulowano, aby Kościoły nie ograniczały się do kontaktów wzajemnych w obrębie własnych kultur (przede wszystkim europejskiej), ale żeby szukały sposobności do jak najczęstszych kontaktów partnerskich z Kościołami z innych kultur, co niewątpliwie wzbogaci chrześcijaństwo na świecie. Szczególną uwagę w pracach tej sekcji poświęcono Kościołom zielonoświątkowym, konieczności pogłębienia studiów nad pneumatologią (tzn. działaniem i darami Ducha Św.), nad zagadnieniem Trójcy Świętej i nad charyzmatami opisanymi w Nowym Testamencie. Uznając Kościoły zielonoświątkowe za element Kościoła w jego rozwoju historycznym i w jego różnorodności, zaproszono je do współpracy w różnych programach ŚRK, a teologów zielonoświątkowych – do Komisji „Wiara i Ustrój”.

Nabożeństwo, zwłaszcza zaś nabożeństwo ekumeniczne jako forma wyrazu ekumenicznej duchowości i pobożności, wzajemna relacja między nabożeństwem a ewangelizacją – oto tematy prac sekcji IV („Duchu Święty, zmień i uświęć nas”). Uznano, że aktywność świeckich powoduje większą otwartość Kościoła, a ruchy odrodzeniowe powinny być uznane i uszanowane jako żywe elementy jego misji i służby. Należy rozwijać programy, które umożliwiłyby uwzględnienie wpływów różnych kultur, a jednocześnie zapobiegły zafałszowaniu Ewangelii. Chodzi o to, aby z jednej strony głoszenie Ewangelii w sposób sztywny i sformalizowany nie doprowadziło do zlekceważenia istotnych wartości różnych kultur, bo to utrudnia percepcję Ewangelii w krajach misyjnych, z drugiej zaś strony, aby wpływy i nacisk tych kultur nie powodowały spłycenia czy zagubienia podstaw Ewangelii.

Z komisji opracowującej zalecenia dla dalszej pracy ŚRK wyszło ważne stwierdzenie, a mianowicie, że jedność ruchu ekumenicznego nie oznacza jedności Kościołów. Ważną płaszczyzną kontaktów Kościołów są krajowe rady i konferencje, ale najważniejszą funkcją ruchu ekumenicznego jest taka służba miejscowym zborom, aby ekumenia „trafiła pod strzechy” i aby tu urzeczywistniała się widzialna jedność Kościoła.

Kilka słów o tym, co mówiło się w Canberrze na temat współpracy z Kościołem rzymskokatolickim. Z ramienia tego Kościoła uczestniczyło w Zgromadzeniu 23 delegowanych obserwatorów, którzy brali czynny udział zarówno w posiedzeniach plenarnych, w pracach sekcji, jak i podzespołów. W posłaniu Jana Pawła II do uczestników Zgromadzenia, które odczytał arcybiskup Cassidy, zostało jednak podkreślone, że Kościół rzymskokatolicki nie podziela stanowiska Kościołów protestanckich w sprawie interkomunii, gdyż jego zdaniem będzie ona możliwa dopiero po osiągnięciu całkowitej jedności wiary Kościoła Powszechnego. Podobne stanowisko zajmują Kościoły prawosławne.

Wydaje się więc, że we współpracy ekumenicznej nastąpiły zakłócenia, a nawet regres. Zadania postawione w 1975 r. na Zgromadzeniu w Nairobi zostały wypełnione, rysuje się zatem konieczność wytyczenia dalszych planów współpracy, która nie powinna ograniczać się do kontaktów ŚRK z Watykanem, lecz być przeniesiona na regionalne i lokalne struktury. Należy powołać nową wspólną grupę roboczą, która skoncentruje się na zrewidowaniu stosunków między ŚRK a Kościołem rzymskokatolickim, przeanalizuje, co stanęło na przeszkodzie w rozwijaniu tych kontaktów i co trzeba zrobić dla ich poprawienia. Grupę taką powołano na okres sześciu lat. W jej skład wejdzie po 6 osób ze strony Kościoła rzymskokatolickiego i ŚRK. Określi ona na nowo zakres, perspektywy i sposoby kształtowania się obustronnych stosunków oraz – współpracując ze światowymi   organizacjami wyznaniowym – dokończy studia nad nauczaniem ekumenicznym i kwestiami z dziedziny etyki, gdyż mogą się one stać źródłem nowych podziałów.

