Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 1/2017, s. 6

500 lat reformacjiRozłam, monstrum, cywilizacyjna szansa – o protestantyzmie i reformacji w roku jej jubileuszu można znaleźć przeróżne wypowiedzi. Czasem ciekawe, czasem kuriozalne.

Senat RP przyjął 1 lutego uchwałę w sprawie „upamiętnienia 500-lecia obecności protestantów na ziemiach polskich”. Pierwotnie miała być to uchwała „z okazji 500-lecia reformacji”, jednak senatorowie, którzy zyskali większość, przekonywali, że szanują bardzo polskich protestantów, ale nie są zainteresowani „honorowaniem rozłamu w Kościele”. Sugerowali również, że nie jest rolą organów państwowych zajmowanie się kwestiami religii. Z tą ostatnią myślą można by się nawet zgodzić, tylko jak wytłumaczyć przyjęcie przez senat obecnej kadencji uchwały upamiętniającej – jakże okrągłą! – 360. rocznicę Ślubów Lwowskich czy uchwały ustanawiającej rok 2017 Rokiem Koronacji Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej? W debacie nad uchwałą dotyczącą reformacji senator PiS Czesław Ryszka stwierdził, że „protestantyzm ma już niewiele wspólnego z chrześcijaństwem”, protestanci odrzucili wszystkie katolickie dogmaty, a „ekumenizm jest dla Kościoła katolickiego drogą do zaprzedania apostolskiego depozytu, odejściem od Ewangelii Chrystusa”. Tako rzecze absolwent teologii w KUL i redaktor pism katolickich. Smaczkiem debaty była też wypowiedź innego prawicowego senatora Jana Marii Jackowskiego, który pochwalił się, że współpracował w latach 80. z JEDNOTĄ, która – jak wyjaśnił – jest miesięcznikiem wydawanym przez Kościół ewangelicko-augsburski.

„Niemieckie rewolucje” – tak brzmiał temat wrześniowo-październikowego numeru dwumiesięcznika „Polonia Christiana”. Na okładce zilustrowano go wizerunkiem Lutra na tle twarzy… Hitlera i Marksa. We wstępniaku o tytule „Co zdeformowało Niemcy?” redaktor naczelny Sławomir Skiba snuje dwa przeciwstawne obrazy naszych zachodnich sąsiadów. Z jednej strony porządek, punktualność, solidność, religijny lud Bawarii i maryjna pobożność. „I drugi obraz, który jak czarne, olbrzymie ptaszysko rzuca cień na ten wielki i powołany do wspaniałych czynów naród. Ten potwór to nie tylko narodowy socjalizm czy komunizm, choć oba wyszły z Niemiec. To tylko dzieci innego monstrum, któremu w rzeczywistości na imię »reformacja«. To przecież pamiętny bunt Marcina Lutra przeciwko Kościołowi i rewolucja protestancka – pierwsza i rozpoczynająca proces dechrystianizacji Europy – złamały Niemcy i wprowadziły je na bezdroża pychy” – tłumaczy red. Skiba. Pewnie nie zrobi wrażenia na nim fakt, że kolebką nazizmu była Bawaria. Nie należy ignorować poważnych analiz pokazujących wpływ myśli Lutra na antysemityzm niemiecki (Raul Hilberg, Léon Poliakov) czy kształtowanie charakteru autorytarnego (Erich Fromm) – sami luteranie się z tego po wojnie rozliczali. Jednak wywód redaktora „Polonia Christiana” jest bliższy grafomańskim pamfletom niż jakiejkolwiek analizie społeczno-historycznej.

W „Newsweek Historia” (nr 3/2017) ks. Kazimierz Bem i Jarosław Makowski publikują artykuł „A gdyby Polska była krajem protestanckim…”, w którym starają sobie wyobrazić, jak „potoczyłyby się losy naszej ojczyzny, gdyby reformacja (…) zapuściła mocniejsze korzenie w Polsce”. Z częścią przypuszczeń autorów można się zdecydowanie zgodzić – protestancki nacisk na samodzielną lekturę Biblii przyczyniłby się do szybszej alfabetyzacji wszystkich grup społecznych, zapewne mielibyśmy też lepsze szkolnictwo wyższe, a „Polacy słynęliby nie tyle z cwaniactwa i kiwania państwa, ile z szacunku do niego i jego instytucji”. Być może doświadczenie demokratycznego ustroju kościelnego przełożyłoby się na większe kompetencje demokratyczne w debacie publicznej i „szukanie kompromisów w Polsce nie byłoby tylko pustym słowem albo przedmiotem drwin”, gdyż „dla duchowych spadkobierców Kalwina szukanie kompromisu to cnota, którą wszyscy mają praktykować i do której dążą”. Autorzy sugerują też jednak, że gdyby Rzeczpospolitą rządzili ewangeliccy Hohenzollernowie, to mogłoby nie dojść do rozbiorów – i ta hipoteza wydaje się już mocno naciągana. Trudno bowiem w ogóle przewidzieć, jak potoczyłyby się wówczas stosunki z pozostałymi sąsiadami. Wątpliwa wydaje się również sugestia, że dzięki zakorzenionemu protestantyzmowi w Polsce byłoby mniej obłudy i populizmu, a więcej chęci do dzielenia się dobrami z innymi. Przykład sukcesu Donalda Trumpa w protestanckiej Ameryce pokazuje, że ten mechanizm nie działa tak prosto. Wiele spostrzeżeń Bema i Makowskiego jest bardzo trafnych, jednak w tego typu tekście uwierają dostrzegalne między wierszami przesadna proprotestanckość (zamiast chłodnej analizy) oraz proste założenie, że lekarstwem na wszelkie bolączki katolickiej Polski byłoby powszechne przyjęcie protestantyzmu.

* * * * *

Michał Karski – dziennikarz i publicysta, redaktor JEDNOTY oraz serwisu internetowego Polskiej Rady Ekumenicznej