A teraz krótko o sprawach, które oceniam negatywnie. Tak ogromne Zgromadzenie z udziałem tysięcy ludzi, w tym setek delegatów dobieranych w dodatku według „klucza  procentowego”,  nie jest – tak sądzę – zdolne do wypracowania w ciągu paru dni istotnych impulsów do pracy ekumenicznej. Można by spodziewać się widocznego postępu, gdyby pewne idee zostały przygotowane wcześniej i w odpowiedniej formie przedstawione Zgromadzeniu. Można tylko żywić nadzieję, że nowy Komitet Naczelny zechce podjąć taki tryb prac.

Rozległość i różnorodność tematyki Zgromadzenia, o czym wspomniałem wyżej, miała też ujemne strony: w mojej podsekcji dyskutowano na przykład o sprawach związanych z wolnym rynkiem, czyli o problematyce przeznaczonej dla chrześcijańskich ekonomistów. Wśród dyskutujących był wprawdzie prof. Jakub Trojan z Pragi, teolog i ekonomista zarazem, który wypowiadał się w sposób kompetentny, ale większość się na tych sprawach w ogóle nie znała. Wiele problemów politycznych i gospodarczych chyba wcale nie powinno  było trafić na to forum, a w każdym razie należało je rozpatrywać nie tak, jak to miało miejsce – w oderwaniu od gruntu wiary i Ewangelii, całkiem po świecku. Sekretarz Generalny ŚRK, ks. Emilio Castro, powiedział wprawdzie, że tego rodzaju problemami ŚRK zajmuje się w aspekcie potrzeb duchowych i sytuacji duchowej świata, ale w praktyce dyskusja nie wykraczała poza sferę materialną.

Wiele zamieszania wywołała interpretacja wezwania: „Przyjdź, Duchu Święty, odnów całe stworzenie”. Co to jest duch ludzki, a co Duch Boży? Dlaczego w posłaniu ŚRK do Kościołów członkowskich nazwano Australię „krajem Ducha”? Metropolita Kirył ze Związku Radzieckiego zakwestionował to sformułowanie: rzeczywiście, Australia jest krajem pięknym, ale czy nazwanie jej „krajem Ducha” ma oznaczać, że jest szczególnie wybrana na działanie Ducha Świętego?

Rozbudowany program sprawił, że na ważne sprawy zabrakło po prostu czasu: na przykład nie zostało odczytane ważne oświadczenie delegatów prawosławnych. Wypowiedzi podczas redagowania ostatecznej wersji dokumentów ograniczono najpierw do trzech, a następnie do dwóch minut, przez co zabrakło czasu na przedstawienie racji i wnikliwe omówienie przygotowanych tekstów, a wiele osób po prostu nie miało sposobności zabrać głosu. Kontrowersyjny referat Koreanki, prof. Chung Hyun Kyung, który wywołał tyle protestów (zwłaszcza delegatów prawosławnych), miał być dyskutowany w niedzielę wieczór, kiedy wiele osób rozjechało się po kraju, a Zgromadzenie dobiegało już końca. W rezultacie dyskusja nie spełniła swojej roli. Wiele programów towarzyszących, tzw. prezentacji, skądinąd interesujących (jak np. ten poświęcony aborygenom), pochłaniało czas, który mógłby być przeznaczony na sprawy najistotniejsze. W rezultacie Kościoły prawosławne umieściły w swoim wspomnianym wyżej oświadczeniu zastrzeżenie co do nadmiaru spraw politycznych, społecznych i gospodarczych w programie Zgromadzenia oraz postawiły pytanie, czy to wszystko nie zmusi Kościołów prawosławnych do zastanowienia się nad dalszym ich udziałem w pracach ŚRK.

Podsumowując moje doświadczenia z VII Ogólnego Zgromadzenia Światowej Rady Kościołów, odnoszę wrażenie, że w Canberrze nie wydarzyło się nic przełomowego. Zapewne trzeba jeszcze przetrawić niektóre sprawy i przemyśleć, na nowo przeczytać przyjęte dokumenty, aby swoją ocenę ugruntować bądź też zmienić.